1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kultowy Prenzlauer Berg

3 października 2011

Wschodnioberlińska dzielnica Prenzlauer Berg ma kultowy status nawet poza stołecznymi granicami. Jej metamorfozę śledzą od wewnątrz także sami mieszkańcy.

Kastanienallee to jeden z bulwarów Prenzlauer BergZdjęcie: picture alliance / ZB

Agencja literacka Katrin Rohnstock mieści się w eleganckiej willi na samym początku Schoenhauser Allee, niejako u bram wjazdowych na Prenzlauer Berg. Katrin Rohnstock, energiczna 50-latka, sama siebie zalicza do beneficjentek zjednoczenia Niemiec. Miała pomysł, by spisywać opowiadania berlińczyków o ich codziennym życiu i wydawać je w formie książki. Tak powstała jej firma Rohnstock Biografien.

Kiedy Karin wygląda przez okna salonu widzi typowych przedstawicieli społeczności Prenzlauer Berg: młodych kreatywnych, matki pchające wózki z dziećmi, popijające latte macchiato, starsze panie z pieskami.

Katrin RohnstockZdjęcie: Rohnstock Biografien

Lecz życie na Prenzlauer Berg nie jest żadną miejską sielanką, jak często wyobrażają to sobie przybysze z zewnątrz. "Na zdjęciach, czy na krótkim spacerze, wszystko wygląda uroczo: odrestaurowane domy, place zabawy dla dzieci, kolorowe kawiarniane ogródki. Ale ludzi tu trawi samotność. Socjalna struktura to: jedna trzecia - single, jedna trzecia - samotnie wychowujący rodzice i jedna trzecia - rodziny." - wyjaśnia Katrin Rohnstock.

Każdy czas ma swój klimat

Kiedy przeprowadzała się na Prenzlauer Berg w 1985 roku wielu mieszkańców było też samotnych, ale byli to przeważnie seniorzy. Na zdjęciach z tamtych czasów niektóre domy wyglądają jak rudery. "Teraz ludzie mają inne, estetyczne wymagania" - zaznacza.

Z albumu Katrin Rohnstock: Helmholtzplatz w 1989 rokuZdjęcie: Katrin Rohnstock

"Ale najważniejsza była panująca tu atmosfera: duch kreatywności, który wnosili artyści i cichy podziemny nurt miasta. "Ludzie spotykali się w mieszkaniach, bo były tylko 2-3 kafejki. Prenzlauer Berg był jak wioska, gdzie wszyscy się znają i szybko można było nawiązać kontakty." Dom, w którym najpierw mieszkała Katrin, znajdował się na drugim końcu Schoenhauser Allee. Tam właśnie Michael Schaarschmidt od lat prowadzi kwiaciarnię z małą kawiarenką. Michael urodził się tu i miał okazję obserwować, jak "jego" dzielnica się zmienia.

"Skończyła się swojskość Prenzla, sprowadzili się tu zupełnie inni ludzie. Niektórzy rowerzyści tak gnają po ścieżkach, jakby byli tu sami. A przecież są to w przeważającej części inteligentni ludzie, z wyższym wykształceniem albo studenci. Powinni być bardziej na poziomie."

Przybysze z innego świata

Michael SchaarschmidtZdjęcie: DW/Scholz

Ścieżki rowerowe wzdłuż Schoenhauser Allee stały się zbyt wąskie dla rowerowego ruchu, wiele jest kolizji z pieszymi, a szczególnie starszymi ludźmi, którzy na Prenzlauer Berg mieszkali od zawsze - opowiada Michael Schaarschmidt. Dla nowoprzybyłych ta stara gwardia jest balastem i problemem. "Kiedy ulicą drepcze babcia w klasycznym nylonowym fartuchu z pudelkiem na smyczy, niektórzy odbierają ją jak jakieś ciało obce."

Innym problemem tej dzielnicy jest presja cenowa, jaką przyniósł ze sobą napływ turystów. "Ludzie mogą za grosze przylecieć do Berlina, przyjeżdżają zwiedzać kultowy Prenzlauer Berg i chcą wszystko mieć za pół darmo: spanie, jedzenie, picie." To, czy mieszkańcom dzielnicy to pasuje, jest im kompletnie obojętne.

Lata 90. na Prenzlauer BergZdjęcie: picture alliance/dpa

Lecz także niektórzy nowi mieszkańcy Prenzlauer Berg są problematyczni. Częstokroć są to potomkowie bardzo zamożnych rodzin, którzy chcą zasmakować życia cyganerii, i nie znają umiaru w zabawie. "Nigdy nie zachowywaliby się w ten sposób w miejscach, skąd pochodzą. To są prawdziwi drobnomieszczanie: na zewnątrz zachowują pozory, a w środku są zepsuci" - twierdzi Michael.

"Wielu z nich to ludzie z odziedziczonym majątkiem albo luksusowe panie domu: mają wygórowane wymagania, że nie ma takiego, czy innego gatunku mleka. Zamiast zjeść bułkę, jaka akurat jest na półce i cieszyć się tym, że świeci słońce" - wtrąca Karin.

Jasne strony ostalgii

Lecz jako matka sama docenia atmosferę tej dzielnicy: "Sprowadza się tu dużo kobiet z całej zachodniej Europy i ich sytuacji sprzyja duch wschodnich Niemiec, jaki panuje jeszcze w tutejszej społeczności: absolutna akceptacja tego, że kobieta może pracować i mieć dzieci."

Fasada domu przy Schoenhauser AlleeZdjęcie: AP

Michael Schaarschmidt zauważa natomiast odradzanie się dawnej, enerdowskiej kultury życia codziennego. "Ludzie coraz częściej kupują typowe kwiaty socjalizmu: goździki i gerbery, na które nikt nie chciał nawet spojrzeć po upadku muru. Coraz mniej jest też pierwotnych mieszkańców na Prenzlauer Berg - musieli się wyprowadzić, bo tak wzrosły czynsze. Ale i tak dzielnica jest bardzo gęsto zaludniona i kolorowa, i do tego stosunkowo spokojna. "Nie ma tu takich rozrób, jak gdzie indziej. Takie miejsca w Berlinie to rzadkość" - twierdzi Michael.

Katrin Rohnstock też nie zamieniłaby tej dzielnicy na żadną inną. "Kiedy jadę na rowerze przez Kollwitzstrasse, myślę: "O Boże, jak tu pięknie!". Jej dzieci mają na głowie zupełnie inne problemy niż w typowych dyskusjach ossi i wessi. W ich szkole dzieci pochodzą z Kazachstanu, Azerbejdżanu, Kosowa, Włoch czy Grecji - w tym tyglu problemy są zupełnie innej natury. I to te problemy będą przypuszczalnie wyzwaniem dla Prenzlauer Berg w następnych latach.

Kay-Alexander Scholz / Małgorzata Matzke

red.odp.: Andrzej Pawlak

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat