1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
PanoramaNiemcy

Powódź w Niemczech. Po tygodniach deszczu nadciąga mróz

Anna Widzyk opracowanie
7 stycznia 2024

Po kilku deszczowych tygodniach nadciągający nad Niemcy mróz może ułatwić walkę ze skutkami powodzi na północy kraju. Sytuacja pozostaje jednak trudna.

Zalane okolice Etelsen w Dolnej Saksonii
Zalane okolice Etelsen w Dolnej SaksoniiZdjęcie: Christian Charisius/dpa/picture alliance

Sytuacja powodziowa w kilku regionach Dolnej Saksonii pozostaje napięta, a na służbie pozostają tysiące ratowników Federalnej Agencji Pomocy Technicznej (THW), strażaków i policjantów – poinformował rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Hanowerze, stolicy kraju związkowego. W weekend w wielu miejscach stan wody przekraczał najwyższy zgłaszany poziom. Jak podała ARD, z powodu krytycznej sytuacji w Oldenburgu władze rozważają wysadzenie wału przeciwpowodziowego na rzece Hunte.

Tymczasem prognozy meteorologiczne dają nadzieje na złagodzenie sytuacji. Nad Niemcy nadciąga mroźne i suche powietrze, które sprowadza front wysokiego ciśnienia. Niemiecka Służba Meteorologiczna (DWD) w Offenbach podała w niedzielę (07.01.2024), że w nadchodzącym tygodniu poziom wód może zacząć spadać, zaś minusowe temperatury mogą pomóc w ustabilizowaniu wałów przeciwpowodziowych. Jednak eksperci ostrzegają, że w przypadku już zalanych pól i domów mrozy mogą jeszcze zwiększyć szkody.

– To, czy mróz ma pozytywny czy negatywny wpływ na stabilność wałów przeciwpowodziowych, zależy od konkretnego przypadku – powiedziała niemieckiej agencji prasowej DPA Anne Rickmeyer, dyrektorka Dolnosaksońskiej Agencji Gospodarki Wodnej, Obrony Wybrzeża i Ochrony Przyrody (NLWKN). Według niej mróz może wzmocnić groblę, dzięki czemu będzie stabilniejsza i nieprzepuszczalna dla gromadzącej się wody. Jednak w wielu miejscach poziom wody jest nadal zbyt wysoki i woda napiera na wały.

– Jeśli woda za groblą jest stosunkowo ciepła, część grobli znajdująca się pod poziomem wody nie zamarznie, co oznacza, że mróz nie wywrze pozytywnego wpływu – wyjaśniła Rickmeyer.

Powódź w Lilienthal koło BremyZdjęcie: Sina Schuldt/dpa/picture alliance

Zagrożone pola i budynki

Dla rolników problemem jest to, że przez wodę, która wciąż stoi na zalanych polach, mróz nie może dotrzeć do gleby. – Mróz jest zwykle błogosławieństwem dla ziemi – powiedział DPA Christoph Tebbe z Instytutu Bioróżnorodności im. Thuenena w Brunszwiku. Zwykle w wyniku mrozu gleba zostaje spulchniona, ale nie wtedy, gdy jest pod wodą.

– Gleba nie może się zregenerować przez zimę, gdy jest zbyt zwarta, co oznacza, że na wiosnę nie będzie mogła wchłaniać więcej wody, co z kolei może mieć negatywny wpływ na uprawy – wyjaśnił ekspert.

Połączenia skutków powodzi i mrozu obawiają się przede wszystkim właściciele zalanych domów. Zawilgocony mur łatwiej ulega uszkodzeniu. – Gdy woda zamarza, zwiększa objętość o dziesięć procent –  mówi DPA prof. Norbert Gebbeken, ekspert w dziedzinie analizy strukturalnej na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium. To zaś może generować tak wysokie ciśnienie, że materiał lub komponenty są faktycznie niszczone; zwłaszcza jeśli części budynku są już wilgotne.

Niemcy. Trwa walka z żywiołem

01:07

This browser does not support the video element.

Skutki regulacji rzek

W ocenie Christiana Woltera z Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego im. Leibniza w Berlinie przyczyną tak intensywnych powodzi, które dotknęły Dolną Saksonie i inne części północnych Niemiec, jest osuszanie terenów zalewowych wzdłuż rzek.

– Jeśli spojrzymy na przykład na raport i przeczytamy, że ponad 70 procent terenów zalewowych wzdłuż rzek już nie istnieje, oczywiście oznacza to również, że już nie istnieje ponad 70 procent historycznych obszarów retencyjnych, przez które mogła przepływać woda. To z pewnością stwarza lokalne problemy z powodziami – powiedział Christian Wolter w rozmowie z portalem telewizji publicznej ARD, tagesschau.de.

Zdaniem eksperta często zapomina się o tym, że ochrona przeciwpowodziowa zaczyna się już w górnym brzegu rzeki. – Regulowane są nie tylko duże drogi wodne, ale także wiele rzek w górnych biegach, by jak najszybciej odprowadzać opady w górach. A im prostsze są małe dopływy, tym szybciej fala wodna naturalnie dotrze do dolnego biegu, czyli do obszarów położonych w dole rzeki. A jeśli dzieje się to bardzo szybko, mieszkańcy nad dolnym biegiem rzeki mają niewielkie szanse na reakcję – tłumaczył ekspert. Jego zdaniem zamiast budować wyższe i mocniejsze wały, należałoby pozwolić na regenerację rzek i terenów zalewowych.

(DPA, ARD/widz)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>