1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Pulse of Europe”. Pokażmy, że jesteśmy za Europą

Sabrina Pabst
15 marca 2017

Głośne tendencje antyeuropejskie sprawiają, że z oczu traci się ludzi całym sercem popierających europejską ideę. Jednym z nich jest Daniel Roeder, inicjator ruchu „Puls Europy”.

Initiative "Pulse of Europe"
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/A. Arnold

Deutsche Welle: W listopadzie ubiegłego roku wraz z dwojgiem przyjaciół utworzył pan ruch „Pulse of Europe”. W ubiegły weekend w ponad 40 miastach Niemiec i Europy na ulicę wyszły pod jego hasłami tysiące ludzi. Jaki był impuls, by utworzyć ten ruch?

Daniel Roeder: Decydujące były dwa wydarzenia ubiegłego roku: referendum ws. Brexitu i wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE było dla mnie scenariuszem nie do pomyślenia i nigdy nie sądziłem, że mogłoby nastąpić. Nie mogłem wyobrazić sobie Unii Europejskiej bez Wielkiej Brytanii i myśl o tym jest dla mnie wciąż jeszcze bardzo nieswoja. Wybór Donalda Trumpa ukazał, że rzeczy niemożliwe mogą jednak się wydarzyć. Człowiek bez programu wyborczego, który w trakcie walki wyborczej dzielił ludzi i poniżał, nagle staje na czele państwa, które do tej pory było uznawane za wzorzec demokracji. Jest to wszystko trudne do zniesienia i unaoczniło nam, że świat zdaje się zmieniać. Nie mamy już pewności, że żyjemy we wspólnocie wartości, która była zawsze oczywista, na której mogliśmy polegać przez dziesięciolecia, bez większych działań z naszej strony. Potrzebne jest jednak społeczeństwo obywatelskie, które o wartości te będzie walczyć. Moją pierwszą myślą nie było założenie jakiegoś ruchu, tylko zachęcenie do działania przyjaciół i znajomych. Chcieliśmy żeby na ulicę wyszli proeuropejscy demokraci, manifestujący, że chcą utrzymania tego, co jest dla nich ważne. Do tej pory w Niemczech i w Europie na ulicę wychodzili raczej wrogowie Europy jak np. Pegida. W ciągu krótkiego czasu potrali oni zmobilizować wiele tysięcy ludzi.

Daniel Roeder: Dołączają do nas ludzie, którzy jeszcze nigdy nie demonstrowaliZdjęcie: DW/V. Kern

DW: Czy jest panu trudno zmobilizować przyjaciół Europy?

DR: Na początku zdawało się, że jest to trudne, ale teraz nasz ruch liczy dużo więcej ludzi niż kiedykolwiek miała ich Pegida. W ubiegły weekend w całej Europie demonstrowało ponad 25 tys. osób, a nasz ruch istnieje dopiero od dwóch miesięcy. Dlatego nie jest prawdą, że trudniej jest uruchomić proeuropejczyków – faktycznie odnotowujemy tu niesłychany wzrost i aż nieprawdopodobne deklaracje sympatii. Jest bowiem w Europie milcząca większość. Niesłychanie ważne jest, by właśnie ten potencjał stał się widoczny i słyszalny. Jesteśmy przekonani, że jest ogólnie więcej demokratów, ludzi popierających państwo prawa i proeuropejczyków niż ludzi, którzy są przeciwko.

DW: Europa postrzegana jest coraz krytyczniej – strefa euro, polityka uchodźcza, demokracja – to pojęcia, które wielu Europejczyków kojarzy z Unią Europejską. Czy spada poparcie dla tej wspólnoty wartości?

DR: Uważam, że w ubiegłych 20 latach umocnił się wizerunek Europy, który jest raczej eurosceptyczny, krytyczny czy wręcz jej wrogi. Wynika to m.in. z tego, że ludzie, którzy demonstrują teraz za Europą, w ogóle nie byli widoczni. Myślę też, że jest wiele krytyki kojarzonej z Unią Europejską, która nie ma z nią nic wspólnego.

Demonstracja inicjatywy "Pulse of Europe" we Frankfurcie n. Menem, 12.03.2017Zdjęcie: DW/V. Kern

Na przykład problem uchodźców wystąpiłby niezależnie od Unii Europejskiej. Ale wtedy krytyka odnosiłaby się do poszczególnych państw członkowskich. Oczywiście, że Unia Europejska ma także problemy – tego nikt nie neguje. Ale chodzi o to, żebyśmy te problemy wspólnie rozwiązywali. Demonstranci spod znaku „Pulse of Europe” nie są żadnymi euroromantykami. Jesteśmy przekonani, że w UE jest więcej rzeczy dobrych niż złych, dlatego trzeba uchronić ją przed rozpadem, bo tylko wtedy można ją zreformować.

DW: Podczas kampanii przedwyborczych w Holandii, Francji czy w Niemczech na pierwszy plan wysuwają się nacjonaliści i populiści. „Pulse of Europe” opowiada się natomiast za demokracją i za Unią Europejską. Czy wpłynie on jakoś na wybory?

DR: Z pewnością tak. Wysyłamy pozytywne sygnały. Wszystkie demonstracje ubiegłych tygodni wiązały się z kampanią przyjaźni w kierunku Holandii i zostało to tam dostrzeżone. Mówiły o tym holenderskie mass media. Była demonstracja „Pulse of Europe” w Amsterdamie i w ostatnich dniach przez Facebook udało nam się dotrzeć do 800 tys. Holendrów. Jestem pewien, że ma to jakieś oddziaływanie, ponieważ stwarza pewną formę reakcji i budzi świadomość. Na naszych demonstracjach ludzkie obawy i troski staramy się przekształcić w nadzieję, ufność, solidarność.To dodaje ludziom siły. Ten proces zmian ma duży potencjał. Sądzę, że nacjonaliści są w mniejszości i udaje im się wysunąć na pierwszy plan, kiedy demokraci przegapiają okazję. Przed tym chcemy się bronić i reaktywować demokratyczne siły. Jeżeli to się uda, będziemy mieć bardzo duży wkład.

DW: Czy ruch „Pulse of Europe” jest sygnałem politycznego zaangażowania czy raczej znużenia polityką?

DR:  Chodzi o polityczne zaangażowanie w społeczeństwie obywatelskim. Dołączają do nas ludzie, którzy jeszcze nigdy nie demonstrowali. Wykorzystują tę platformę, ponieważ nie ma ona żadnych barier. Nie muszą zapisywać się do żadnej partii czy wypełniać formularzy. Po prostu idą na demonstrację, upolityczniają się w ten sposób i mają możliwość, by ich głosy nabrały wagi  także poza lokalem wyborczym. Jest to też pewna forma nacisku, kiedy mówimy: jesteśmy tłumem 25 tys., a może już wkrótce 40 tys. ludzi i to, czy was wybierzemy będzie zależało od tego, jak wygląda wasza polityka europejska i jak dyskutujecie. W obecnej chwili, kiedy przyjrzeć się narodowym kampaniom wyborczym, Europa traktowana jest bardzo po macoszemu i staje się tematem tylko dla tych, którzy chcieliby ją rozbić. A my jesteśmy sensowną przeciwwagą do tego.

Rozmawiała Sabrina Pabst / tł.: Małgorzata Matzke

Daniel Roeder założył ruch „Pulse of Europe” wraz z kilkoma inicjatorami. Jest prawnikiem z wykształcenia, pracuje jako sędzia w heskim Trybunale Adwokatury. Wykłada na uniwersytecie Justusa Liebiga w Giessen.

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej