1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Reżyser Ołeh Sencow z frontu: „Rosjanie wypalają ziemię”

1 czerwca 2022

Ukraiński reżyser Ołeh Sencow broni w Donbasie swego kraju. W wywiadzie dla DW mówi o decyzji przyłączenia się do walk, sytuacji frontowej i planach filmowych.

Ołeh Sencow, ukraiński reżyser na froncie
Ołeh Sencow w rozmowie z DWZdjęcie: Anna Fil/DW

Ukraiński reżyser Ołeh Sencow broni w Donbasie swego kraju. W wywiadzie dla DW mówi o decyzji przyłączenia się do walk, sytuacji frontowej i planach filmowych.

Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę ukraiński reżyser Ołeh Sencow wstąpił do Obrony Terytorialnej i ruszył na front. Artysta od 2014 roku jest uważany za ikonę sprzeciwu wobec aneksji Krymu przez Rosjan. W maju 2014 roku został aresztowany przez rosyjskie służby pod zarzutem planowania ataku terrorystycznego. Mężczyznę przewieziono do Moskwy, a następnie osadzono w obozie karnym.

Środowisko filmowe z całej Europy nieustannie domagało się jego uwolnienia. Doszło do niego we wrześniu 2019 r. w ramach wymiany więźniów, dzięki czemu reżyser mógł wrócić do Ukrainy.

DW: Jest Pan teraz w Donbasie. Jak wygląda sytuacja na froncie?

Ołeh Sencow: Znajduję się teraz na najtrudniejszym odcinku koło Siewierodoniecka, który biegnie w kierunku miasta Bachmut. To ostatni fragment obwodu ługańskiego, który nie jest jeszcze okupowany przez Rosjan, choć próbują tego ze wszystkich sił. Chcą się wykazać jakimś zwycięstwem, w tym przypadku – jak mówią – „wyzwoleniem” obwodu ługańskiego*.

W nagraniu opublikowanym na Facebooku mówi Pan, że na front trafiają członkowie ukraińskiej obrony terytorialnej, którym brak odpowiedniego przygotowania.

To nie jest oskarżenie, ale problem, który trzeba szybko rozwiązać. Wciąż w głębi kraju, na drugiej linii obrony lub dalej, szkolenie musi się poprawić. Istnieje wystarczająco dużo ludzi, którzy chcą się zaciągnąć, są bardzo zmotywowani, ale muszą się również nauczyć, na czym to polega.

Walki o Siewierodonieck, 30 maja 2022 r.Zdjęcie: Aris Messinis/AFP

Przebywam na wojnie od dwóch miesięcy i nie oddałem jeszcze ani jednego strzału. Odległość między walczącymi jest duża, a walk z użyciem broni palnej jest bardzo mało. Wykorzystuje się głównie artylerię, moździerze i wyrzutnie rakietowe. Zadaniem piechoty jest jedynie utrzymanie pozycji. Przy tych warunkach ważne jest, aby przetrwać i nie umrzeć, nie zostać rannym, nie stać się ciężarem. To znaczy, że umiejętność przetrwania jest na froncie bardzo ważna.

Dlaczego dołączył Pan już w pierwszych dniach wojny do Obrony Terytorialnej?

Bo tu od razu dostaje się karabin maszynowy. W ramach mobilizacji trwałoby to dłużej, ponieważ wówczas w moim okręgu nie zorganizowano jeszcze poboru. Dlatego od razu poszedłem do obrony terytorialnej, bo tam rozdawano broń. Sytuacja już wtedy jasno wskazywała, iż dojdzie do inwazji na Kijów, a wkrótce do walk ulicznych.

W ciągu dwóch miesięcy wiele się nauczyłem. To jest zupełnie inna wojna, w której chodzi o inteligentną broń. Dlatego ważne jest, aby ją otrzymać. Nie mamy jej wystarczająco dużo, nasza jest przestarzała. Rosja ma trochę nowszą, ale też nie ma jej zbyt wiele. Tutaj, w Donbasie, pokazują, że mają dużo amunicji.

Wyciskają nas w ten sposób, zmuszają do odwrotu i zajmują wciąż kolejne pozycje. Palą ziemię i poruszają się po niej jak ogień. Nie możesz tam zostać, bo spłoniesz. To jest ich aktualna strategia. Tak działali też w Syrii i Czeczenii. W pierwszych dniach wojny myśleli, że uda im się tak po prostu kolumnami zająć Ukrainę. Ale to im się nie udało, więc wrócili do starej strategii spalonej ziemi.

Jak Pan sądzi, jak długo potrwa ta wojna?

