1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
MediaEuropa

Praca dziennikarzy na Białorusi. „Jak na polu minowym”

Bogdana Aleksandrowska | Markian Ostapczuk
29 listopada 2020

Niezależni dziennikarze są bici i zamykani, często pod zarzutem udziału w protestach – mówi wiceszef Białoruskiego Związku Dziennikarzy Borys Gorecki w rozmowie z DW.

Białoruska policja legitymuje dziennikarzy podczas protestów w Mińsku
Białoruska policja legitymuje dziennikarzy podczas protestów w Mińsku Zdjęcie: Natalia Fedosenko/ITAR-TASS/Imago Images

Podczas wielomiesięcznych protestów, wywołanych ostatnimi wyborami prezydenckimi na Białorusi, tamtejsze władze wzięły na celownik niezależne białoruskie media. Ich dziennikarze są osadzani w aresztach pod zarzutem rzekomych udziałów w protestach. Są bici, niszczy się ich sprzęt, odbiera akredytacje i wytacza procesy.

Od początku roku niezależny Białoruski Związek Dziennikarzy zarejestrował ponad 500 przypadków naruszenia praw dziennikarzy. Chwilowo w aresztach przebywa ich ponad 20. O sytuacji niezależnych mediów na Białorusi Deutsche Welle rozmawiała z wiceszefem Związku Borysem Goreckim.

Jak wygląda obecnie praca dziennikarzy na Białorusi?

Borys Gorecki: Jak przeprawa przez pole minowe. Dziennikarze są zatrzymywani w czasie protestów, które relacjonują i przetrzymywani przez wiele dni. Trafiają też za kraty z powodu publikowanych artykułów, wytacza się im procesy.

Władze robią wszystko, by ograniczyć działalność prasy. Zablokowano ponad 100 stron internetowych, w tym także tych należących do mediów. Największemu portalowi internetowemu w kraju odebrano niedawno status prasy.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

I choć blokady w Internecie da się jeszcze obchodzić, to czymś niemożliwym jest drukowanie gazet bez własnych maszyn. Wiele gazet nie może się już ukazywać, to bardzo smutne. Poza tym utrudnia się pracę korespondentów zagranicznych. Po prostu nie daje się im akredytacji. Znamy 105 takich przypadków. 2 października białoruski MSZ anulował wszystkie akredytacje, a nowe przyznaje bardzo wybiórczo, głównie mediom rosyjskim. Większość zagranicznych dziennikarzy nie dostała nowych akredytacji (w tym korespondent Deutsche Welle – red.).

Protesty w Mińsku Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo

Które z tych ponad 500 przypadków określiłby pan jako najpoważniejsze?

Najgorszy przypadek to strzały oddane w kierunku dziennikarki gazety „Nasza Niwa” Natalii Łubniewskiej. Żołnierz musiał wiedzieć, do kogo strzela, bo dziennikarka miała kamizelkę prasową. Poza tym została trafiona z kilkudziesięciu metrów. To wyraźne przestępstwo. Źle wygląda także sytuacja dziennikarzy w aresztach, którzy są bici. Wobec dziennikarzy stosowana jest przemoc fizyczna.

Przeciwko dziewięciorgu z naszych koleżanek i kolegów prowadzone jest postępowanie karne. Zarzuca się im organizowanie protestów, choć jedynie je transmitowali.

Jak reagujecie na przemoc wobec dziennikarzy?

Nie wolno przyzwyczaić się do takiej sytuacji. Władze zrobiły wszystko co mogły, aby pozbyć się dziennikarzy z ulic. Przy niemal każdej akcji dochodzi do zatrzymań dziennikarzy. Niektórzy zaczynają rezygnować z nagrywania protestów, bo to niebezpieczne. Inni przestali nosić kamizelki z napisem „Prasa”, bo przez to zwracają na siebie uwagę i mogą zostać zatrzymani. Ale wielu dziennikarzy nadal nagrywa i relacjonuje, mimo nacisków i represji.

Borys Gorecki z Białoruskiego Związku Dziennikarzy Zdjęcie: privat

Czy dziennikarze podejmują jakieś kroki, aby zapewnić sobie większe bezpieczeństwo?

Wiele mediów prosi zwykłych ludzi, aby wpuszczali dziennikarzy do mieszkań, na balkony, skąd mogą bezpiecznie relacjonować, bez przebywania na ulicy. Ale to nie zawsze działa. Dziennikarki Biełsatu zatrzymano w mieszkaniu, z którego nadawały. Siły porządkowe po prostu wdarły się do środka.

W czasie protestów na Białorusii regularnie odłączany jest mobilny internet. Od 9 do 11 sierpnia w ogóle nie było dostępu do sieci. Jak dziennikarze publikują w takich warunkach?

Dziennikarze będący „w akcji" zawsze próbują znaleźć WLAN. To znaczy, że najpierw coś nagrywają, a potem starają się znaleźć kawiarnię albo mieszkanie z dostępem do internetu, skąd mogą wysłać swoje zdjęcia czy filmy. Wiele mediów poprosiło ludzi mieszkających na parterze, aby udostępniali swój WLAN. To działa, choć oczywiście wszystko odbywa się wolniej.

Informacje o tym dokąd zmierzają demonstranci i co się właśnie dzieje przekazywane są także przez telefon. Ale to niebezpieczne dla dziennikarzy. Oleg Grudziłowicz relacjonował w ten sposób jeden z protestów. Władze to wykryły, przyszły do niego do domu i wsadziły na 15 dni do aresztu.

Białoruskie służby porządkowe wyłapują uczestników protestów w Mińsku Zdjęcie: AP/picture alliance

Niedawno Białoruski Związek Dziennikarzy dost od rządów Kanady i Wielkiej Brytanii pierwszą Nagrodę Wolności Prasy. Co to wyróżnienia dla was oznacza?

Jesteśmu bardzo wdzięczni Kanadzie i Wielkiej Brytanii, że wspierają białoruskie dziennikarstwo w tych trudnych chwilach. Nie jest to wsparcie tylko dla naszego Związku, ale dla wszystkich białoruskich dziennikarzy. Jest bardzo istotne, aby informacje o tym, jak prześladowana jest prasa w naszym kraju rozchodziły się po całym świecie. Im więcej uwagi świat poświęca temu, że dziennikarze na Białorusi są bici i aresztowani, tym większe jest nasze bezpieczeństwo.

Kiedy dochodzi do naruszeń prawa, co może robić wasz Związek? Jak możecie wspierać dziennikarzy?

Prawne wsparcie i ochrona dziennikarzy było od początku jednym z naszych najważniejszych zadań. Niestety teraz niewiele już pomaga, bo na Białorusi nie obowiązują już żadne przepisy. Można udowadniać wiele razy, że działa się zgodnie z prawem, ale dziennikarze i tak są skazywani za rzekomy udział w protestach, nawet jeśli przebywali tylko w pokoju hotelowym i stamtąd nagrywali ich przebieg.

Jednocześnie zdarzają się sytuacje, w których – dzięki naszym prawnikom – udaje się pomóc dziennikarzom w uniknięciu aresztowania. Poza tym ważne jest wsparcie psychologiczne i medyczne. Zdarzają się też bardzo niecodzienne problemy. Sami dowozimy czasami paczki z żywnością dla dziennikarzy siedzących w areszcie śledczym, którzy nie mają rodzin na Białorusi. Zdarza się także, że ich sprzęt został skonfiskowany. Staramy się wtedy pomagać.

Rozmawiała Bogdana Aleksandrowska

Białoruś. Do protestujących dołączyli artyści

03:46

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej