1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Motoryzacja i transportNiemcy

Prasa o strajku kierowców z polskiej firmy: „Wyzysk”

12 kwietnia 2023

Kierowcy ciężarówek strajkujący w Niemczech z powodu warunków pracy w polskiej firmie doświadczają wielkiej solidarności – donoszą niemieckie media.

Parking w Hesji: strajk kierowców zatrudnionych przez polską firmę
Parking w Hesji: strajk kierowców zatrudnionych przez polską firmę Zdjęcie: Sebastian Gollnow/dpa/picture alliance

Niemieckie media obszernie informują o strajku kierowców zatrudnionych przez polską firmę. Protest trwa od 20 marca br. na parkingu Graefenhausen West w Hesji przy autostradzie A5. Kierowcy są zatrudnieni w grupie spedycyjnej Mazur firmach w Wawrzeńczycach koło Krakowa i – jak donoszą – od wielu tygodni (niektórzy od grudnia) czekają na zalegle wynagrodzenia. Niektórym firma ma zalegać z wypłatą około 8200 euro – pisze dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”).

Informuje, że na parkingu protestuje około 70 kierowców z Gruzji i Uzbekistanu. Mówią o „pokojowym proteście”. „Domagamy się tylko zapłaty za naszą pracę” – mówi dziennikowi jeden z gruzińskich kierowców.

Solidarność z kierowcami

O strajku kierowców na niemieckim parkingu zrobiło się głośno, gdy w ubiegły piątek (7.4.2023) w miejscu protestu pojawił się właściciel polskiej firmy w towarzystwie „paramilitarnego oddziału” firmy Rutkowski Patrol. Ludzie znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego próbowali siłą przejąć kontrolę nad ciężarówkami, ale zostali tymczasowo zatrzymani (i już wypuszczeni) przez niemiecką policję.

Rutkowski Patrol na stacji Graefenhausen WestZdjęcie: Sebastian Gollnow/dpa/picture alliance

Media w Niemczech donoszą o fali solidarności ze strajkującymi kierowcami. Od piątkowej akcji z firmą Rutkowskiego solidarność z kierowcami i oburzenie z powodu działań polskiego spedytora jest jeszcze większe. Do strajku dołączyli już wcześniej kierowcy podobnych protestów w innych europejskich krajach.

Tygodnik „Der Freitag” pisze o pomocy, jaką świadczą strajkującym niemieckie związki zawodowe: wspierają ich w negocjacjach z pracodawcą, dostarczają żywność, napoje, pomagają z infrastrukturą sanitarną. Związkowców cieszy fakt, że w końcu udało się zjednoczyć kierowców w proteście, bo warunki w branży pogarszają się z roku na rok.

Akcja Rutkowski Patrol: „To szczyt wszystkiego”

Również niemieccy politycy solidaryzują się z protestującymi. Kai-Uwe Hemmerich z zarządu krajowego chadeckiej CDU, który reprezentuje skrzydło pracownicze, powiedział, że fakt, iż polski przedsiębiorca Łukasz Mazur „podjechał do Graefenhausen pojazdem opancerzonym z paramilitarnym oddziałem zawadiaków, to już szczyt wszystkiego”. Dodał, że niemieccy ministrowie pracy i transportu powinni położyć kres nadużyciom związanym z warunkami pracy kierowców – długimi godzinami pracy i brakiem wynagrodzenia.

Na strajk zareagował już Berlin. Przewodniczący komisji transportu w Bundestagu Udo Schiefner powiedział sieci redakcji RND, że „incydent w Graefenhausen pokazuje katastrofalne warunki, jakie panują w części branży transportowej”.

Poseł do Bundestagu Pascal Meiser z partii Lewica domaga się z kolei zwiększenia kontroli w celu egzekwowania płacy minimalnej w transgranicznym transporcie towarowym oraz wsparcia dla zagranicznych kierowców.

