Prąd made in Sahara
22 czerwca 2012Pustynny prąd obniży cenę energii elektrycznej w Europie o 40 procent – mówi ekspert Desertec, Florian Zickfeld. Budowa parków wiatrowych i słonecznych oraz sieci energetycznej kosztować ma około 400 miliardów euro. Do tego – przekonuje dyrektorka Dii, Aglaia Wieland – projekt „zwiększy bezpieczeństwo energetyczne“ w Europie. Projekt Desertec to nie mrzonka nawiedzonych guru; za nim stoi poważny kapitał, jak Munich Re, Siemens czy E.on. Konsorcjum chce importować z Afryki do roku 2050 około 20 procent zaopatrzenia energetycznego.
Ceny energii rosną
Dwie pierwsze elektrownie słoneczno-wiatrowe (o mocy 250 megawatów) mają niebawem zostać zbudowane w Maroku i wejść do sieci w 2014 roku. Na razie jednak wiele zakładów energetycznych podnosi ceny. W tym także i pustynni inwestorzy: sześć z siedmiu regionalnych filii E.on już 1 czerwca podniosło w Niemczech ceny o 4 do 7 procent. Większość zakładów energetycznych usprawiedliwia podwyżki cen wzrostem kosztów. I tak wzrosły regulowane przez państwo ceny przesyłu energii do odbiorców detalicznych. Do tego wszystkiego na wzrost cen przełożył się dodatkowo wprowadzony podatek na energochłonny przemysł.
Wiatr w żagle
Desertec w tej sytuacji nabiera wiatru w żagle. To nie tylko projekt gospodarczy, lecz i społeczny – zapewnia pomysłodawca pustynnego prądu, Gerhard Knies. Tym bardziej, że podobne instalacje już istnieją - w USA i w Hiszpanii. Przesyłanie prądu pociągnie za sobą tylko nieznacznie straty energii – przekonuje – do tego miejscowa ludność zyska zajęcie, a wpływy z energii zasilą miejscową gospodarkę. Unia Europejska obiecała na zamek z piasku wyasygnować 30 milionów euro na realizację projektów pilotażowych w Maroku i w Egipcie. Pozostaje do zapłacenia 399 miliardów 970 milionów euro. No i nadzieja, że burze piaskowe omijać będą baterie społeczne.
ag / Andrzej Paprzyca
red. odp.: Bartosz Dudek