1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wolność mediów 2017: mniej morderstw, więcej uprowadzeń

Nastassja Shtrauchler
19 grudnia 2017

65 dziennikarzy zostało zabitych, 54 uprowadzonych, 326 aresztowanych: to bilans organizacji Reporterzy bez Granic za rok 2017. Nadal szczególnie niebezpieczny dla ludzi mediów jest Bliski Wschód.

UNESCO Pressebild Journalistenmorde
Zdjęcie: UNESCO

„Gdzie nie spojrzysz, cwaniacy. Sytuacja jest beznadziejna” – tak brzmiał tytuł ostatniego artykułu Daphne Caruany Galizii. Krótko potem zginęła w zamachu bombowym. Maltańska dziennikarka śledcza piętnowała w swoim blogu korupcję rządu, łapówkarstwo, nielegalny handel i interesy firm offshore w swojej ojczyźnie. 53-letnia Galizia oskarżała m.in. bliskich współpracowników premiera Malty Josepha Muscata o założenie fikcyjnych firm w Panamie. Raz po raz grożono jej śmiercią, po raz ostatni dwa tygodnie przed zamachem. 16 października zabiła ją bomba podłożona pod samochodem.

Zamordowana maltańska dziennikarka Daphne Caruana GaliziaZdjęcie: Reuters/D. Z. Lupi

Daphne Caruana Galizia jest jedną z 39 dziennikarzy zamordowanych w 2017 r. – wynika z tegorocznego bilansu międzynarodowej organizacji Reporterzy bez Granic (Reporters Sans Frontières, RSF) przedstawionego we wtorek (19.12.2017) w Berlinie. W każdym z tych przypadków celem sprawców było zamknięcie dziennikarzom ust. 26 dalszych dziennikarzy zginęło w wyniku nalotów bombowych, zamachów albo w ogniu walki. Czasami przyczyna śmierci jest niewyjaśniona, jak stało się to w przypadku szwedzkiej dziennikarki Kim Wall. W sierpniu br. 30-letnia dziennikarka, która przygotowywała reportaż o duńskim wynalazcy Peterze Madsenie, weszła na pokład jego łodzi podwodnej i zaginęła. W kolejnych dniach i tygodniach znaleziono jej rozczłonkowane zwłoki. Madsen stoi pod zarzutem napaści seksualnej i zamordowania Kim Wall.

Od 1 stycznia do 1 grudnia 2017 zostało zabitych 50 zawodowych dziennikarzy, 7 dziennikarzy obywatelskich i 8 współpracowników mediów; 39 z nich było celem morderstw, 26 zginęło podczas wykonywania swojej pracy

Najmniej zabitych dziennikarzy od 14 lat

Mimo tych morderstw: Reporterzy bez Granic oceniają rok 2017 raczej pozytywnie, bowiem w przeciwieństwie do ubiegłego roku, liczba zabitych ludzi mediów zmniejszyła się o 18 procent. 2017 był wręcz rokiem z najniższą liczbą zabitych dziennikarzy od 14 lat. Co nie znaczy, że świat stał się bardziej pokojowy.

Według RSF przyczyną jest głównie to, że wielu dziennikarzy opuściło kraje takie jak Irak, Jemen czy Syrię, gdzie ze względu na panujące tam wojny ich praca stała się zbyt niebezpieczna. Zdaniem RSF tylko nieco mniej ryzykowna jest praca dziennikarzy w Meksyku. W kraju opanowanym przez kartele nie toczy się co prawda żaden zbrojny konflikt, ale krytyczni dziennikarze systematycznie są ofiarami nacisków, gróźb i zabójstw. Jedenastu przypłaciło w 2017 swoją pracę śmiercią. W większości z tych przypadków sprawcy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

Chiny: czekanie na śmierć w więzieniu

W Chinach wolność słowa jest niezmiennie problematyczna. W międzyczasie rozwinięto tam metody pozwalające na zamknięcie na zawsze ust krytykom rządu. „Nie skazuje się obecnie krytyków na karę śmierci, tylko celowo czeka, aż ich stan zdrowia w więzieniu będzie się pogarszać i w efekcie umrą” – piszą w raporcie Reporterzy bez Granic. Przykładem jest laureat Pokojowej Nagrody Nobla Liu Xiaobo i bloger Yang Tongyan. U obydwóch po wieloletnim pobycie w więzieniu stwierdzono raka w końcowym stadium. Tuż po przeniesieniu ich do szpitala, obydwaj zmarli.

