1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Proces NSU: Ciągle wiele niewyjaśnionych kwestii

Andrea Grunau / Elżbieta Stasik9 grudnia 2015

Prawie 250 dni procesu Beate Zschaepe, główna oskarżona w procesie grupy terrorystycznej NSU milczała. W środę (9.12.2015) obrońca Zschaepe ma odczytać jej oświadczenie. Rodziny zamordowanych czekają na odpowiedzi.

Deutschland NSU Prozess Beate Zschäpe
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/T. Hase

Dlaczego musiał umrzeć mój ojciec, mąż, brat? Dlaczego u nas eksplodowała bomba? Pytania te dręczą rodziny ofiar grupy terrorystycznej „Narodowosocjalistyczne Podziemie” (NSU). Członkowie rodzin są też oskarżycielami posiłkowymi w procesie NSU toczącym się w Monachium. „Dlaczego”, to najważniejsze pytanie, na które oczekują odpowiedzi od Beaty Zschaepe, głównej oskarżonej w tym procesie.

W środę (9.12.2015) po ponad 2,5 latach milczenia Zschaepe, jej obrońca Mathias Grasel ma odczytać oświadczenie oskarżonej, pierwsze zajęcie przez nią stanowiska. Dzień wcześniej jednak Grasel zaskoczył nowym żądaniem Zschaepe: odpowie tylko na pisemne pytania sędziego.

Kilkoro z oskarżycieli posiłkowych przed rozpoczęciem procesu w maju 2013Zdjęcie: Getty Images/J.Koch

Proces NSU przeciwko Zschaepe i czterem współoskarżonym rozpoczął się w maju 2013. Od tego czasu minęło 250 dni rozprawy, przesłuchanych zostało 500 świadków. Ciągle nie ma odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób wybierali swoje ofiary mordercy? W środku dnia zastrzelony został handlarz, sprzedawca, właściciel sklepu. Ośmiu z nich miało tureckie korzenie, jeden greckie. Ostatnią znaną ofiarą morderstwa dokonanego przez NSU była niemiecka policjantka Michèle Kiesewetter, jej kolega został ciężko ranny. Czy wszyscy byli przypadkowymi ofiarami? Do dzisiaj nie wiadomo.

Po swojej śmierci zamordowani byli zniesławiani jako członkowie „tureckiej mafii“ albo dilerzy narkotyków, podejrzanymi byli w oczach policji członkowie rodzin. W Wyższym Sądzie Krajowym w Monachium bliscy zeznawali jako oskarżyciele posiłkowi i jako świadkowie. Do procesu wnieśli swój ból i swoje pytania czekające na odpowiedź.

Czym było NSU, kto je wspierał?

O grupie terrorystycznej NSU mówi się jako o „trio NSU“. Główna oskarżona Beate Zschaepe przez 13 lat żyła pod zmienionym nazwiskiem przy Frühlingsstraße w Zwickau razem z Uwe Mundlosem i Uwe Böhnhardtem. Cała trójka zradykalizowała się w ekstremistycznym ugrupowaniu „Heimatschutz Thüringen“, na którego czele stał tajny współpracownik policji. W 1998 roku trio zeszło do podziemia, ale najwyraźniej ciągle miało dobre kontakty ze środowiskiem neonazistowskim. W procesie zeznawało wielu świadków z brunatnych kręgów.

Uwe Böhnhardt (od l.), Uwe Mundlos i Beate Zschaepe, zdjęcia archiwalneZdjęcie: picture-alliance/dpa

Mehmet Daimagüler, adwokat reprezentujący rodziny dwóch ofiar morderstw z Norymbergii, mówi o 28 osobach wspierających trio NSU, których nazwiska ustalono w trakcie procesu. – Jeden produkował i sprzedawał nazistowskie zabawki, zysk ze sprzedaży szedł na konto trio NSU. Drugi postarał się o mieszkanie, trzeci o dokumenty, jeszcze inny usunął samochód. Można sobie wyobrazić, ile musiało być osób, o których istnieniu nie wiemy – tłumaczy adwokat.

