„Bundestag i rząd zostają z pustymi rękami” – komentuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Tak, jak się obawiano, istnieje wprawdzie większość na rzecz obowiązkowych szczepień, ale nie ma większości dla żadnej z wniesionych propozycji. Rozczarowaniem – zdaniem gazety – był zarówno brak poparcia dla projektu koalicji rządowej, który mówił o obowiązku szczepień dla osób powyżej 60. roku życia, jak i projektu opozycyjnej chadecji. Wniosek CDU/CSU nie uzyskał nawet poparcia całego klubu poselskiego. „Dla Friedricha Merza był to policzek”. „Wynik ten jest tym bardziej godny pożałowania, bo zwolennicy obowiązkowych szczepień w swoich wyobrażeniach nie różnili się zbytnio. W gruncie rzeczy chcą tego samego”. Negocjacje mogą być kontynuowane – czytamy. „Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. W przeciwnym razie powstanie wrażenie, że w kwestii pandemii koronawirusa już nikt nie rządzi – ani rząd, ani Bundestag”.

O utracie autorytetu przez kanclerza pisze także ekonomiczny dziennik „Handelsblatt”. „Olaf Scholz, podobnie jak Angela Merkel, rości sobie prawo do myślenia od końca. Obecnie kanclerz temu nie sprostał. Zamiast polityki długich linii mających jasny cel Scholz prowadzi w koronakryzysie politykę nagłych skoków, która kończy się w ślepym zaułku. (...) Olaf Scholz zaskoczył jeszcze przed objęciem przez niego urzędu, zapowiadając wprowadzenie obowiązkowych szczepień” – stwierdza autor komentarza. Ostatecznie Scholz poniósł porażkę, bo uciekł od odpowiedzialności, a koalicja rządowa SPD, Zielonych i FDP z powodu swojej własnej arogancji, co pokazała niegodna debata w Bundestagu. „Coraz bardziej ponury obraz wyłania się także z wojny w Ukrainie. Ostatnio południowoeuropejscy politycy coraz częściej dokonują porównań z kryzysem euro. Tak jak Grecja znalazła się w ślepym zaułku, tak i Niemcy zapędziły się w ślepy zaułek w swojej polityce energetycznej. (...) Scholz musi pilnie wyjść z roli popędzanego, inaczej szkody dla jego reputacji będą wielkie”.

„Żadnej większości za niczym w Bundestagu: tak wygląda sytuacja, gdy kanclerz obiecuje przywództwo, ale nie dostarcza go, zamiast tego daje drapaka i liczy na przypadkową większość. Tym Waterloo w głosowaniu w sprawie obowiązkowych szczepień koalicja SPD, Zielonych i FDP sama okryła się hańbą” – pisze monachijski dziennik „Muenchner Merkur”. Dodaje, że po porażce projektu obowiązkowych szczepień nie potrzeba wylewać zbyt wiele krokodylich łez. „Dominująca mutacja omikron jest mniej śmiertelna niż grypa, przynajmniej w przypadku osób, które zostały zaszczepione, a dostępne szczepionki chronią przed zakażeniem na tyle nieskutecznie, że nawet obowiązkowe szczepienia nie zakończyłyby pandemii. Jednak ryzyko, że koronawirus powróci jesienią z nowym wigorem pozostaje. Przed tym może się każdy chronić poprzez szczepienia. Dobrowolnie”.

Stołeczna „Berliner Zeitung” komentuje: „Nie wolno nam wbrew własnemu przekonaniu upierać się przy wiedzy o przeszłych wariantach wirusa, ani nie powinniśmy rozpowszechniać przerażających wizji przyszłych fazy pandemii. Zamiast tego musimy wykorzystać szansę, aby wirus stał się chorobą endemiczną. Tak, to wymaga sporej odpowiedzialności każdego z osobna. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy wyjdziemy z trybu paniki i przyzwyczaimy się podejmować własne decyzje, a nie narzucać je z góry. Tak jak szczepienie”.

„To nie był dobry dzień dla koalicji rządowej” – podsumowuje gazeta „Nuernberger Nachrichten”. „To był bardzo zły dzień dla Scholza i Habecka, Lindnera i innych, gdy nie udało się uzyskać większości w Bundestagu dla obowiązkowych szczepień. Teraz Niemcy nie mają żadnej regulacji i wątpliwe – po wielogodzinnej procedurze głosowania – że kiedyś w ogóle się jakaś znajdzie”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>