Prasa o relacjach Niemcy-Chiny: Nie pozostaje nic innego jak dialog
29 marca 2014"Politycznie Chiny i Niemcy są wciąż jeszcze od siebie bardzo oddalone" - pisze "Maerkische Oderzeitung". "Za rządów Xi represjonowanie ludzi o innych poglądach jeszcze bardziej przybrało na sile i także na arenie międzynarodowej Chiny nie są wcale gotowe wykonać żadnych krokówi w kierunku Zachodu. Obojętnie, czy chodzi o Syrię, Libię czy Iran: przez cały czas pekińskie kierownictwo idzie tym samym tropem co Rosja. Powstrzymanie się od głosu na forum Rady Bezpieczeństwa ws. aneksji Krymu było już chyba tym maksimum niezależności od Moskwy, na jaką Pekin sobie pozwolił. Tak długo, jak kwitnie gospodarka, Niemcy są skłonne się z tym pogodzić. Dawno już minęły czasy, kiedy Angela Merkel przyjmowała w urzędzie kanclerskim Dalajlamę, wywołując tym polityczne irytycje".
"Stuttgarter Zeitung" twierdzi, że: "Ważne jest, że rząd RFN nie zawęża swego spojrzenia w polityce zagraniczenej i dalej snuje nić relacji z Chinami. Jak najbardziej konieczne i uzasadnione jest krytykowanie prezydenta Xi Jinpinga ze względu na represje w Chinach. Ale nie ma innej drogi, niż dialog. Niemcy stoją w tym względzie przed ciągłym dylematem, jak w relacjach z Rosją: sprzecznością między polityką zagraniczną kierującą się interesami i polityką kierującą się kanonem wartości".
"Chiny (podobnie jak Rosja) są niesłychanie ważnym partnerem gospodarczym i (podobnie jak już Rosja) odgrywają coraz większą strategiczną rolę w polityce światowej" - pisze "Koelner Stadt-Anzeiger". "Z pewnością zarówno prezydent RFN jak i szefowa niemieckiego rządu w rozmowach wyrazili swoje niezadowolenie z powodu łamania praw człowieka w Chinach, lecz ich odraza z tego powodu nie jest tak duża, żeby ze sobą już więcej nie rozmawiać albo się już więcej nie zapraszać. I tak jest dobrze. Tak bowiem wygląda realna polityka, jaką Niemcy z zasady uprawiają od czasów Ostpolitik kanclerza Brandta w stosunku do Rosji".
"Westdeutsche Allgemeine Zeitung" pisze: "Chińskiemu prezydentowi są kompletnie obojętne apele o poszanowanie praw człowieka, jakie usłyszał od prezydenta Niemiec, szefowej niemieckiego rządu i premier rządu krajowego Nadrenii Północnej-Westfalii. Żeby nie było co do tego żadnych wątpliwości Xi Jinping dał to nawet swym niemieckim gospodarzom już wcześniej na piśmie. Na łamach poważnego dziennika »Frankfurter Allgemeine Zeitung« sformułował to dosłownie: »Rozumiejmy i respektujmy wybrany przez ludzi po drogiej stronie podstawowy ład i obraną przez nich drogę rozwoju. Bierzmy wzajemnie wzgląd na swoje najważniejsze interesy i decydujące sprawy«.(...) Chiński przywódca napisał prosto z mostu: kto, tak jak Zachód, obstaje przy indywidualnej godności człowieka, ten nie rozumie Chin i ich »drogi rozwoju«, ponieważ jest arogancki i egocentryczny. (...) Chiny życzą sobie intensywniejszego handlu z Niemcami nie z czystej miłości do ludzi, tylko we własnym interesie, podobnie jak niemiecka gospodarka, której czołowi przedstawiciele raczej podziwiają chińską gospodarkę, niż ją krytykują".
"Mitteldeutsche Zeitung" zaznacza, że "Ta wizyta jest dobrą okazją, by zastanowić się nad podwójnymi standardami, które odgrywają rolę w stosunkach międzynarodowych. Prezydent Chin, w swej głównej funkcji jako przewodniczący KPCh, witany jest niesłychanie przyjaźnie w Berlinie ze wszystkimi dyplomatycznymi honorami. A przy tym jest on czołowym przywódcą w dyktaturze, która bez litości prześladuje i więzi opozycjonistów, która w ubiegłym roku skazała na śmierć tysiące ludzi, szefem reżimu, który wschodnio- i południowochińskie morze z pełną oczywistością uważa za sferę swoich wpływów, zabezpieczając to militarnymi środkami. I który od dziesięcioleci okupuje niegdyś suwerenny Tybet. Czy z tego powodu ktokolwiek mówi o sankcjach wobec Chin?".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek