1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: Cyberatak mógłby nawet wywołać wojnę

Małgorzata Matzke12 czerwca 2015

Prasa jest zaalarmowana cyberatakiem na system komputerowy Bundestagu, przed którym skapitulowali informatycy. Trzeba wymienić cały sprzęt.

Symbolbild Anonymous Hacker
Skąd nadszedł cyberatak, nie wiadomoZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/T. S. Warren

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że "W przypadku hakerskich ataków zawsze jest trudno jednoznacznie zidentyfikować sprawców. Fakt, że poszlaki wskazują, iż atak nastąpił z zagranicy, przypuszczalnie z Rosji, jest przerażającym dowodem na to, jak bardzo to, o czym na co dzień dyskutuje się w Berlinie, rozmija się z rzeczywistością. Od lat toczą się polityczne dyskusje, jakoby największe zagrożenie dla bezpieczeństwa danych wychodziło od niemieckiego państwa albo jego amerykańskich sojuszników. Natychmiast podnosi się raban, jeśli pada choćby cień podejrzenia o rolę Federalnej Służby Wywiadowczej albo NSA. Nie ma wątpliwości, że trzeba mieć na oku także własne służby, ale rzeczywiste zagrożenie w erze cyfrowej pochodzi, jak się wydaje, z zupełnie innej strony świata".

"Nuernberger Zeitung" pyta: "Co właściwie musi się jeszcze wydarzyć, żeby wreszcie coś się zaczęło dziać? Informatyków powoli nachodzi zwątpienie. Atak hakerów na system komputerowy Bundestagu jest jeszcze jednym powodem, by mówić o totalnym fiasku cyfryzacji w Niemczech. Niesprawiedliwe byłoby całą winą obarczać deputowanych do Bundestagu, którzy sami padli teraz ofiarą ataku. Administracja Bundestagu dała im słabo zabezpieczony system, z amerykańskim oprogramowaniem, który jeszcze do niedawna był administrowany przez amerykańskiego providera. Jeżeli poseł do Bundestagu nie może nawet ufać narzędziom, które daje mu się do ręki, jak może w ogóle skutecznie zabiegać o to, by znów go wybrano?"

"Schwaebische Zeitung" zaznacza, że "Wskutek tego ataku niemiecki parlament poniósł zdaje się poważne straty finansowe. To faktycznie coś nowego. Tradycyjne ostrzeżenia, by zachowywać czujność i ostrożnie obchodzić się ze swoimi danymi, nie wystarczają. Ciekawe, czy rządy mają w zanadrzu jakieś awaryjne strategie, wychodzące poza normalne ograniczanie rozmiaru strat i napraw po ataku hakerów. Czy my sami jesteśmy w ogóle w stanie odpowiedzieć na taki atak? Szefostwo NATO ostrzega wręcz, że jakiś poważniejszy cyberatak mógłby nawet spowodować uruchomienie systemu obronnego Sojuszu. Innymi słowy: wojnę. W związku z tym polityka powinna jak najszybciej podjąć dyskusję, co konkretnie oznaczałoby to dla Niemiec".

"Nuernberger Nachrichten" podkreśla, że "Niemcy potrzebują czegoś więcej niż tylko kilku nowych komputerów w Reichstagu. Potrzebne jest nowe, poważniejsze polityczne podejście do wszystkich wyzwań związanych z ucyfrowieniem naszego życia. Powinna powstać jedna skutecznie działająca placówka, gdzie zbiegałyby się wszystkie działania specjalistów od cybernetycznej obrony; z dostateczną personalną obsadą, która byłaby w stanie chronić krytyczną infrastrukturę naszego kraju. W ramach tych działań jako pierwsze należałoby wyrzucić na śmietnik retencyjne gromadzenie danych telekomunikacyjnych".

"W politycznej centrali naszego kraju jest jak w kurniku, bo administracja Bundestagu zdaje się nie radzić sobie z polityką informacyjną" - pisze komentator "Die Welt". "Jeżeli nie ma nawet żadnej fachowej ekspertyzy o całej zaistniałej sytuacji, to tym bardziej można wytaczać przeciwko sobie polityczne działa. (...) Nadszedł czas, by niemieckie służby specjalne, a konkretnie minister spraw wewnętrznych, porozmawiał otwarcie z parlamentem jako suwerenem, który akurat zupełnie nie sprawia wrażenia suwerennego. Chodzi przy tym, ni mniej, ni więcej, tylko o bezpieczeństwo narodowe Niemiec".

opr. Małgorzata Matzke