1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Proces – w oczekiwaniu na wyrok w sprawie Demianiuka

10 maja 2011

91-letni Ukrainiec stoi przed sądem w Monachium za współudział w zagazowaniu tysięcy Żydów w Sobiborze. Proces strażnika niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady zbliża się pomału do końca.

A picture dated 29 November 2005 shows a memorial at the site of a Nazi death camp in Sobibor, Poland. Alleged Nazi-era war criminal John Demjanjuk, 89, went on trial on 30 November 2009 in the German city of Munich over allegations that he drove tens of thousands of Jews to their deaths in Nazi gas chambers in 1943. Ukraine-born Demjanjuk faces charges of being an accessory to the murder of 27,900 Jews mostly from the Netherlands at the Sobibor death camp in occupied Poland. EPA/PRZEMEK WIERZCHOWSKI POLAND OUT +++(c) dpa - Report+++
Obóz zagłady w SobiborzeZdjęcie: picture-alliance/dpa

Sąd Krajowy w Monachium, sala przysięgłych: przed długim stołem sędziowskim stoi łóżko umożliwiające regulację wysokości, na którym znajdują się biała kołdra i żółta poduszka. Na kilka minut przed rozprawą dwaj strażnicy – w towarzystwie sanitariuszy – popychają oskarżonego siedzącego na wózku inwalidzkim. John Demianiuk, lat 91, ma na głowie czapkę bejsbolówkę i ciemne okulary. Przenoszą go na łóżko, przykrywają kołdrą, kierują we właściwą stronę.To niecodzienny, dość dziwny obraz. Mężczyzna nieruchomieje w takiej pozycji, przez kilka godzin nie wypowiada żadnego słowa. Tylko w przerwach sprawia wrażenie nie całkiem schorowanego: gestykuluje, uśmiecha się i żartuje z tłumaczką lub urzędnikami sądowymi, podobnie jak w ciągu innych 90 dni procesu. Oskarżony, który dwa lata przeleżał w monachijskiej sali sądowej, nie jest widocznie w stanie "pomóc" w wyjaśnieniu zbrodni.

Pomocnik mordercy?

Proces Johna Demianiuka w MonachiumZdjęcie: AP

Prokurator stawia mu poważny zarzut: w 1943 roku Demianiuk – jako strażnik i członek służby pomocniczej w obozie zagłady w Sobiborze – przyczynił się do śmierci 27900 Żydów. Wówczas Ukrainiec miał 23 lata. Kiedy był dzieckiem, przeżył w swojej ojczyźnie wielką klęskę głodu po przymusowej kolektywizacji zapoczątkowanej przez Stalina. Po najeździe Wehrmachtu na ZSSR Demianiuk musiał pójść na front, dostał się do niemieckiej niewoli, co równało się niemal wyrokowi śmierci. Miliony radzieckich żołnierzy umierały w obozach z wyczerpania, zimna i niedożywienia. W takich warunkach młody mężczyzna zdecydował się na współpracę z nazistami. Przeszedł szkolenie z zakresu lokalnej, ochotniczej pomocy (Trawniki) i został wkrótce oddelegowany do obozu zagłady w Sobiborze.

Pierwsze ustalenia

Po II Wojnie Światowej Demianiuk wyemigrował do USA. Z Iwana przeobraził się w Johna Demianiuka, pracownika firmy Ford w Cleveland, męża, ojca rodziny i wierzącego chrześcijanina. Jednak po 25 latach koleje jego losu znów przybrały dramatyczny obrót. Dopatrzono się w nim "Iwana Groźnego", który pracować miał w komorze gazowej w obozie zagłady w Treblince. Stracił amerykański paszport i wydano go do Izraela. Wielu ludzi, którzy przeżyli zagładę, rozpoznało w nim strażnika obozowego. Wyrok brzmiał: kara śmierci. Demianiuk czekał pięć lat na egzekucję, do momentu, gdy dostarczone dowody potwierdziły, że "Iwan Groźny" to ktoś inny.

W poszukiwaniu nowych poszlak

Sala rozpraw sądowych, łóżko DemianiukaZdjęcie: AP

Kilka lat później dochodzenie zaczynają prowadzić Niemcy. Zbierają poszlaki i sądzą, że Demianiuk był rzeczywiście strażnikiem w służbie SS w Sobiborze, kiedy w latach 1942-1943 zamordowano tam ponad 250 tysięcy osób. Po długim, prawnym postępowaniu deportacyjnym, w 2009 roku doszło do ekstradycji Demianiuka z USA do Niemiec. Proces powinien odbyć się w Polsce, gdzie leży Sobibór. Jednak, jak uważa obrońca Demianiuka, Ulrich Busch, podjęto tam decyzję o zamknięciu postępowania. Proces, który od samego początku wzbudzał miądzynarodowe zainteresowanie i wywoływał wiele emocji, rozpoczął się w 2009 roku przed Sądem Krajowym w Monachium. W tym czasie ciągle dochodziło do ataków słownych obrony na prokuraturę. Oskarżyciele, adwokaci – w geście protestu – opuszczali salę, a członkowie rodzin uratowanych z obozu zagłady ronili łzy.

Informacje, zwątpienie, emocje

Sędziowie mają nadzieję, że prawda ujrzy światło dzienne. Zeznają opiniodawcy, historycy, eksperci wojskowi, a grafolodzy przeglądają stosy dokumentów. Na końcu pojawiają się wątpliwości. Prokuratura jest jednak pewna: ten, kto pełnił służbę w Sobiborze, uczestniczył w masowym mordzie. Legitymacja służbowa Demianiuka jest głównym środkiem dowodowym, w którym z kolei obrona upatruje fałszerstwa ze strony KGB.

Lekcja historii

Wiele osób przysłuchujących się rozprawie pochodzi z Holandii, z której tysiące Żydów deportowano do Sobiboru. "Dla nas jest to ważna lekcja historii" - mówi Willem Bofink z dziennika "Trouw", założonego w 1943 roku podczas niemieckiej okupacji jako podziemna gazeta. Proces stał się męczący i wycieńczający nerwowo, ale ważny i wzorowy pod względem stosowanych procedur. Świadkowie bez przerwy powtarzali, że chcą jednego: dać świadectwo o Sobiborze, aby nigdy więcej nie doszło do ludobójstwa.

Cornelia Rabitz / Monika Skarżyńska

red. odp.: Andrzej Paprzyca

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej