1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Premier Turyngii: Warszawa musi być równie ważna jak Paryż

21 listopada 2022

O UE trzeba myśleć od Wschodu – mówi gazecie „Sueddeutsche Zeitung” Bodo Ramelow, premier Turyngii.

Premier Turyngii Bodo Ramelow
Premier Turyngii Bodo RamelowZdjęcie: Getty Images/C. Koall

„Jeżeli chcemy myśleć po europejsku, to Warszawa musi być równie ważna jak Paryż” – postuluje w wywiadzie z dziennikiem „Sueddeutsche Zeitung” premier wschodnioniemieckiego landu Turyngia Bodo Ramelow z partii Lewica. Przyznaje, że wymaga to jednak zmiany myślenia u ludzi z jego pokolenia.

Jak mówi, do Krakowa ma bliżej niż do swojej teściowej w Parmie. „Ale emocjonalnie Parma jest mi bliższa, bo moje pokolenie niestety wciąż ma w tyle głowy podział Wschód-Zachód. Obecne czasy wymagają jednak, abyśmy zadali sobie pytanie: jak postępować w sprawie Naddniestrza? Jak z Mołdawią? Te regiony muszą stać się częścią ogólnej architektury europejskiej, w przeciwnym razie Europa dozna porażki” – ocenia polityk Lewicy.

Stąpanie po cienkim lodzie

Ramelow tłumaczy też, co miał na myśli mówiąc, że o „Unii Europejskiej trzeba myśleć od wschodu”.

„Gdy ląduje się w Warszawie, a obok na płycie lotniska stoi państwowy samolot ukraiński – ale nie w z powodu wizyty państwowej, tylko po to, żeby nie uległ zniszczeniu, to można zrozumieć, co to znaczy. Albo kiedy rumuński rząd mówi ci: wokół nas jest sześć zamrożonych konfliktów, pozostałych po upadku Związku Radzieckiego. A pan Putin nie przepuszcza okazji, by odmrozić jeden tu, a drugi tam, by utrzymać napięcie w regionie. Jeśli chcemy myśleć o Europie, musimy myśleć o Europie Wschodniej” – mówi niemiecki polityk.

Przypomina też o incydencie podczas swojej wrześniowej wizyty w Warszawie, gdy wraz z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim składał wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza. Jak relacjonuje, stojąca za ogrodzeniem kobieta krzyczała, „by Niemiec się wynosił”. „To był cienki lód: ten kraj został zniszczony z dwóch kierunków. Najpierw przyszli Niemcy, potem Sowieci. Oczywiście Polacy boją się, że Niemcy zaczną działać z Rosją, a oni znów znajdą się w fatalnej pozycji pomiędzy” – uważa Ramelow.

„Presja na Putina musi rosnąć”

Jak przyznaje, do niedawna, nawet po aneksji Krymu przez Rosję był zwolennikiem utrzymania dialogu z Moskwą i krytykował sankcje z perspektywy wschodnich regionów Niemiec. „To się skończyło 24 lutego. Kiedyś byłem przeciwnikiem dostaw broni. Dziś dodaję do tego: każdy, kto jest atakowany, ma prawo do obrony” – deklaruje polityk, dodając, że w jego partii są osoby, krytykujące tę postawę.

Za „nonsens” uznaje apele o uruchomienie Nord Stream 2, bo rzekomo byłby to sygnał dla Putina o gotowości do negocjacji. Jak wskazuje, to Rosja przestała dostarczać gaz rurociągami, które są do dyspozycji. „Reszta to propaganda. Ale sankcje szkodzą zawsze. Sa przyjmowane po to, by szkodzić. I jasne jest, że szkodzą też nam” – dodaje Ramelow.

Mimo to – jak mówi – „presja na Putina i kleptokrację musi rosnąć”. Niemiecki polityk opowiada się za konfiskatą majątku rosyjskich oligarchów. „Już dawno ustanowiłbym nadzór państwa nad całym przemysłem energetycznym, który w Niemczech jest pod kontrolą Rosji. Częściowo jest to robione, ale nie dość konsekwentnie. Rosja prowadzi swoją wojnę również w Niemczech na stacjach benzynowych, poprzez ceny prądu i gazu, a także w każdy poniedziałek tutaj w Turyngii” – przyznaje Ramelow, nawiązując do „poniedziałkowych demonstracji”, jakie odbywają się od września w miastach wschodnich Niemiec. Uczestnicy tych protestów krytykują dostawy broni do Ukrainy i sankcje Zachodu przeciw Rosji.

Lipsk: Antyukraińskie i antysankcyjne protesty

01:19

This browser does not support the video element.