1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Poważny problem stolicy Niemiec. Uchodźcy, imigranci i marihuana

Aleksandra Jarecka2 grudnia 2013

Berlińczycy z napięciem śledzą rozwój wydarzeń w dzielnicy Kreuzberg. Od roku na Oranienplatz biwakują uchodźcy, a w Goerlitzer Park handluje się narkotykami.

Youssef und Bashir zeigen am 29.07.2013 im Flüchtlingscamp am Oranienplatz in Berlin am Rande einer Pressekonferenz ihre Unterkunft. Sie möchten auf ihre Situation aufmerksam machen. Bei der Pressekonferenz wurde über die Vorwürfe von Sexismus und einer angeblichen Vergewaltigung diskutiert. Foto: Britta Pedersen/dpa
Obóz uchodźców na OranienplatzZdjęcie: picture-alliance/dpa

Monika Herrmann (Zieloni), nowa burmistrz berlińskiej dzielnicy Kreuzberg, zdążyła się już przyzwyczaić do skandalizującej atmosfery. Właśnie walczy o sprawy, które tak naprawdę nie do niej należą. Chodzi o europejską politykę wobec uchodźców, chodzi też o prawo azylowe oraz obowiązki rezydenta, czyli problemy, które powinny być rozwiązane na poziomie federalnym.

Obóz dla uchodźców

Okazuje się, że od roku uchodźcy z całych Niemiec w proteście przeciwko dotychczasowej polityce rządu wcale nie udają się pod Bundestag. Miejscem protestu stała się łąka na berlińskim Oranienplatz w dzielnicy Kreuzberg, gdzie od roku uchodźcy biwakują pod namiotami. Protest trwający w warunkach urągających ludzkiej godności, rozgrywa się tuż pod nosem władz, nie pozwalając jej patrzeć w inną stronę.

Burmistrz Monika Herrmann jest odpowiedzialna za uchodźców pochodzących najczęściej z Afryki, którzy przybyli do Europy docierając najpierw na Lampeduzę na Morzu Śródziemnym. Monika Herrmann nie może spełnić politycznych żądań uchodźców. Może je jedynie przekazać dalej, bo odpowiadają one w większości jej własnym przekonaniom.

Uchodźcy z Afryki obozują w sercu BerlinaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Niekończący się stres

W niedzielę tydzień temu doszło na terenie obozu na Oranienplatz do demonstracji. Na policjantów posypał się deszcz butelek i kamieni. W ostatnią środę 250 demonstrantów wtargnęło do urzędu dzielnicowego zakłócając obrady dotyczące nielegalnego obozowiska. Senator Berlina Frank Henkel (CDU) domaga się obecnie od władz Kreuzbergu, by obóz uchodźców zlikwidowano, i jeśli zajdzie potrzeba, nawet z użyciem siły do 16 grudnia.

Tymczasem Monika Herrmann nie ma pojęcia, gdzie uchodźcy mieliby się podziać. Dlatego obawia się rozruchów. - Chciałabym rozwiązać ten problem bez walk - oznajmiła burmistrz.

Tym bardziej, że rozruchów na Kreuzbergu nie da się wykluczyć. Ultra prawicowcy już cieszą się na zamieszki na terenie obozu. Od dłuższego czasu mają oni wielki wpływ na uchodźców, nakłaniając ich do spontanicznych demonstracji i protestów. Zamieszki i wyzwiska nie są niczym nowym dla urzędu dzielnicowego na Kreuzbergu. Monika Herrmann będąca wcześniej radcą miejskim ds. młodzieży zna doskonale swą dzielnicę.

Tymczasem zdaniem politycznych przeciwników z obozu CDU Kreuzberg oraz Friedrichshain stają stopniowo dzielnicami bezprawia, w których każdy może robić, co chce.

Kafejka z marihuaną

Monika Hermann (Zieloni) burmistrz dzielnicy KreuzbergZdjęcie: imago/Caro

Zdaniem konserwatywnych Berlińczyków to kolejny ekscentryczny pomysł władz z Kreuzbergu. Miałaby powstać na wzór i podobieństwo kafejek w Amsterdamie, tzw. coffeeshopów. Kreuzberg walczy od dawna i bezskutecznie w parku Goerlitzer Park z handlem narkotykami. W pierwszych 9 miesiącach bieżącego roku policja przeprowadziła tam aż 113 obław. - Dlatego musimy szukać nietypowych rozwiązań - tłumaczy burmistrz Monika Herrmann. Coffeeshop, w którym można byłoby kupić legalnie marihuanę, pokrzyżowałby mocno interesy dostawcom narkotyków. Wg informacji Federalnego Instytutu Leków i Wyrobów Medycznych byłaby to pierwsza legalna kafejka tego typu w Niemczech. Ponieważ jednak sprzedaż narkotyków jest zabroniona, władze Kreuzbergu potrzebowałyby specjalnego zezwolenia.

DPA/ Alexandra Jarecka

Red.odp.: Bartosz Dudek