Prasa: AfD chce innej pamięci o wojnie i nazizmie
5 maja 2025
„AfD chce, aby Niemcy inaczej upamiętniali czasy nazizmu. Większy nacisk powinien być położony na własne ofiary" - czytamy w poniedziałek (05.05.25) w niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ).
Gazeta opisuje niedawne obchody 80. rocznicy krwawej bitwy o wzgórza Seelow, gdzie w ostatnich tygodniach drugiej wojny światowej Wehrmacht bronił się przed nacierającą ze wschodu Armią Czerwoną.
Jak czytamy, politycy AfD fotografowali się tam przy pamiątkowym kamieniu a potem rozsyłali zdjęcia w komunikatorze Telegram, przekonując, że pamięć o historii Niemiec musi być „szczera, godna i pełna". Działacze partii mieli pisać, że historia nie należy do Zielonych, tylko do wszystkich.
Koniec z „pedagogiką wstydu"
„Czy Zieloni zaszczepili swoim rodakom 'niepatriotyczną' postawę? Czy Niemcy zostali pozbawieni dumy ze swojej historii z powodu zbrodni narodowego socjalizmu? Te pytania są obecnie ponownie przedmiotem debaty" - zauważa FAZ.
Autorzy tekstu piszą, że AfD chce, aby na pierwszym miejscu w niemieckiej pamięci o wojnie znajdowały się straty i cierpienie samych Niemców. Przypominają liczne kontrowersyjne wypowiedzi kluczowych polityków partii, którzy w ostatnich latach „przesuwali granicę tego, co można powiedzieć".
Chodzi między innymi o wypowiedź Alexandra Gaulanda, który stwierdził, że rządy Hitlera i nazistów to tylko „ptasi kleks" w obliczu ponad tysiącletniej historii Niemiec. Albo o słowa Bjoerna Hoeckego, który otwarcie domagał się zwrotu o 180 stopni w niemieckiej kulturze pamięci, a stojący w centrum Berlina ogromny pomnik ofiar Holokaustu nazwał „pomnikiem hańby".
Gazeta przypomina też o poruszeniu, jakie wywołał ostatnio Maximilian Krah. Ten bardzo popularny na Tiktoku polityk AfD wezwał swoich - często młodych - widzów do tego, aby z podniesioną głową podchodzili do tego, co robili ich przodkowie. Sugerował wręcz, że powinni być traktowani jako wzór do naśladowania, a nie jako przestępcy. „Tak jakby nie było niemieckich zbrodni w czasach narodowego socjalizmu" - dodaje FAZ.
Problem z 8 maja
W ostatnich miesiącach partia zwalczała inicjatywę, aby tegoroczny 8 maja, czyli 80. rocznica zakończenia wojny, który w niektórych landach obchodzony jest oficjalnie jako „dzień wyzwolenia", był jednorazowo dniem wolnym od pracy w Berlinie. AfD przekonuje, że po pierwsze nie ma czego świętować, bo 8 maja to dla Niemiec dzień absolutnej porażki, a po drugie, nie można mówić o wyzwoleniu, skoro wschodnia część kraju stała się inną dyktaturą, tym razem komunistyczną.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
„Jednak sprawa 8 maja ma dla AfD pewien szczególny haczyk. Partia ta ma bliskie związki z Moskwą. Liderzy partii i frakcji parlamentarnych, a także wielu działaczy regularnie pielgrzymowało w ostatnich latach do imperium Putina. Stefan Keuter, zastępca przewodniczącego grupy parlamentarnej AfD, nazwał 'wielką katastrofą' fakt, że Bundestag nie zaprasza Rosji na (tegoroczną - red.) ceremonię upamiętniającą 8 maja" - czytamy w FAZ.
Gazeta dodaje, że AfD przekonuje, że zabiega o odpowiedni balans, gdy chodzi o pamięć o niemieckich stratach i niemieckich winach z czasów wojny. Ale przeczy sama sobie, bo – jak zauważa FAZ – oficjalnie opowiada się za tym, aby na pierwszym miejscu była pamięć o własnych zabitych żołnierzach i cierpieniach własnej ludności cywilnej. Tak jak w innych krajach.