Poręczyli za uchodźców. Teraz muszą płacić
8 listopada 2018Christian Osterhaus był święcie przekonany, że postępuje słusznie. Żona miała jednak wątpliwości. – Co niby wielkiego może się wydarzyć – uspokajał ją. Przecież urząd ds. cudzoziemców i aktywiści bońskiej organizacji pomocy Syryjczykom zapewniali go, że poręczenie obowiązuje tylko do nadania imigrantowi oficjalnego statusu uchodźcy.
"Zimny prysznic"
Pan Osterhaus podpisał więc dwa poręczenia za dziecko i nieletnią dziewczynę z Syrii.
– Płaciliśmy im za przeloty, postaraliśmy się o mieszkanie i zadbaliśmy, żeby ci ludzie mieli coś do jedzenia – wyjaśnia Christian Osterhaus. W samym tylko Bonn poręczenia takie dało 450 osób; w całych Niemczech jest ich ponad 7000. W ubiegłych miesiącach otrzymali oni pisma z urzędów socjalnych i od władz miejskich czy gminnych z wezwanie do zapłaty.
Jak mówi 61-letni pan Osterhaus, pisma „były jak zimny prysznic i jakiś totalny absurd”.
Christian Osterhaus całe życie angażował się na rzecz społeczeństwa obywatelskiego i działał w organizacjach pomocy rozwojowej. Teraz wyciąga gruby skoroszyt, w którym spiął wszystkie dokumenty w sporze ws. poręczeń. Ostatni dokument jest z 20 czerwca 2018. To pismo z bońskiego urzędu socjalnego z żądaniem wpłaty 7239,84 euro i wskazówką, że suma ta może być jeszcze wyższa.
Niejasna sytuacja prawna
Podstawą żądania zawartego w piśmie jest zmiana ustawy o prawie pobytu w roku 2016. Rząd RFN zaostrzył wtedy zasady wjazdu do Niemiec i deklaracja poręczenia za imigranta nie wygasała w momencie zmiany statusu jego pobytu. Zobowiązania pochodzące sprzed 6 sierpnia 2016 wygasają po trzech latach, inne po pięciu.Niemcy: nowy pomysł na integrację uchodźców
W styczniu 2017 regulacja ta potwierdzona została przez Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku. W kwietniu 2018 Federalne Ministerstwo Pracy oświadczyło, że osoby, które dały poręczenie za uchodźcę, nie muszą wpłacać do kas urzędów żadnych sum aż do ostatecznego orzeczenia Federalnego Sądu Administracyjnego. Co prawda urzędy pracy będą dalej wysyłać nakazy zapłaty, lecz nie będą ściągać tych pieniędzy. Ale niepewność i zszarpane nerwy pozostają.
Brak bezpieczeństwa prawnego
Czy Christian Osterhaus, wiedząc, że sprawy tak się potoczą, podjąłby inną decyzję i nie podpisywał poręczenia? Zrobiłby to znowu – przyznaje. – Tak naprawdę jestem dumny z tego, czego udało nam się dokonać jako organizacja pomocy Syryjczykom. To nasz wkład w integrację. A tylko częściowo straciłem wiarę w Niemcy, ich wymiar sprawiedliwości i bezpieczeństwo prawne w tym kraju.
Dla ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak boński aktywista, Lothar Mahlberg jest ostatnią deską ratunku. Adwokat z Bonn reprezentuje 20 osób, które poręczyły za uchodźców i zostały obciążone kosztami ich utrzymania. Niedawno udało mu się odnieść sukces w czterech przypadkach przed kolońskim sądem administracyjnym. Sąd ten jako pierwszy w Niemczech orzekł na korzyść poręczycieli, nie przyznając racji miastu Bonn. – To płomyk nadziei – mówi adwokat Mahlberg – ale nie wiemy, czy ten koszmar naprawdę się skończył. W przeciwieństwie do sądów w Hanowerze i Minden, które orzekły na korzyść miast, koloński sąd wskazał, że urząd ds. cudzoziemców jako kompetentna instytucja w niedostatecznym stopniu zbadał wypłacalność poręczycieli i odpowiednio ich nie pouczył. Adwokat Mahlberg ma nadzieję, że wyrok sądu w Kolonii będzie miał charakter sygnału także dla innych krajów związkowych i zdejmie z tysięcy poręczycieli nakazy zapłaty.