1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa o mordercy z SS, który uniknął kary

6 stycznia 2024

Większość niemieckich zbrodniarzy wojennych uniknęła kary. „Der Spiegel” opisuje przypadek esesmana, który wyszedł po kilku latach z więzienia dzięki opinii lekarza sądowego, partyjnego kolegi z NSDAP.

Deutschland I NS Ordensburg Vogelsang
Zdjęcie: Sepp Spiegl/IMAGO

Oficer SS Erich Ehrlinger został skazany w grudniu 1961 roku na dwanaście lat więzienia. Sąd w Karlsruhe uznał go winnym współudziału w zamordowaniu 1045 osób. „To był łagodny wyrok, biorąc pod uwagę, że esesman nakazywał rozstrzeliwanie i gazowanie ludzi. Nazistowski siepacz musiał odsiedzieć jedynie część i tak małej kary. W październiku 1965 roku wykonanie kary zawieszono, a rzekomo niezdolny do przebywania w zakładzie karnym zbrodniarz wojenny opuścił więzienie” – pisze Frank Thadeusz w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”.

Autor podkreślił, że zwolnienie Ehrlingera z więzienia przypadło na okres, gdy zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości był pełen byłych nazistów, co powodowało, że wola ścigania zbrodniarzy była mocno ograniczona. Często dochodziło do skandalicznych przypadków uniewinnienia lub do bardzo łagodnych wyroków. Wielu skazanych było zwalnianych z więzienia z powodu rzekomych problemów zdrowotnych.

Grupa lekarzy i historyków z uniwersytetu w Moguncji zbadała sprawę Ehrlingera, dochodząc do wniosku, że oskarżony wykorzystywał swoje dolegliwości zdrowotne do przeciągania procesu, a następnie do osiągnięcia przedterminowego zwolnienia.

Chorowity zbrodniarz

Przypadek Ehrlingera jest typowy dla wielu innych wysokich rangą zbrodniarzy hitlerowskich – napisał historyk Peter Stadlbauer w swojej pracy doktorskiej, która ma ukazać się w tym roku. Autorem ekspertyzy, dzięki której były esesman wyszedł na wolność, był Berthold Mueller, jeden z czołowych lekarzy sądowych RFN, który też był uwikłany w zbrodnie Trzeciej Rzeszy.

Z opinii wydanej przez Muellera, wówczas kierownika zakładu medycyny sądowej uniwersytetu w Heidelbergu, wynikało, że Ehrlinger jest śmiertelnie chory. Lekarz stwierdził, że badany cierpi na biegunkę, osłabienie, wyczerpanie i odurzenie, które przechodzi w apatię, a także silne długotrwałe bóle głowy, niezdolność do koncentracji oraz migotanie przed oczami. Sugerował zwapnienie tętnic mózgowych i odradzał zarówno powrót do więzienia, jak i wznowienie procesu. Z późniejszych ekspertyz wynikało, że stan zdrowia badanego pogorszył się i nie ma żadnych szans na poprawę.

Wnuk komendanta Auschwitz: rozliczyć się z przeszłością

02:43

This browser does not support the video element.

Esesman i lekarz w służbie III Rzeszy

„Der Spiegel” przypomniał, że Ehrlinger wstąpił do partii Hitlera NSDAP w 1931 roku, a od 1935 roku należał do SS. W grudniu 1941 roku został dowódcą policji bezpieczeństwa w okupowanym Kijowie. Na jego rozkaz dokonywano egzekucji.

Do zabijania ofiar Niemcy wykorzystywali także samochód ciężarowy; spaliny z silnika kierowano do hermetycznie zamkniętej części ładunkowej pojazdu, w której ofiary dusiły się. Niemiecki historyk Michael Wildt opisał inny przypadek brutalnego zachowania esesmana. Po ucieczce więźnia z obozu pracy pod Kijowem w lecie 1943 roku Ehrlinger rozkazał pozostałym więźniom zebrać się na placu, a następnie zaczął do nich strzelać z pistoletu. Przestał dopiero po wystrzeleniu wszystkich nabojów.  

Mueller już w 1923 roku związał się z nacjonalistycznym i antysemickim ugrupowaniem Niemiecko-Volkistowską Partią Wolności, a w 1933 roku wstąpił do NSDAP. Zajmował się demaskowaniem żołnierzy Wehrmachtu, którzy samookaleczali się, aby uniknąć służby frontowej, za co groziła kara śmierci.

Zdaniem historyka Stadlbauera, Mueller wyświadczył Ehrlingerowi przysługę koleżeńską, chociaż w czasach Trzeciej Rzeszy obaj nie znali się osobiście.

Po wyjściu z więzienia, rzekomo chorowity morderca cieszył się pełnią życia. Mieszkał w Karlsruhe, dużo spacerował, robił zakupy i pracował w ogródku. Zmarł w 2004 roku w wieku 93 lat – czytamy w „Spieglu”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>