Prasa: W Limburgu ukazała się ostra strona "franciszkańskiego zwrotu"
11 października 2013"Czy biskup naprawdę musi mieć wannę za 15 tys. euro? Albo siedzibę za bajońską sumę?" - pyta "Heilbronner Stimme". "Nawet wierni sprzymierzeńcy biskupa Tebartza-van Elsta wahają się. Teraz prokuratura w Hamburgu wzywa jeszcze limburskiego hierarchę, by przypomniał sobie 8. przykazanie: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. To właśnie zarzuca mu wymiar sprawiedliwości domagając się pociągnięcia biskupa do odpowiedzialności. Papież powinien położyć kres całej tej awanturze i zdymisjonować tego miłującego rozrzutność i przepych biskupa. Inaczej nie da się naprawić wyrządzonych szkód".
"Reutlinger General-Anzeiger" przypuszcza, że "W Limburgu już dawno nie chodzi tylko o jakiś upgrade podczas podróży samolotem czy o budowę siedziby biskupa, która wymknęła się spod kontroli. Biskup Trebartz-van Elst zatracił zdaje się wszelkie poczucie więzi z wiernymi, księżmi swojej diecezji i pojęcie o tym, czego wymaga się od duchownego. Jest kompletnie zdyskredytowany jako moralna instancja. I był on niestety niezdolny, by w porę i z pełną otwartością zareagować na zarzuty, by odzyskać utracone zaufanie. Nie do wyobrażenia jest, by pozostał on na tym stanowisku".
"Koelner Stadt-Anzeiger" także uważa, że "Gdyby biskup już wcześniej wyciągnął konsekwencje, zaoszczędziłby sobie hańby ze strony hamburskiego sądu. Ale tę szansę zaprzepaścił. W Limburgu ukazała się także ostra strona "franciszkańskiego zwrotu", po której wielu katolików oczekuje nowej energii i otwartości Kościoła. Bezwzględne postępowanie i rządy w dawnym stylu stały się bardzo niebezpieczne. Przypadek limburskiego biskupa powinien nauczyć kościelnych hierarchów pokory. Albo strachu".
"Pforzheimer Zeitung" szydzi: "Biskup, któremu zarzuca się kłamstwo i życie w przepychu: tego jeszcze tylko brakowało Kościołowi. Fakt, że Robert Zollitsch, przewodniczący Episkopatu Niemiec wyraźnie zdystansował się od Trebartza-van Elsta ukazuje, jak odpychający dla wielu kolegów jest limburski biskup. Zollitsch udaje się ze sprawą Trebartza-van Elsta do papieża Franciszka. Trafi na otwarte drzwi u ojca świętego, który ceni sobie pokorę, a brzydzi się przepychem. Trebartz-van Elst uosabia Kościół z przeszłości. Wyrządził mu szkodę - finansową, ale przede wszystkim moralną. Nadszedł czas, by spakował manatki".
"Berliner Zeitung" dorzuca jeszcze jeden aspekt: "W swojej ostrości konflikt w Limburgu unaocznia deficyt kościelnej struktury, która oddaje władzę w ręce jednego człowieka. Od strony instytucjonalnej, teologicznej i ludzkiej jest to zbyt wiele i przekracza ludzkie siły. Obojętnie, jak Franciszek I poradzi sobie z tym ciężarem, będzie mu potrzebna pomocy".
Małgorzata Matzke
red.odp: Barbara Cöllen