Ciężko powiedzieć, ale myślę, że musimy być gotowi na dwa, trzy lata. Mało prawdopodobne, że skończy się to wcześniej, ponieważ musimy nie tylko wygrać tutaj i zatrzymać Rosję, wyzwolić nasze terytorium, ale także wywrzeć presję na Rosję, aby doprowadzić do zmiany reżimu w tym kraju. W przeciwnym razie problem nie zniknie.

Nawet jeśli dojdzie do zamachu stanu i Putina zastąpi Patruszew (sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew – red.) lub Szojgu (minister obrony Siergiej Szojgu – red.), nawet wtedy sytuacja się nie zmieni, nawet wtedy Rosja pozostanie problemem.

Spędził Pan jako więzień polityczny pięć lat za kratami. Czy nie obawia się Pan, że historia mogłaby się powtórzyć, gdyby znów został Pan pojmany?

Po pierwsze, nie można mieć takiego pecha dwa razy. To byłoby już za dużo. Myślę, że czas niewoli mam już za sobą i że czekają mnie inne próby. A po drugie, gdyby mnie schwytano, trudno byłoby mnie pozostawić przy życiu, bo jestem dla nich zbyt szczególnym wrogiem.

Co czeka obrońców Azowstalu, którzy trafili do rosyjskiej niewoli?

Trzeba rozumieć rosyjską narrację. Tam dominuje przekaz o „nazistach” i „faszystach”, którymi usprawiedliwia się prowadzenie tej wojny. Teraz postarają się o sensacyjny proces, aby wykazać się zwycięstwem i usprawiedliwić inwazję. Dlatego nie spodziewam się szybkiej wymiany więźniów.

Zniszczenia w zakładach Azowstal w MariupoluZdjęcie: Alexander Ermochenko/REUTERS

Możliwe, że jeśli kogoś zidentyfikują jako członka policji, ukraińskich sił zbrojnych, np. morskiej piechoty, wydadzą ich wcześniej. Ale pułk Azow czeka pokazowy proces, ponieważ Rosja potrzebuje czegoś dla wewnętrznej propagandy. Z powodu braku wielkich zwycięstw, będą twierdzić: „Pokonaliśmy nazistów w Mariupolu”.

Najważniejsze jest, żeby wszyscy pozostali przy życiu, żeby ich nie rozstrzelano i torturowano. Z tego, co rozumiem, nie dochodzi do tego, ponieważ istnieją pewne ustalenia, które są monitorowane przez Czerwony Krzyż.

Rosyjski reżyser Kiryłł Sieriebriennikow, uważany za rosyjskiego dysydenta, na Festiwalu Filmowym w Cannes opowiedział się przeciwko „anulowaniu” rosyjskiej kultury i za wsparciem dla rodzin rosyjskich żołnierzy. Co Pan sądzi na ten temat?

Trzeba rozumieć, że Sieriebriennikow to reżyser rosyjski, a nie ukraiński i obserwuje to wszystko z własnej perspektywy. Nie jest bezpośrednim wrogiem, ale nie jest też bezpośrednim przyjacielem. Jego wypowiedzi nie są warte uwagi.

Jeśli chodzi o „anulowanie”, chodzi nie tylko o „anulowanie” kultury, ale także „anulowanie” Rosji. Ponieważ to Rosja jest odpowiedzialna za wszystkie zbrodnie. Krew zamordowanych dzieci z Buczy, torturowanych mężczyzn i zgwałconych kobiet jest na rękach wszystkich Rosjan – tych, którzy to zrobili i tych, którzy ich tam wysłali; tych, którzy to popierają lub milczą, ale także Kiryłła Sieriebriennikowa, który mówi, że rosyjskim żołnierzom trzeba pomóc. Dla mnie oni wszyscy mają na rękach krew niewinnych ofiar. Nigdy nie będą w stanie się z niej oczyścić.

Jak wojna wpływa na Pana plany twórcze?

Moje plany twórcze nie uległy zmianie. Powstał scenariusz filmu. Mój partner Denis Iwanow pojechał do Cannes i stara się o dofinansowanie ukraińskiego dramatu społecznego „Kai” oraz dla naszego projektu w języku angielskim „Shining World”. To taka dziecięca opowieść dla dorosłych, którą napisałem w celi rosyjskiego więzienia.

Gdy mam pomysł, myślę o nim przez jakiś czas, on żyje we mnie, a po kilku miesiącach lub latach robi się z tego scenariusz. Mam pomysł, żeby zrobić duży film o Azowstalu. Ale nie stanę za kamerą, dopóki wojna się nie skończy. Dopiero po zwycięstwie.

* Wywiad przeprowadzono 26 maja 2022 r.

Rozmowę przeprowadziła Anna Fil.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Co wydarzyło się w Buczy?

02:11

This browser does not support the video element.