52 osoby pracujące w chińskich mediach przypłaciły to aresztowaniem – w żadnym innym kraju nie znajduje się w więzieniach tylu dziennikarzy i blogerów. Na całym świecie było ich w końcu br. co najmniej 326 – nieco mniej, niż w tym samym czasie ubiegłego roku. Co charakterystyczne: prawie połowa z nich przebywa w więzieniach w pięciu krajach – w Chinach, Syrii, Wietnamie, Iranie i Turcji.

Co najmniej 326 ludzi mediów przebywało w 2017 w więzieniach, w tym 202 zawodowych dziennikarzy, 107 obywatelskich i 17 współpracowników mediów. Jest wśród nich 310 mężczyzn i 16 kobiet

Deniz Yücel: zakładnik sporu dyplomatycznego

Udaremniony zamach stanu w Turcji w 2016 r. doprowadził do tego, że dziennikarze muszą być nadzwyczaj ostrożni. W stanie wyjątkowym, ostatnio znowu przedłużonym, wystarczy krytycznie wypowiedzieć się o rządzie lub skorzystać z zaszyfrowanych wiadomości w Messengerze, by stanąć pod zarzutem terroryzmu. Aktualnie w areszcie w Turcji przebywa 43 dziennikarzy. Niektórzy z nich czekają od półtora roku na wyrok.

W przypadku niemieckiego dziennikarza tureckiego pochodzenia Deniza Yücela, więzionego w Turcji od lutego br., nie wysunięto nawet jeszcze aktu oskarżenia. Korespondetowi dziennika „Die Welt” tureckie władze zarzucają „propagandę terrorystyczną” i „podżeganie do nienawiści”. W rzeczywistości – uważa RSF, Yücel jest raczej zakładnikiem w sporze dyplomatycznym między Ankarą a Berlinem, i ma być odstraszającym przykładem dla innych dziennikarzy.

Syria: na porządku dziennym porwania

U tureckich sąsiadów – w Syrii i Iraku dziennikarze są wystawieni przede wszystkim na ryzyko uprowadzenia. Na całym świecie – podaje RSF, odnotowano w 2017 r. 54 takie przypadki. 40 dziennikarzy ma się znajdować w rękach organizacji terrorystycznej „Państwo Islamskie” (ISIS) i innych ekstremistycznych ugrupowań. Porwania są nader opłacalne. Z okupów finansują prowadzone przez siebie walki.

54 osoby znajdowały się w 2017 r. w rękach porywaczy, w tym 44 zawodowych dziennikarzy, 7 obywatelskich i 3 współpracowników mediów. 85 proc. stanowią rodzimi dziennikarze, 15 proc. zagraniczni

Szczególnie lukratywne jest branie zagranicznych zakładników z branży medialnej. W porównaniu do 2016, w bieżącym roku ich liczba wzrosła o 14 procent. Trzech z siedmiu obcokrajowców przetrzymywanych jako zakładnicy w Syrii, znajduje się w rękach porywaczy od ponad pięciu lat. Między nimi jest Brytyjczyk John Cantlie, który sporadycznie pojawia się jako „reporter” w propagandowych wideo ISIS. Ofiarami porwań są też miejscowi dziennikarze. Liczba tych przypadków jest jednak trudna do ustalenia, bo porywacze nakładają prawdziwe embargo informacyjne. Dopiero po ponad trzech latach stało się znane na przykład uprowadzenie irackiego fotografa Kamarana Nadschm. Do dzisiaj jest on w rękach porywaczy.

Nastassja Shtrauchler / Elżbieta Stasik