Sposób na unijne przepisy

Niemiecka branża logistyczna jest zadowolona z eskalacji – donosi „FAZ”. Dziennik cytuje Dirka Engelhardta, szefa Związku Transportu Towarowego (BGL), który mówi, że związek od lat już krytykuje warunki pracy kierowców, a teraz cieszy się, że temat dociera do opinii publicznej. Związek – jak informuje „FAZ” – dowiedział się o strajku dwa tygodnie temu i zdeponował na stacji 1000 euro, aby strajkujący mogli regularnie korzystać z pryszniców.

Kuchnia polowa: strajkującym kierowcom pomagają niemieckie związki zawodoweZdjęcie: Sebastian Gollnow/dpa/picture alliance

Związek BGL, który reprezentuje lokalne firmy transportowe i cierpi na brak kierowców, najchętniej – jak czytamy – zaoferowałoby pracę każdemu ze strajkujących. Problem polega jednak na tym, że zgodnie z przepisami Unii Europejskiej dla kierowców zawodowych oprócz prawa jazdy na duże ciężarówki wymagana jest dodatkowa licencja. A tej z kolei nie posiadają kierowcy z Gruzji i Uzbekistanu. Przewoźnicy z Polski obchodzą te przepisy, zawierając bilateralne umowy z krajami pochodzenia – wyjaśnia „FAZ”.

Zleceniodawcy mogą pomóc

Trudno przeciwdziałać nadużyciom – mówi dziennikowi szef niemieckiego związku BGL. Niemiecki Urząd ds. Transportu Towarowego, Logistyki i Mobilności (BALM) nie ma wystarczających możliwości, aby sprawdzić, czy przestrzegane są przepisy dotyczące zdrowia i bezpieczeństwa kierowców. W rzeczywistości mają oni prawo do powrotu do domu co 14 dni, a pojazdy muszą wracać do macierzystej bazy co osiem tygodni. BGL i niemieckie związki zawodowe uważają, że zleceniodawcy powinni bliżej przyglądać się warunkom, w jakich transportowany jest ich towar. Wielkie sieci, takie jak IKEA czy VW, zlecają transport firmom, które z kolei kooperują z podwykonawcami – czytamy.

Zdaniem związkowców kierowcy mogli w pierwszym kroku interweniować bezpośrednio u firm zlecających transport polskiej firmie Mazur, aby wpłynęły one na swojego zleceniobiorcę. A wśród zleceniodawców tych są takie giganty, jak DHL, Sennder czy Lkw Walter. Jak informuje tygodnik „Der Freitag”, strajkujący zwrócili się do tych wielkich firm z apelem o wsparcie. Firma Sennder już poinformowała o natychmiastowym zerwaniu współpracy z grupą Mazur. „To pierwszy sukces strajkujących” – czytamy.

Nowoczesne niewolnictwo

Zdaniem komentatorki „FAZ” w UE istnieją przepisy, które mają chronić kierowców, ale ich przestrzeganie nie jest w wystarczającym stopniu monitorowane. Z kolei konkurencja cenowa w sektorze transportowym (wynikająca m.in. z opcji darmowego zwrotu przesyłek) zwiększa presję.

Niezrozumiałe jest, że niemieckie firmy transportowe mogą zatrudniać tylko kierowców ze specjalnymi uprawnieniami, a przedsiębiorcy z Polski (która również podlega prawu unijnemu) mogą zatrudniać Gruzinów i Uzbeków bez odpowiednich licencji i wysyłać ich na niemieckie drogi – zauważa na łamach „FAZ” Patricia Andreae. Warunki ich pracy to – jak pisze –  „nowoczesny system niewolnictwa, w którym ochrona pracy i elementarne prawa nie odgrywają żadnej roli”. Ale system wyzysku istnieje także w innych branżach. 

Stosunki pracy oparte na wyzysku szkodzą nie tylko pracownikom spoza UE, ale też niemieckim firmom, które nie są w stanie z nimi konkurować. I przyczyniają się do braku rąk do pracy, bo w obliczu takich wydarzeń jak to w Hesji mało kto z młodych ludzi wyobraża sobie, że można godnie i w przyzwoitych warunkach zarabiać na życie jako kierowca ciężarówki.

Skutki brexitu. Brakuje kierowców ciężarówek

03:55

This browser does not support the video element.