Mundlos i Böhnhardt uważani są za głównych sprawców zamachów dokonanych przez NSU. Po napadzie na bank w Eisenach, 4 listopada 2011 policja znalazła ich ciała w wypalonym samochodzie kempingowym – zginęli od strzałów. Prokuratura federalna obciąża Zschaepe współodpowiedzialnością za wspólnie zaplanowane morderstwa, zamachy bombowe i napady rabunkowe. O wszystkim wiedziała, uczestniczyła w przygotowaniach, pilnowała wszystkiego z domu. Obecność w pobliżu miejsca zbrodni została jej dowiedziona tylko w jednym przypadku.

Co można udowodnić Zschaepe?

– Jeżeli chodzi o sytuację dowodową, jest przyparta do muru – mówi adwokat oskarżycieli posiłkowych Sebastian Scharmer. Liczy się ze skazaniem Zschaepe, jej zeznanie może niewiele zmienić, uważa. Główną rolę odgrywa przy tym podpalenie mieszkania przy Frühlingsstraße w Zwickau, po śmierci Mundlosa i Böhnhardta. W drobiazgowej pracy zebrane zostały dowody poszlakowe, zgodnie z którymi oskarżona podpaliła wspólne mieszkanie, by zniszczyć ślady. Ryzykowała przy tym życie 89-letniej sąsiadki.

Wypalone mieszkanie trio NSU w ZwickauZdjęcie: picture-alliance/dpa

Kiedy cztery dni później stawiła się na policji, na jej skarpetkach były ślady benzyny, w mieszkaniu znaleziono kanister po benzynie a w komputerze protokoły z jej aktywności przed podpaleniem. Świadkowie zeznali, że widzieli ją jak uciekała z miejsca pożaru. Scharmer argumentuje, że gdyby nic nie wiedziała, nie musiałaby usuwać żadnych śladów.

W spalonym mieszkaniu znaleziono liczne wskazówki na aktywności domniemanych terrorystów NSU: arsenał broni, mapy z miejscami morderstw, artykuły z gazet o NSU, wideo z przyznaniem się do dokonania morderstw. Na dwóch artykułach i na kasecie wideo były odciski palców Zschaepe. Miała też ona rozesłać co najmniej 15 wideo, na których ofiary są wyszydzane. Na filmie zostały połączone zdjęcia z miejsc zbrodni z doniesieniami mediów i komentarzami „Różowej pantery” z kreskówki o tej samej nazwie.

Czy byli współsprawcy?

– Gamze Kubasik codziennie ma wrażenie, że może otrzeć się na ulicy o współsprawców, współwinnych morderstwa na jej ojcu – mówi o swojej klientce Sebastian Scharmer. Kiosk w Dortmundzie, w którym został zastrzelony Mehmet Kubasik, był znany tylko okolicznym mieszkańcom. W wielu miejscach zbrodni obcym trudno byłoby się zorientować. – Uważamy, że w większości tych miejsc istniała sieć pomocników – mówi Mehmet Daimagüler.

Gamze Kubasik z jej adwokatem Sebastianem ScharmeremZdjęcie: picture-alliance/dpa

Także jego klientów przechodzą ciarki, kiedy sobie uświadamiają, że na wolności mogą jeszcze być sprawcy i współsprawcy. Adwokat przypomina zamach bombowy na kolońskiej ulicy Probsteigasse. W sklepie irańskiej rodziny mężczyzna zdeponował bombę w puszce po bożonarodzeniowej strucli. Podczas eksplozji ciężko ranna została córka właścicieli sklepu. Według zeznań świadków mężczyzna w niczym nie przypominał Mundlosa ani Böhnhardta, przypomina Daimagüler. Prokuratura Federalna zlekceważyła wskazówkę wmawiając świadkom, że myli ich pamięć.

Podobna sytuacja powtórzyła się w śledztwie dotyczącym zabicia policjantki Michèle Kiesewetter. Także w tym przypadku świadkowie widzieli osoby, które nie odpowiadały portretom Mundlosa i Böhnhardta. – Myślę, że proces bardzo wyraźnie pokazał, że pomysł wyizolowanej, trzyosobowej komórki terrorystycznej nie jest niczym innym, jak tylko urojeniem Prokuratury Federalnej.

