Praca. Mieli godnie zarabiać, wylądowali na bruku
3 kwietnia 2023Na pracę, do której nie potrzeba znajomości języka niemieckiego, skusiła się m.in. para Polaków, pan Marcin i jego partnerka pani Mirella. W Niemczech są już od roku, ale wcześniejsze umowy o pracę były albo na czas określony, albo firma cięła koszty i znaleźli się wśród zwalnianych pracowników. Kolejnym ich zajęciem miała być praca w magazynie – jak zapewniają, w informacji o zatrudnieniu nie było mowy o znajomości języka niemieckiego.
– Dopytywaliśmy jeszcze, czy na pewno nie musimy znać niemieckiego i zapewniano nas, że nie – opowiada pani Mirella.
Nowa praca wiązała się z przeprowadzką do innego miasta, a pracodawca miał zapewnić mieszkanie służbowe. Para zdecydowała się więc podjąć tego zajęcia. Na miejscu okazało się, że język niemiecki jest niezbędny, a służbowe mieszkanie, do którego właśnie zdążyli się wprowadzić, muszą jak najszybciej opuścić.
– Wylądowaliśmy na ulicy – mówi pani Mirella. – Mieszkamy teraz w noclegowni dla bezdomnych w Hanowerze i szukamy pracy. Jak dotąd bezskutecznie.
Bez mieszkania nie ma pracy
Pobyt w noclegowni dla bezdomnych nie ułatwia znalezienia płatnego zajęcia.
– Mieliśmy mieć w jednej z firm dzień próbny. Przyjechaliśmy z bagażami, śpiworami, bo w schronisku nie możemy tego wszystkiego zostawić. Jak nas zobaczyli z bagażem, to powiedzieli, że dopiero jak znajdziemy sobie mieszkanie, to możemy podjąć u nich pracę. Zostaliśmy odesłani z kwitkiem.
Innym pracownikiem, który znalazł się w tarapatach, jest pan Igor. Do Niemiec przyjechał niedawno ze swoją partnerką. Oboje pracowali dla firmy logistycznej jako pracownicy okresowi – do czasu pierwszej wypłaty.
– Okazało się, że za miesiąc pracy zarobiłem nieco ponad 600 euro. Ale nie dostanę tych pieniędzy – po odliczeniu kosztów zakwaterowania miałem jeszcze dopłacić firmie 67 euro – mówi pan Igor. – Wylądowaliśmy na ulicy, bez pieniędzy i mieszkania.
Pomoc poszkodowanym
Oszukanym pomaga Sylwia Jasion z organizacji SeWo w Hanowerze, która wspiera bezdomnych i osoby w trudnej sytuacji. Organizuje im nocleg w noclegowni dla bezdomnych, ale kieruje także do odpowiednich poradni, które przejmują sprawy i reprezentują interesy poszkodowanych w sporach z pracodawcą. Zdaniem Sylwii Jasion podobnych przypadków, jak opisane, jest w ostatnim czasie coraz więcej.
– Tylko w jednym tygodniu zgłosiło się do mnie pięć osób, które zostały bez niczego i wylądowały na ulicy – mówi Sylwia Jasion w rozmowie z DW. – Siedem lat pracuję w tej branży i widzę, że coraz więcej młodych ludzi wpada w tarapaty. Wcześniej aż tak wielu przypadków nie było.
Jak mówi pracowniczka organizacji SeWo, problem występuje w całych Niemczech i dotyczy nie tylko Polaków, ale także migrantów zarobkowych z Rumunii czy Bułgarii.
– Nie wiem, czy to obecny kryzys sprawia, że więcej osób jedzie do Niemiec w ciemno, albo nie sprawdza umów? – zastanawia się Jasion. – Jest w tym swego rodzaju naiwność, ale też brak znajomości języka i przepisów prawa pracy. Ludzie nie wiedzą np., że w Niemczech mogą legalnie zostać zwolnieni przez pracodawcę podczas przebywania na zwolnieniu lekarskim. Wystarczy, że ktoś zachoruje na grypę i umowa nie jest przedłużana.
Ogólnoniemiecki problem
Obserwacje Sylwii Jasion w dużej mierze potwierdza Katarzyna Zentner z organizacji Arbeit und Leben w Hanowerze. Do pięciu poradni tej instytucji na terenie Dolnej Saksonii rocznie trafia 3,5 tysiąca spraw. Zwykle dotyczą Polaków, Rumunów i Bułgarów. Podobne poradnie istnieją w całym kraju.
– To problem ogólnoniemiecki, a nadużycia zdarzają się we wszystkich branżach: budownictwie, rolnictwie, spedycji, zakładach mięsnych czy opiece nad seniorami – mówi DW Katarzyna Zentner. – Najczęściej mamy do czynienia z trzema rodzajami spraw: brakiem wypłaty lub nieadekwatną stawką, nieodpowiednią umową o pracę lub bezpodstawnym wypowiedzeniem.
Więcej zwolnień
Zdaniem doradczyni z organizacji Arbeit und Leben wszystkie tego typu problemy występują od lat. Tym, co w ostatnim czasie się zmieniło, jest nastomiast rosnąca liczba zwolnień pracowników.
– Firmy oszczędzają i widać, że coraz częściej dochodzi do wypowiedzeń umów o pracę. Nierzadko są to wypowiedzenia natychmiastowe albo bez podania przyczyny – opowiada Zentner.
Prowadzone przez organizację sprawy często trafiają do sądu pracy. W przypadku umów zawieranych w Polsce przez agencje pośredniczące poradnia informuje także polską Państwową Inspekcję Pracy.
– Często udaje się pomóc, dlatego zawsze warto walczyć o swoje prawa – podkreśla Katarzyna Zentner. – Chociaż Polacy należą do tych narodowości, które nie boją się upomnieć o swoje. Trochę gorzej wygląda to w przypadku pracowników z Rumunii, a najrzadziej walczą Bułgarzy.