1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Przeszedł na islam: "W końcu zaczęli mnie szanować"

Agnieszka Rycicka19 kwietnia 2016

Dawny islamski radykał na deskach teatru w Kolonii opowiada o bolesnym romansie z twardą ideologią oraz o "ludzkim” obliczu islamu.

Schauspiel Köln Dominic Schmitz
Zdjęcie: David Baltzer

„Znowu widziałem w życiu sens, znowu coś mi się chciało. Wiara dała mi siłę, by wydostać się z tego bagna i powód, by rano wstać z łóżka. Przestałem jeść wieprzowinę, basebollówkę zamieniłem na czapkę modlitewną. W końcu zaczęli mnie szanować” – Niemiec tak wspomina chwilę, w której zadecydował, że zostanie wyznawcą Allaha.

Dominic Schmitz miał 17 lat, gdy przeszedł na islam. Niemal natychmiast zaczął działać w jednym z najbardziej radykalnych nurtów – salafizmie, którego zwolennicy żyją według ścisłych zasad Koranu i pierwszych zasad islamu. Cel – uporządkowanie społeczeństwa, państwa i prawa według wartości danych od Allaha. Tolerancja – obce słowo w tym najszybciej rosnącym w siłę nurcie islamu w Niemczech.

"Nawrócony" salafita

01:14

This browser does not support the video element.

Bardzo szybko zainspirował się retoryką Pierre'a Vogla, niemieckiego pięściarza, który przybrał imię Abu Hamza. Schmitz wkrótce staje się prawą ręką Svena Laua, islamisty znanego jako Musa Almani, założyciela policji szariatowej w Niemczech.

Po niemal ośmiu latach Schmitz stwierdza. że nie jest mu po drodze z "krwawym" islamem i że czas skończyć z "duchową rebelią". Dziś zajmuje się pracą społeczną w niemieckich szkołach. Opisując swoją drogę do salafizmu działa na rzecz ograniczania radykalizmu islamskiego. Jest obecny w mediach społecznościowych, ma własny kanał na YouTube. Opublikował książkę „Byłem salafitą”, która opisuje jego bolesny romans z islamizmem.

Dominic Schmitz występuje także na scenie teatru Schauspiel Köln w Kolonii, gdzie gra samego siebie. Spektakl pt.: "Glaubenskämpfer" ("W obronie wiary") opowiada o świecie, w którym tkwił przez siedem lat, gdzie – jak sam mówi – nie ma miejsca na teatr czy muzykę, a każdy kto myśli inaczej, staje się wrogiem systemu. Na deskach teatru Dominic "uwalnia się” od religijnego przymusu i od kultury nienawiści.

Choć Schmitz pozostał muzułmaninem, jego wiara, jak twierdzi, jest dziś pozbawiona nienawiści. Jednak – co przyznaje – należy do nielicznych, którym będąc w jaskini lwa udało się złapać zdrowy dystans do religii.

Więcej informacji na temat sztuki >>

Schauspiel Koeln, dpa / Agnieszka Rycicka