1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: Amerykanie są szczerzy do bólu

Malgorzata Matzke8 lutego 2014

Niemiecka prasa szeroko komentuje w sobotnim wydaniu (8.02.14) faux pas amerykańskiej dyplomatki Victorii Nuland wobec UE.

USA Victoria Nuland
Victoria Nuland nie owija w bawełnęZdjęcie: picture-alliance/dpa

"Leipziger Zeitung"uważa, że "Waszyngton jest już od dawna zniesmaczony nijakością Unii Europejskiej. Jak dalece, widać po wypowiedzi czołowej amerykańskiej dyplomatki Nuland. 'Fuck the EU!'. To nie brzmi ładnie, ale dla amerykańskich polityków jest standardowym sformułowaniem; za to dla kanclerz Merkel jest obelgą. Choć właściwie dlaczego? Mówiąc 'Fuck the EU!', można zebrać w całej Europie pełne aprobaty oklaski. Nie tylko dlatego, że Bruksela w aferze NSA wciąż daje się jeszcze Amerykanom wodzić za nos. Bo czy UE naprawdę zasługuje na więcej respektu? Ale także z innego powodu należałoby przytłumić emocje. Amerykański Departament Stanu znalazł bowiem prawdziwego winnego transatlantyckiego nieporozumienia. 'Jest to kolejne dno rosyjskiej taktyki szpiegowskiej', rozległo się za Atlantykiem. Tak jest, Rosjanie znowu wszystko sfuszerowali swoją akcją podsłuchową”.

"Aj, jajaj, to ciągłe szpiegowanie", wzdycha komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Już nie tylko kanclerze nie mogą być pewni poufności prowadzonych rozmów, ale nawet amerykańska dyplomatka musi liczyć się z tym, że jej rozmowy, włącznie z niecenzuralnymi określeniami mogą dotrzeć do uszu szerokiej opinii publicznej. Jest to żenujące i niegrzeczne. Choć tak naprawdę dla nikogo nie mogło być zaskoczeniem w tym realnie istniejącym świecie, w którym wszyscy wszystkich ochoczo szpiegują; Amerykanie, Rosjanie, ten i ów. Teraz akurat uderzyło w Victorię Nuland, podobnie jak w unijną dyplomatkę z Niemiec, Helgę Schmidt. Podsłuchiwanie jest zabawne dla jednych, idiotyczne dla innych".

"Sueddeutsche Zeitung" pisze: "Nuland jest nie tyle europejskim, co amerykańskim problemem. Po pierwsze jej ton nie tylko potwierdza uprzedzenia, że Ameryka Baracka Obamy jeszcze bardziej odwraca się od Europy, lecz nawiązuje też w ten sposób do polityki poprzednika Obamy, Busha. Ludzie z administracji Busha, jak wiceprezydent Cheney, czy choleryczny Rumsfeld, byli zawsze szczerzy aż do bólu. Moskiewscy, albo kijowscy szpiedzy pokazują teraz, że ludzie Obamy operują podobnym językiem".

"Właściwie chodzi o coś zupełnie innego" - podejrzewa dziennik "Nuernberger Nachrichten": "Stany Zjednoczone starają się za wszelką cenę zainstalować na Ukrainie rząd, który by im odpowiadał. Kliczkę uważają za niedojrzałego polityka. Waszyngton chciałby widzieć na czele rządu byłego ministra spraw zagranicznych i byłego wiceszefa Narodowego Banku Ukrainy Arsenija Jaceniuka. W tym celu na mediatora wysuwa się sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona, o którym w Waszyngtonie zazwyczaj nie mówi się nic dobrego. Stany Zjednoczone wręcz potwierdzają zarzut Putina, że to obce siły sterują powstaniem w Kijowie".

Małgorzata Matzke

red.odp.: Iwona D. Metzner