1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pracownicy transgraniczni: Bawaria pozostaje nieugięta

25 stycznia 2021

W poniedziałek rano zmierzający do Bawarii pracownicy transgraniczni z Czech czekali na granicy nawet cztery godziny. Musieli bowiem posiadać testy zrobione nie dawniej niż 48 godzin przed jej przekroczeniem.

Granica czesko-niemiecka
Granica czesko-niemieckaZdjęcie: Armin Weigel/dpa/picture alliance

Od północy z soboty na niedzielę 24 stycznia Czechy wraz z dwoma tuzinami innych państw stały się dla Niemiec obszarem wysokiego ryzyka zachorowania na Covid-19. Przyjeżdżający z takich miejsc objęci są w Niemczech szczególnie ostrymi rygorami. Dotyczy to także pracowników transgranicznych, którzy do tej pory cieszyli się przywilejami niedostępnymi dla innych podróżujących.

Na przykład Bawaria w ogóle nie wymagała od nich robienia testów od końca listopada do połowy stycznia. Od 18 stycznia musieli je znów mieć, ale wystarczył jeden test na tydzień. Jednak teraz, o ile codziennie przekraczają granicę, będą musieli je powtarzać co dwa dni.

Kolejki na granicach Bawarii

Ponieważ w ciągu weekendu możliwości testowania są ograniczone, znakomita większość przełożyła wykonanie testu na poniedziałek rano w jednym z punktów pobrań na granicy. W efekcie niemal przed wszystkimi przejściami do Bawarii drogi były mniej lub bardziej zakorkowane.

Najgorsza sytuacja panowała na południowym zachodzie Czech, zwłaszcza na przejściu Folmava/Furth im Walde, gdzie stało czterysta samochodów, a ich kolejka miała długość dwóch kilometrów. Niewiele lepiej było na przejściu Lískov/Waldmünchen. Tam policja doliczyła się trzystu aut z czekającymi na test kierowcami i pasażerami. Jedynie v Żeleznej Rudzie nie było kolejek, dlatego że w graniczącym z nią mieście Bayerisch Eisenstein uruchomiony została stacja wykonująca szybkie testy antygenowe. Na parkingu przed nią dziennikarze naliczyli około stu samochodów

Bawarska policjaZdjęcie: Matthias Balk/dpa/picture alliance

Wprawdzie na innych przejściach po stronie niemieckiej też znajdowały się punkty odbioru i pracownicy z Czech mogli także tam się bezpłatnie przetestować, ale tam były wykonywane jedynie testy PCR. Na ich wynik trzeba zaś czekać wiele godzin, a praktycznie do następnego dnia. Na to zaś większość pracowników transgranicznych nie mogła sobie pozwolić.

W Saksonii bez problemów

Im dalej na północ, tym było lepiej. W cierpliwość trzeba było się wprawdzie jeszcze uzbroić na przejściach Rozvadov/Waidhaus i Pomezí nad Ohrzí/Schirnding, ale tam czas oczekiwania był znacznie krótszy.

Nie było natomiast żadnych kolejek na przejściach z Saksonią, której rząd poszedł na ugodę z Czechami i zaakceptował kompromis, zaproponowany przez czeskiego premiera Andreja Babisza kanclerz Angeli Merkel, by wykonywać dwa testy na tydzień, z których jeden sfinansuje strona czeska, a drugi niemiecka. Saksonia zgodziła się na takie rozwiązanie.

Bawaria zapłaci

Punkty poboru na granicy z Bawarią działały od 5 do 8 rano, a potem od 13 do 16. W ciągu dnia sytuacja się polepszyła, za to wzrosła liczba połączeń telefonicznych na linii Praga-Monachium. Przedstawiciele obu państw starali się nie dopuścić do kolejnych poniedziałkowych zatorów.

Premier Czech Andrej BabiszZdjęcie: Michaela Rihova/CTK/dpa/picture-alliance

Przede wszystkim rozmawiali ze sobą szefowie obu rządów. Andrejowi Babiszowi nie udało się jednak przekonać swego rozmówcy do kompromisu podobnego jak ten, który zawarł z premierem Saksonii Michaelem Kretschmerem. Markus Söder nie ustąpił, testy trzeba będzie trzeba powtarzać do dwa dni.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Lepiej poszło z innym problemem. Obywatelom Czech przysługuje mianowicie jeden bezpłatny test na pięć dni. Za następne dwa musieliby płacić. Ale już im to nie grozi. – Udało się osiągnąć porozumienie ze stroną bawarską, że rząd czeski zapłaci za jeden test w tygodniu, a bawarski za pozostałe – powiedziała DW Kristina Larischová, konsul generalna Republiki Czeskiej w Monachium.

Szybkie testy także w Niemczech

W poniedziałek po południu zdzwonili się z kolei szef czeskiej dyplomacji Tomász Petrzíczek i bawarska minister do spraw europejskich Melanie Huml, która w monachijskim rządzie zasiada już od 2007 roku. – W tym czasie stała zarówno na czele resortu pracy, jak i zdrowia, a z zawodu jest lekarką. W kwestiach opieki zdrowotnej jest zatem bardzo dobrze zorientowana – podkreśla Larischová.

Petrzíczek i Huml uzgodnili, że obie strony będą uważnie obserwować rozwój w następnych dniach. – I będą starać się tę operację tak rozłożyć w czasie, by już się nie powtórzyła sytuacja, kiedy to w tej samej chwili wszyscy jadą na testy – mówi czeska konsul generalna w Monachium. 

Obie strony będą się też starać zwiększyć możliwości prowadzenia testów, szczególnie antygenowych. Czesi uruchomili już w ciągu minionego weekendu wielkie punkty odbioru w Pomezí nad Ohrzí i w Chebie. Podobne mają powstać po stronie po niemieckiej, która do tej pory stosowała niemal wyłącznie testy PCR. – To zaś umożliwi pracownikom transgranicznych wykonanie testu w drodze z pracy do domu, tak by następnego dnia mogli z nimi spokojnie przekroczyć granicę – ma nadzieję Kristina Larischová.

Home office, czyli praca pod nadzorem

03:12

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat