Przed spotkaniem Kaczyński-Merkel
11 października 2007Rzecznik rządu RFN, Thomas Steg, podkreślił, że spotkanie w Berlinie odbędzie się na polskie życzenie. Wyraził optymizm, że między obu krajami dojdzie do porozumienia w kwestii traktatu.
- Oczekujemy, że tematy europejskie będą stały w centrum rozmów i mamy nadzieję, że za tydzień, podczas spotkania krajów Unii, dojdzie do porozumienia we wszystkich jeszcze spornych punktach, tak, by ważny dla Europy traktat reformujący mógł wejść w życie jak zakładano czyli 1. stycznia 2009 roku – powiedział Steg.
Także przewodniczący sejmowej Komisj Spraw Zagranicznych, Pawel Zalewski, uważa, że spotkanie w Berlinie zdominują głównie sprawy europejskie.
- Polski prezydent przedstawi polski punkt widzenia na temat traktatu europejskiego. Jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia, to leży w naszym interesie i w interesie Europy. Jestem też przekonany, że prezydent podniesie również kwestię umocowania prawnego z Joaniny, zwiększenia liczby rzeczników w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości i na pewno będzie też mówił o sprawach bilateralnych – mówi Zalewski.
Niemcy: Deklaracja jest zbyteczna
Na temat spraw bilateralnych niekoniecznie chcą jednak mówić Niemcy. Rzecznik rządu zaprzeczył doniesieniom prasowym z Polski, jakoby trwało przygotowywanie deklaracji na temat wzajemnych stosunków w celu polepszenia relacji bilateralnych. Polska strona chce doprowadzić do deklaracji, w której niemiecki rząd uznałby roszczenia majątkowe wypędzonych za bezprawie. Niemcy jednak uważają, że taka deklaracja jest zbyteczna.
- W przeszłości już wielokrotnie powtarzaliśmy, że nie ma otwartych kwestii majątkowych między Niemcami i Polską. Rząd federalny wiele razy publicznie oświadczał, że nie popiera takich roszczeń, ani politycznie, ani od strony prawnej. Z perspektywy rządu federalnego nie istnieje więc dalsze zapotrzebowanie na bilateralne wyjaśnienia lub oświadczenia w tej sprawie. Dlatego nie będzie to tematem rozmów między kanclerz Merkel i prezydentem Kaczyńskim. Nie trwają też żadne przygotowywania do podpisania deklaracji w tej sprawie – oświadczył Thomas Steg.
Inną sprawą bilateralną, która utrudnia polepszenie atmosfery w stosunkach bilateralnych jest sprawa niemieckich dzieł sztuki, jakie po drugiej wojnie światowej znalazły się na terytorium Polski.
Najważniejsza jest Europa
Niemieccy obserwatorzy podkreślają jednak, że Niemcom zależy głównie na sprawach europejskich. Nie chcą również, by powstało wrażenie, jakby spotkanie polskiego prezydenta z niemiecką kanclerz miało cokolwiek wspólnego z wyborami w Polsce. Zbieg okoliczności jest przypadkowy, bo na dwa dni przed wyborami zaplanowane jest również nieformalne spotkanie szefów rządów i państw krajów Unii w sprawie traktatu europejskiego. Także polska strona podkreśla, że spotkanie w Berlinie nie ma żadnego związku z kampanią wyborczą w Polsce.
- Prezydentowi Kaczyńskiemu zależy na tym, aby szczyt zakończył się sukcesem. Rozumiem również, że to jest intencją wszystkich naszych partnerów. Niemcy są naszym najważniejszym partnerem w Europie, stąd też nie powinno budzić zdziwienia, że na parę dni przed szczytem polski prezydent chce coś skonsultować z niemiecką kanclerz. To jest chyba pozytywne – przekonuje Paweł Zalewski.
Tymczasem w Niemczech pojawiły się propozycje, by z powodu wyborów w Polsce przesunąć nieformalny szczyt europejski o kilka dni. Z taką propozycją wyszli niemieccy liberałowie z partii FDP, którzy skierowali do kanclerz Angeli Merkel list w tej sprawie. W liście tym wyrażają obawę, że obecnie rządzący w Polsce mogą wykorzystać szczyt do walki wyborczej. Nie wygląda jednak na to, by ta propozycja miała szanse na realizację.