Jaką rolę odegrał Urząd Ochrony Konstytucji i jego wtyczki?

– Po wpadce NSU Urząd Ochrony Konstytucji milczał – mówi Mehmet Daimagüler. Jest przekonany, że w listopadzie 2011 w Urzędzie Ochrony Konstytucji „natychmiast uaktywniono niszczarki do dokumentów”. Zniszczone zostały akta policyjnych „wtyczek” związanych z „Thüringer Heimatschutz“, z którego wywodziło się NSU.

„Nie wierzę Panu”, mówi do Andreasa T., funkcjonariusza urzędu Ochrony Konstytucji ojciec zamordowanego w 2006 roku Halita YozgataZdjęcie: Getty Images

W otoczeniu NSU było aktywnych ponad 30 tajnych współpracowników policji, konstatuje adwokat Sebastian Scharmer. Dla jego klientki istotne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy można było uniknąć morderstw? Istnieją wskazówki, że wtyczki o pseudonimach „Piatto" i „Tarif“ informowały Urząd Ochrony Konstytucji, w jaki sposób można ująć trio NSU. Nie zostały podjęte żadne kroki.

Wystąpienie Andreasa T. przed sądem kompletnie skonsternowało rodziny zamordowanych. Pracownik heskiego Urzędu Ochrony Konstytucji był w kafejce internetowej, gdzie zastrzelony został Halit Yozgat, dziewiąta ofiara NSU. Andreas T. nie zgłosił się na policję i do dzisiaj zaprzecza, że w kawiarni cokolwiek do niego dotarło. Podczas rekonstrukcji zbrodni jego zachowanie było tak absurdalne, że kiedy na rozprawie pokazywane było później nagranie z tej rekonstrukcji, sala z niedowierzaniem wybuchła śmiechem.

Zeznanie i skrucha?

Gamze Kubasik nie liczy, że oskarżona Beate Zschaepe złoży wyczerpujące zeznanie i okaże skruchę. – Obawiam się, że chce tylko ratować własną skórę – powiedziała Gamze Kubasik dziennikowi „Tagesspiegel”. Także prawnicy studzą zbyt duże oczekiwania. Obrońca Zschaepe już uprzedził, że jego klientka nie będzie odpowiadała na pytania oskarżycieli posiłkowych. Wielu z nich życzyłoby sobie, by złożyła zeznanie. – Jeżeli będzie milczała, bardzo mnie to zirytuje – przyznała w rozmowie z Deutsche Welle Semiya Simsek, córka Envera Simska, pierwszej ofiary serii morderstw NSU.

– Każdy oskarżony ma nie tylko prawo do milczenia, ale ma też prawo do kłamstwa. I kłamstwa te nie mogą go dodatkowo obciążać – podkreśla rzeczniczka sądu Andrea Titz.

Empatii dla ofiar nie można było rozeznać u Zschaepe. Mehmet Daimagüler jest oddalony od niej na sali sądowej zaledwie o kilka metrów. – Pani Zschaepe raczej bez zainteresowanai śledziła przebieg procesu. Tylko kiedy przez pomyłkę pokazano zdjęcie z obdukcji Uwe Mundlosa, była wyraźnie zszokowana – stwierdza Daimagüler.

Zupełnie inne doświadczenia ma adwokat w związku z oskarżonym Carstenem S., który złożył wyczerpujące zeznanie i już przed laty wycofał się z brunatnego środowiska. S. „intensywnie” obejrzał zdjęcia ofiar i „można było wyraźnie dostrzec, że był w szoku”, mówi Daimagülers. Carsten S. naprowadził policję na ślad tzw. bomby w latarce kieszonkowej, zdeponowanej w sklepie w Norymberdze. Prokuratora nie kojarzyła tego zamachu z NSU. Klienci Daimagülera podziękowali Carstenowi S. za jego zeznanie. – Miałem wrażenie, że miał łzy w oczach – konstatuje Mehmet Daimagüler.

Andrea Grunau / Elżbieta Stasik

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej