Ptasie lotnisko
25 kwietnia 2011Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tu jak na prawdziwym lotnisku. Kiedy turyści wychodzą z windy i wchodzą na dach bońskiej Bundestkunsthalle, widzą miniaturowy pas startowy, pomalowaną w biało-czerwone pasy wieżę kontroli lotów i powiewający na wietrze lotniskowy rękaw, wskazujący kierunek wiatru, a z głośników rozlega się sygnał gongu, taki sam jak w międzynarodowym porcie lotniczym Kolonia/Bonn poprzedzający komunikat "Prosimy nie spuszczać z oka swoich pomysłów!"
Dobry żart, czy sztuka przez duże S?
Nie tracić z pola widzenia pomysłów? O co tu właściwie chodzi? No cóż, przede wszystkich chodzi o zabawny pomysł artystyczny niemiecko-szwajcarskiej pary artystów Stefana Andreae i Resa Ingolda, którzy na dachu państwowej galerii sztuki w Bonn założyli lotnisko dla ptaków pod dumnie brzmiącą nazwą "International Ornithoport Bonn", w skrócie: IOB.
W okolicach Bonn gnieździ się ponad sto gatunków ptaków śpiewających. Niektóre, jak nieco mniejszy od wróbla kopciuszek, od dawna wykorzystywały płaski dach galerii jako "szkołę latania" dla swych dzieci. Zafascynowany lotnictwem i ptakami Stefan Andreae postanowił im to ułatwić i w porozumieniu z dyrekcją galerii urządził ptasie lotnisko.
Z pomocą przyszedł mu szajcarski bojownik o "prawa ptaków do niczym nie skrępowanego latania" Res Ingold, który jeszcze w latach 80-tych założył towarzystwo lotnicze "Ingold Airlines". Ta linia istniała tylko w wyobraźni artysty, ale miała swoją stronę internetową, na której można było kupić bilety na lot do nikąd. Pod koniec roku towarzystwo "Ingold Airlines" publikowało sprawozdanie z działalności, a nawet było notowane na giełdzie.
Krótko mówiąc, było to klasyczne FAKE, czyli fałszywka, albo podróbka, tyle że w najbardziej niewinnej, artystycznej wersji. Na takiej samej zasadzie działa boński "Ornithoport", imitujący prawdziwe lotnisko. Jest na nim pas startowy, ale ptaki z niego nie korzystają, bo wolą kanciaste konstrukcje, podobne do dawnych anten telewizyjnych, na których mogą wygodnie wylądować, odpocząć i polecieć dalej.
Dopuszcza się lądowanie pszczół!
Prawo do korzystania z bońskiego "ornitoportu" mają wszystkie zwierzęta, które potrafią latać - mówią obaj "dyrektorzy" ptasiego lotniska: Stefan Andreae i Res Ingold. Duże i małe. A nawet bardzo małe jak pszczoły. Te ostatnie doczekały się własnego lotniska, czyli "Apidromu", przylegającego do "ornitoportu".
Stefan Andreae twierdzi, że pszczoły w pełni zasłużyły na prawo posiadania własnego lotniska, bo - jak mówi: "W każdym słoiku miodu mieści się 125 tysięcy pszczołokilometrów lotu!" W tej chwili na terenie "apidromu" stoi dwanaście uli, zamieszkiwanych przez 32 tysiące wyjątkowo łagodnych, ale miodnych brytyjskich pszczół klasztornych.
Opiekuje się nimi pszczelarz Klaus Maresch. Jego dziełem jest mały, drewniany pas startowy przed każdym ulem. To duże ułatwienie dla pszczół - twierdzi - bo kiedy wracają do ula obładowane pyłkiem, nie muszą lądować na mokrej trawie, tylko na deskach pasa".
Ptasie i pszczele lotnisko cieszy sią coraz większym zainteresowaniem turystów odwidzających Bonn. Każdy, kto je zobaczy na własne oczy, nie może się nie uśmiechnąć. I o to właśnie chodzi.
Sabine Oelze / Andrzej Pawlak
Red. odp.: Barbara Coellen