1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa niemiecka: w Niemczech przed brukselskim szczytem

25 października 2011

Decyzję w sprawie kolejnej fazy ratowania euro ma podjąć cały niemiecki parlament, a nie jedynie komisja budżetowa Bundestagu. Dzienniki skupiają się dziś głównie na tym aspekcie, uzasadniając konieczność tego kroku.

Berliński Tagesspiegel pisze:

"Jeżeli wszystko to, co już dziś przemawia przeciwko euro nie zostanie wreszcie wyeliminowane przez rządy państw eurogrupy podczas odważnej, zdecydowanej akcji, ta waluta ostatecznie nie przeżyje. Decydujący wkład ma mieć w tym kanclerz Angela Merkel. Tego się od niej oczekuje. Największym wyzwaniem w jej karierze politycznej będzie nadanie temu odpowiedniego kształtu zarówno w interesie Niemiec jak i Europy".

Według wychodzącej w Monachum Süddeutsche Zeitung w sprawie ratowania euro nie tylko Bundestag pracuje po omacku:

"To prawda, że Bundestag jeszcze się całkowicie nie nastawił na przejęcie nowych unijnych zadań. W komisji budżetowej zasiadają parlamentarzyści, którym sprawy europejskie są jeszcze stosunkowo obce. Ale Bundestag się uczy; wie, że dzierży europejską odpowiedzialność organizacyjną. W kwestii ratowania euro pracuje tak samo po omacku jak wszystkie inne gremia. Jeszcze nikt nie wymyślił nowego jajka Kolumba. W czasie szukania rozwiązań ani nie wolno tracić głowy, ani też zatracać proporcji. Nie można ratować euro i jednocześnie godzić się na nadwyrężenie demokracji".

Frankfurter Rundschau stwierdza z zadowoleniem:

"Wreszcie jakiś sensowny przełom. Koalicja CDU/CSU i FDP skorygowała swój plan z minionego tygodnia. Decyzja w sprawie kolejnej fazy ratowania euro nie ma zapaść wyłącznie w komisji budżetowej. Kanclerz Angeli Merkel (CDU) byłoby to co prawda bardziej na rękę, niż głosowanie całego parlamentu, które znów może wywołać wyjątkowo nieprzyjemne dla niej debaty i spekulacje na temat własnych, czy też pożyczonych większości. Ale to nie może być powodem pominięcia w tak centralnej kwestii większości parlamentarzystów".

Heilbronner Stimme uzasadnia udział niemieckiego parlamentu w głosowaniu nad kolejną fazą ratowania euro:

"Niemcy irytują resztę państw UE swym 'udziałem parlamentu'. Ale tu przecież nie chodzi o teutońską skrupulatność, lecz o zawarowane w konstytucji prawa Bundestagu. Głosowanie w Berlinie nie jest zatem żadnym kurtuazyjnym gestem, czy też ociąganiem się, lecz obowiązkiem. Powinni to zrozumieć i respektować również przedstawiciele innych państw europejskich zwłaszcza, że niektórzy szukają w Niemczech jedynie kozła ofiarnego, żeby odwrócić uwagę od własnych błędów".

Hamburger Abendblatt zdaje sobie sprawę, że rozpad Unii najdotkliwiej odczułyby Niemcy:

"Już dawno nie chodzi tu wyłącznie o Grecję, czy wspólną walutę. Poza Portugalią w ogniu krzyżowym rynków finansowych znalazły się też europejscy zawodnicy wagi ciężkiej jak Hiszpania, czy Włochy: Nadto niemiecko-francuskiemu motorowi grozi nie tylko zadyszka, lecz również całkowita awaria. Następstwa byłyby nie do przewidzenia. Rozpad wspólnoty szczególnie dotkliwie uderzyłby w kraj eksportowy jakim są Niemcy; uderzyłby z całą pewnością bardziej niż związane z wysiłkiem ratowania euro ryzyko i koszty".

Iwona D. Metzner

red. odp.: Bartosz Dudek