1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: "Putin patrzy szyderczo na Zachód"

Małgorzata Matzke24 października 2015

Wiedeńskie rozmowy szefów dyplomacji amerykańskiej i rosyjskiej w sprawie konfliktu syryjskiego to w oczach komentatorów porażka USA.

USA Russland Kerry mit Lawrow in Wien
Kerry i Ławrow, Wiedeń 23.10.2015Zdjęcie: Reuters/C. Allegri

"Die Welt" twierdzi, że w Syrii Zachód "pozwala się wodzić za nos Moskwie i Teheranowi. Ale właściwie jeszcze gorsze jest bezradne odczekiwanie, które politycy chcą sprzedać jako wyraz opanowanej polityki. (...)

Interwencyjne oddziały Putina idące w sukurs ludobójcy Asadowi nie tylko ułatwiają sprawy Państwu Islamskiemu, dziesiątkując jego przeciwników w szeregach rebeliantów. W cieniu nadciągających oddziałów irańskiej piechoty i proirańskich bojówek torują one atakami z powietrza drogę PI, które brutalnie traktowało już ludność cywilną w Iraku. W ten sposób powstanie nowa fala uchodźców, którzy już niedługo dotrą do Europy.

Czy jest to wynik kalkulacji Putina, by zdestabilizować Unię Europejską, czy jest to tylko będący mu na rękę efekt uboczny, który przyjmie on z zadowoleniem do wiadomości, właściwie nie odgrywa w tym większej roli".

"Muenchner Merkur" pisze: "Kiedy Moskwa i Waszyngton rozmawiają o przyszłości Syrii, Władimir Putin może z dumą zademonstrować, że osiągnął wreszcie cel, do którego obsesyjnie dążył: Rosja może znów jak równy z równym grać z ostatnim supermocarstwem przy pokerowym stole światowej polityki. Tyle, że Putin nie może być całkiem pewien, że na trwałe będzie mógł rozłożyć insygnia rosyjskiej wszechpotęgi, kontrolując syryjską eksklawę ze śródziemnomorskim portem Tartus. Kto zarzuca zachodnim rządom, że pozwoliły się wystrychnąć na dudka, ten nie powinien zapominać, że szef Kremla związał się z dyktatorem i swoje siły zbrojne wprowadził do gniazda os, do którego, ze zrozumiałych względów nawet nie chcieli się zbliżyć Europejczycy i Amerykanie. Można nazwać to słabością. Ale czy dlatego Putina trzeba nazywać silnym?"

"Volksstimme" z Magdeburga pisze: „Po tym, jak Stany Zjednoczone znów wmanewrowały się w ślepy zaułek, w przypadku rozwiązania kryzysu syryjskiego chodzi teraz już tylko o to, by wycofać się stamtąd możliwie bez utraty twarzy. Ich interwencja w Syrii i wsparcie udzielane wolnej syryjskiej armii skończyło się fiaskiem. Tylko, żeby dalej pozostać w grze, Amerykanie trzymają swoją armię w gotowości bojowej. Wszystko to jeszcze tylko bardziej wydłuża wojnę domową. Po interwencji Rosji konflikt syryjskim został właściwie przesądzony bez udziału USA. Asad chce pozostać u władzy na trzonowym terytorium Syrii. I tak ma on pod swoją kontrolą najważniejsze miasta i dostęp do Morza Śródziemnego. Najpierw wystarczy, by wyprzeć PI na tereny pustynne. Kurdowie w dalszym ciągu autonomicznie zarządzaliby swoim terytorium i biorąc wzgląd na Turcję zrezygnowano by z utworzenia państwa. W Wiedniu chodzi więc o to, by znaleźć dla Stanów Zjednoczonych tak atrakcyjną rolę, by definitywnie zrezygnowali oni ze wsparcia wolnej syryjskiej armii".

"Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung" stwierdza, że "Amerykanom nie pozostaje obecnie nic innego, jak przyglądać się, jak Rosjanie przez swe naloty powietrzne idą w sukurs syryjskiemu dyktatorowi Baszarowi al-Asadowi w walce z umiarkowanymi rebeliantami. Obama nie ma aktualnie żadnego oręża w ręku przeciwko agresywnym poczynaniom Władimira Putina. Niegdysiejszy światowy policjant USA zastygł w szoku. Gdyby nie to, że koszmar ten dzieje się naprawdę, byłby on w stanie poderwać na równe nogi ze snu niejednego generała czy wojennego weterana".

opr. Małgorzata Matzke