1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Porażka Theresy May w Izbie Gmin. Co dalej z brexitem?

15 stycznia 2019

Izba Gmin ogromną większością odrzuciła umowę brexitową wynegocjowaną przez premier Theresę May. Donald Tusk podpowiada rezygnację z brexitu.

England Brexit Theresa May
Zdjęcie: Reuters TV

Przegrana Theresy May była pewna, ale w Brukseli we wtorek wieczorem z niepewnością wyczekiwano skali porażki brytyjskiej premier w Izbie Gmin. Gdyby May przegrała głosowanie co do wynegocjowanej w listopadzie umowy brexitowej o nie więcej niż sto głosów, to byłyby – jak w Brukseli przekonywali jej stronnicy - niemałe szanse na jej wygraną przy powtórce głosowania po błyskawicznym uzyskaniu „ustępstw” ze strony Unii. Nie dotyczyłyby głównych założeń umowy rozwodowej, ale w towarzyszącej jej „deklaracji politycznej” o przyszłych stosunkach UE-Londyn można by szybko poczynić pewne doprecyzowania, by przekonać część brytyjskich posłów. Jednak wtorkowa klęska May stosunkiem 432 do 202 głosów zdaje się przekreślać te rachuby.

„Jeśli umowa jest niemożliwa, a nikt nie chce [brexitu] bez umowy, to kto wreszcie zdobędzie się na odwagę, by powiedzieć, jakie jest jedyne pozytywne rozwiązanie?” – tak Donald Tusk komentował we wtorek (na Twitterze) wyniki głosowania w Izbie Gmin, jasno sugerując rezygnację Brytyjczyków z brexitu jako jedynie rozsądne wyjście z impasu. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker wzywał Londyn do jak najszybszego wyjaśnienia dalszych zamiarów. A wtórował rzecznik Tuska zapewniając, że 27 krajów Unii zachowa jedność co do brexitu. To wynik konsultacji Tuska ze stolicami państw Unii, które prowadził telefonicznie w godzinach poprzedzających werdykt Izby Gmin.

Irlandzka kość niezgody

Najbardziej zapalnym dla Brytyjczyków punktem umowy brexitowej jest irlandzki „bezpiecznik” (backstop), który skazuje Wlk. Brytanię na unię celną z UE oraz wprowadza odrębny status Irlandii Płn. w Zjednoczonym Królestwie (m.in. co do respektowania unijnych standardów) aż do czasu wymyślenia innego sposobu na uniknięcie pobrexitowych kontroli granicznych i celnych między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. I choć brexit bez ratyfikowania żadnej umowy rozwodowej też ostatecznie musiałby doprowadzić do kontroli wewnątrzirlandzkich, to Dublin – jak tłumaczy jeden z unijnych dyplomatów – „nie pęka” i obecnie nie szykuje się do dania reszcie Unii zielnego światła do rezygnacji lub czasowego ograniczenie „bezpiecznika”. A pozostałe kraje UE wciąż trwają w tej kwestii mocno po stronie Irlandii.

May przemawia w Izbie GminZdjęcie: Reuters

Dynamika brytyjskiej polityki jest tak trudna do przewidzenia, że Bruksela z autentyczną niepewnością czeka, co teraz zaproponuje premier May (o ile zgodnie z oczekiwaniami przetrwa środowe głosowanie wotum nieufności). Jeśli w Wlk. Brytanii miałoby dojść do powtórnego referendum w sprawie brexitu lub do przyspieszonych wyborów z wyjściem z Unii jako głównym ich tematem, Brytyjczycy potrzebowaliby odsunięcia obecnej daty brexitu przewidzianego na 29 marca. A gdyby Londyn dokonał zmiany swej obecnej wizji przyszłych stosunków z Unią (przejście do wariantu z bardzo „miękkim brexitem” z udziałem w unijnym rynku wewnętrznym w zasadzie anulowałby problem irlandzkiego „bezpiecznika”), też mogłoby braknąć czasu na renegocjacje „deklaracji politycznej” i jej zatwierdzenie przez Izbę Gmin.

Unijny traktat pozwala na odroczenie brexitu na wniosek Wlk. Brytanii i za zgodą wszystkich pozostałych krajów Unii. Jeśli Londyn przedłoży Brukseli konkretny plan i cel odroczenia rozwodu (np. referendum lub mocne zmiękczenie „brexitu”), to doraźnie zwołany szczyt UE – jak wynika z konsultacji Brukseli z krajami Unii  - zgodzi się na odłożenie brexitu. Co więcej, w Unii już od dłuższego czasu trwają techniczne przygotowania do takiego planu.

Problem z eurowyborami

Po majowych eurowyborach bez udziału Wlk. Brytanii nowy Parlament Europejski zbierze się dopiero na początku lipca, więc przedłużenie rokowań brexitowych do tego czasu nie byłoby ogromnym problemem prawnym. Gdyby miało to potrwać znacznie dłużej albo dopiero w lipcu okazałoby się, że ostatecznie nie będzie brexitu, to w Wlk. Brytanii przeprowadzono by wybory uzupełniające do europarlamentu. Wprawdzie część brytyjskich miejsc już w maju zostanie rozdzielona pomiędzy inne kraje (jedno dla Polski, żadnego dla Niemiec), ale - jak przekonują unijni prawnicy – i z tego kłopotu  „znalazłoby się jakieś wyjście”.

Ponadto Brytyjczycy dzięki grudniowemu orzeczeniu unijnego Trybunału w Luksemburgu mają jedno wyjście bezpieczeństwa – mogą w ostatniej chwili, przykładowo w połowie marca, jednostronnie wycofać wniosek o brexit. Niektórzy unijni eksperci obawiają się, że Londyn może wykorzystać to taktycznie – wycofa wniosek, a potem znów go złoży i tym samym zgodnie z traktatem UE zyska dodatkowe dwa lata na negocjacje brexitowe. Ale dziś wydaje się, że na takie ryzykowne zagrywki nie pozwoliliby brytyjscy wyborcy.

Juncker po głosowaniu Izby Gmin ogłosił, że wzrosło ryzyko brexitu bez umowy, czyli rozwodu chaotycznego, szalenie kosztownego dla Londynu, ale i dotkliwego gospodarczo dla reszty Unii. Ale Bruksela ma nadzieję, że m.in. reakcje rynków finansowych będą teraz pchać Brytyjczyków do uniknięcia takiego scenariusza.