Prawdziwe życie Sonji Landau
30 sierpnia 2014Mimo filigranowej sylwetki, łagodnego uśmiechu i bardzo kobiecych gestów Krystyna Żywulska (1914-1992) często w swoim życiu dowiodła, że jest „odważna, zdecydowana, nawet bezwzględna”, przyznaje publicystka Marta Kijowska, która na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) opublikowała (30.08.2014) literacki portret pisarki. 1 września przypada setna rocznica jej urodzin. „Jako polska Żydówka musiała znosić w czasie wojny prześladowania, głód i strach o własne życie, a po wojnie antysemickie represje”, wylicza Kijowska. „I wszystko to przeżyła prawie wyłącznie dzięki swojej nadzwyczaj silnej naturze”. Ale tylko prawie, bo było tam jeszcze coś, co powoduje, że jej życie przypomina powieść.
Przepustka do życia
W rzeczywistości nazywała się Sonja Landau. Przyszła na świat w Łodzi 1 września 1914 roku w żydowskiej rodzinie. Po wybuchu wojny ucieka do Lwowa, by wkrótce dołączyć do rodziny w Warszawie. Kolejne trzy lata przeżywa w getcie, z którego udaje jej się w niezwykły sposób uciec. „Podeszła do pełniącego służbę strażnika, pokazując mu legitymację upoważniającą do wstępu na tor wyścigów konnych, jakby to była przepustka”. Strażnik zdjął broń z ramienia, ale zamiast strzału padło zdawkowe „Idź!”. Razem z matką udało się Żywulskiej przedostać na aryjską stronę. Pytanie, dlaczego strażnik nie strzelił, będzie towarzyszyć Krystynie jeszcze przez długie lata. Po drugiej stronie muru musi przystąpić do działania. Nie wierzyła w powodzenie ucieczki, nie miała planu, musiała jak najszybciej zadbać o schronienie i dokumenty dla siebie i matki. Cudem spotyka siostrę, która od jakiegoć czasu ukrywa się w mieście i która po raz ostatni zagląda w umówione miejsce.
Cuda i przypadki
Dalsze wojenne losy Krystyny Żywulskiej to splot tragicznych sytuacji, szczęśliwych przypadków i obawy o życie. Krystyna udziela się w polskim podziemiu, pomagając fałszować dokumenty dla bojowników polskiego ruchu oporu. Wpada jednak w ręce Gestapo i zostaje skazana na śmierć. Po Pawiaku zostaje deportowana do Auschwitz. Tam choruje na tyfus i znowu dzięki pomocy wartowniczki, która podaje jej ostatni dostępny w obozie zastrzyk, przeżywa.
Zimą 1945 roku podczas „Marszu Śmierci” ponownie udaje jej się uciec. Rzuca się na stóg siana i czeka, aż przejdzie cała kolumna. Później będzie świętować rocznicę tego dnia, 18 stycznia, jako dzień swoich urodzin, a przyjaciele będą jej wręczać zamiast kwiatów małe wiązanki siana.
„Przeżyłam Oświęcim”
Po wojnie Żywulska wychodzi za mąż za Leona Andrzejewskiego, zagorzałego komunistę, który szybko awansuje na szczeblach kariery w służbie bezpieczeństwa. Z dwoma synami i mężem Krystyna prowadzi wygodne życie w warszawskiej willi. Sama jest już uznaną autorką satyrycznych tekstów, ale przeszłość jej nie opuszcza. W 1949 roku ukazuje się jej autobiografia „Przeżyłam Oświęcim”, raport o tragicznych latach wojennych. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, również wtedy, kiedy w życiu Żywulskiej pojawia się młodszy o 15 lat Thomas Harlan. Harlan, początkujący dramaturg, jest synem zagorzałego nazisty i twórcy propagandowych filmów, Veita Harlana.
Thomas jest rebeliantem, a Warszawa ma nowy skandal: Żydówka i syn nazisty. Po wydaleniu Thomasa z Polski dla Krystyny przygodzą dramatyczne lata rozłąki, listów, milczenia. Literacko powraca do getta, pisząc „Pustą wodę” (1963). Kilka lat później wraz z antysemicką nagonką kończy się sielankowe życie Żywulskiej w Warszawie. Po kilku stacjach zatrzymuje się w Duesseldorfie. Uznaje to prawie za absurd: ona - Żydówka - w Niemczech. Po jakimś czasie zadomawia się nad Renem, ma przyjaciół, wieczory autorskie, pisze krótkie opowiadania, satyry, zaczyna malować, robi wystawy. „Jest nadal silną, łaknącą życia kobietą”, czytamy w FAZ. Żywulska zmaga się jednak od lat z białaczką. W końcu ulega chorobie 1 sierpnia 1992 roku. Zostaje pochowana w Duesseldorfie.
Powrócić do tekstów
Po jej śmierci dwie inne pisarki podejmują wątki Żywulskiej: Maria Nurowska i kolońska autorka Liane Dirks. Ich kariery Żywulska śledziła z matczyną troską, wspierała ich talenty, służyła radą. Obydwie podjźły wątki ich mentorki. Pierwsza w „Listach miłości”, opisując historię warszawskiej Żydówki. Historia niby z getta, ale Nurowska jest przekonana, że to osobiste przeżycia Żywulskiej. Dirks pisze natomiast „Und die Liebe? frag ich sie” („A miłość? pytam ją”) , w której portretuje Krystynę Żywulską, ich przyjaźń, a szczególnie namiętną miłość do Harlana.
Dirks zaznacza, że nauczyła się od Żywulskiej, by nawet w najtrudniejszych czasach zachować twórczą moc. Dlatego Żywulska również w getcie pisała wiersze. „To jest to niezwykłe w niej i to co sprawie, że Żywulską trzeba znowu jak najszybciej zacząć czytać”, zaznacza pisarka. Synowie Krystyny, którzy przyjechali z nią do Duesseldorfu, zadbali o to, by wojenne wspomnienia ich matki ukazały się w nowym wydaniu, bez cenzury. Frankfurcki dziennik przypomina, że jeden z synów polskiej pisarki - Jacek Andrzejewski jest znanym rzeźbiarzem, a żyjący w Kolonii wnuk David Ostrowski -uznanym malarzem.
oprac. Katarzyna Domagała