1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa niemiecka o Polsce: zarzuty Polski są zrozumiałe

Malgorzata Matzke7 listopada 2011

Otwarcie pierwszej nitki Gazociągu Północnego i przepychanki w łonie PiS, to m.in. polskie akcenty w dzisiejszej (7.11) niemieckiej prasie.

Zdjęcie: Foto: picture-alliance/dpa

FAZ zajmuje się otwieraną uroczyście jutro (8.11) w Lubminie pierwszą nitką Gazociągu Północnego. „Gazociąg Północny jest więcej, niż tylko gazociągiem. Dlatego kanclerz Merkel spotka w Lubminie Medwiediewa”, pisze autor artykułu „Bezpieczne uzależnienie”: „Swoją demonstracyjną wstrzemięźliwością Merkel odpolityczniła projekt, zdjęła z niego smrodek rosyjsko-niemieckiej ententy, robiąc z niego to, czym on faktycznie jest: europejskim projektem zaopatrzenia energetycznego, w którym niemieccy inwestorzy odgrywają znaczącą rolę przy jego budowie a Niemcy ważną rolę tranzytową. UE ogłosiła gazociąg jednym z jej najważniejszych projektów infrastruktury. Dlatego w ceremonii weźmie też udział komisarz ds. energii Günther Oettinger. (...) To, że gazociąg zaczyna się w Rosji a kończy w Lubminie, tuż przy niemiecko-polskiej granicy, skąd popłynie do Czech i w kierunku Holandii, jest w pierwszym rzędzie efektem geografii, dopiero w drugim efektem polityki. Zarzuty Polski i krajów bałtyckich, rzekomo odciętych od gazociągu, a tym samym łatwo mogące paść ofiarami szantażu ze strony Rosji, są zrozumiałe ze względów historycznych – ale nie dlatego gazociąg staje się politycznym projektem”.

Przegraną jest Ukraina

Zdaniem FAZ to nie państwa bałtyckie albo Polska, lecz Ukraina jest po stronie przegranych, bo wyjęta zostanie jej z rąk możliwość szantażu i wywierania presji. Tym samym Gazprom „może zbliżyć się do swojego strategicznego celu opanowania ukraińskiej sieci gazociągów” (...) „Ponad jedna trzecia gazu w Niemczech pochodzi z Rosji, w UE jest to ponad 40 procent, co przez Gazociąg Północny może jeszcze wzrosnąć. Zaopatrzenie energetyczne jest jednak zbyt ważne, by wiązać się tylko z jednym dostawcą. UE powinna wspierać projekty, na które nie ma wpływu Rosja”

Pożegnanie szeryfa i bulteriera

Pod takim tytułem ten sam FAZ komentuje wyrzucenie z PiS byłego ministra sprawiedliwości i wiceszefa partii, Zbigniewa Ziobry oraz europosłów Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego. „Korea Północna: to mocne słowa, które Jacek Kurski rzucił w twarz swojemu szefowi. (…) Były przy tym pomyślane jako odniesienie do bezlitosnych środków, przy pomocy których Kaczyński tępi w swojej partii obóz krnąbrnych. Pokonany w weekend buntownik sądził mianowicie, że niemalże już nadludzko ostrożny dobór słów pozwoli mu uniknąć losu wcześniejszych, równie bezlitośnie wyrzuconych z partii krytyków. (...) W Warszawie spekulowano, że „wilczki” (Ziobro, Kurski & Co) liczą na to, że prędzej czy później Kaczyński wycofa się na pozycję honorowego szefa partii. Kiedy jednak po klęsce z 9 października nic na to nie wskazywało, Ziobro i jego przyjaciele wszczęli serię publicznych wypowiedzi, które z pozoru brzmią niewinnie, ale w partii tak nastawionej na posłuszeństwo, natychmiast zostały zidentyfikowane jako obraza majestatu. Ziobro nie domagał się przy tym niczego bardziej dramatycznego, niż reform partii czy debaty na temat przyczyn ostatniej porażki. Trwożliwie krytykując, cały czas asekurował się demonstrując posłuszeństwo. Niezliczoną ilość razy uznał przywództwo Kaczyńskiego. Nie pomogło ani jemu, ani jego kumplom.”

Historia pewnego meldunku

Der Spiegel zajmuje się rodzimym Falling Down w tragikomicznym wydaniu niejakiego Norberta Switally ze śląskich Sternalic: „Początkiem tego łańcucha jest, tak przynajmniej uważa Switalla, poszukiwanie żony” – pisze tygodnik w artykule „Reakcja łańcuchowa” – „Switalla, syn śląskich rolników, w 1981 r. przenosi się ze śląska do Wschodniego Berlina, pracuje tu i tam, w badeńskim Fryburgu, idzie do klasztoru, w końcu ląduje w Allgäu, gdzie zostaje kontrolerem w niemieckiej kolei. 43 urodziny świętuje sam. Ma wrażenie, że czegoś mu brakuje. Czegoś, co czyni człowieka szczęśliwym. żony. W roku 2000 Norbert Switalla udaje się na poszukiwanie szczęścia: robi to, tak jak inni szukają właściwej pralki. Zastanawia się, co powinna umieć kobieta: dbać o porządek w domu i rodzić dzieci. Z takim wyobrażeniem zwraca się do agencji matrymonialnej. Ta znajduje 35-letnią Polkę”.

Historia kończy się małżeństwem, synem, kupnem domu i obsadzeniem ogrodu drzewami owocowymi, a po trzech latach rozstaniem i meldunkiem w Süddeutsche Zeitung, na którym Der Spiegel oparł swoją historię: „Rozwścieczony licytacją swojego domu, mężczyna w Türkheim ruszył na swoją dawną własność z piłą łańcuchową...”. Ofiarą piły padły drzewa owocowe i brama garażu, ofiarą silnego ramienia Norberta Switally drzwi wejściowe. Przed poszatkowaniem dalszego majątku wstrzymała go policja. Teraz ma na głowie sprawę o uszkodzenie rzeczy i naruszenie miru domowego. „Kiedy znowu będzie trochę pieniędzy, uda się na poszukiwanie nowej żony”, kończy Der Spiegel.

Elżbieta Stasik

red. odp.: Andrzej Paprzyca