Niemieckie obywatelstwo otrzymało w 2024 roku rekordowo wielu obcokrajowców – prawie 292 tysiące. To wzrost niemal o połowę w porównaniu z rokiem 2023. Najwięcej nowych Niemców (ponad jedna czwarta) pochodzi z Syrii. Niemiecka prasa komentuje ten rekordowy wzrost naturalizacji.

„Wschodzi zasiane ziarno”

„Wschodzi ziarno zasiane w 2015 roku” – tytułuje swój komentarz Reinhard Müller we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Celem poprzedniej koalicji (SPD, Zielonych i FDP) było ułatwienie naturalizacji poprzez reformę prawa o obywatelstwie. „Udało się to. Nie trzeba już tak długo czekać, żeby zostać Niemcem i generalnie można zachować swoje dotychczasowe obywatelstwo” – czytamy. I mimo, że obecny rząd chadecji i socjaldemokratów wycofał „turbonaturalizację”, która do tej pory dotyczyła niewielu przypadków, „to wszystko to jest jednak zmianą paradygmatu” – uważa autor.

„Każdy, kto chce zostać obywatelem swojej nowej ojczyzny, kto uznaje i żyje zgodnie z lokalnym porządkiem, kto jest wyraźnie zintegrowany, powinien być mile widziany. A każdy, kto tak naprawdę nie chce się zdecydować, kto uznaje podstawowe prawa tylko dla siebie i równouprawnienie tylko pro forma, powinien znaleźć schronienie w tym kraju, dopóki jest prześladowany i potrzebuje ochrony. Ale nie powinien zostać Niemcem. Rok 2015 nie powinien się powtórzyć? Ta polityka zapraszania jest już mocno ugruntowana, jak widać w przypadku naturalizacji. Wschodzi zasiane ziarno” – czytamy.

„Migranci są motorem wzrostu”

„Pozwólcie ludziom przyjechać – Niemcy ich potrzebują” – komentuje dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Autorka komentarza Kathrin Werner uważa, że „twarda polityka graniczna rządu Merza jest nie tylko niehumanitarna”. „Szkodzi ona również gospodarce. Niemcy powinny nawet bardziej starać się o imigrantów” – stwierdza.

„Każdy, kogo trzeba jeszcze przekonać, że bycie krajem imigracyjnym to dobra rzecz, powinien spędzić noc w niemieckiej izbie przyjęć. Tam internista pochodzi z Tunezji. Mówi prawie perfekcyjnie po niemiecku. Opiekunka ma rosyjski akcent. A sanitariusz, przenoszący następnego pacjenta na nosze, jest czarnoskóry. Ludzie z historią migracji podtrzymują niemiecki system opieki zdrowotnej. I nie tylko to. Są motorem wzrostu dla kraju. Jednak polityka imigracyjna nowego rządu Niemiec mówi językiem obrony, izolacji, odrzucenia, deportacji” – czytamy.

Imigracja się opłaca

Według autorki kanclerz Friedrich Merz i minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt „koncentrują się na polityce symbolicznej i ignorują potrzeby gospodarki”. „Imigracja jest konieczna – z ekonomicznego, demograficznego i społecznego punktu widzenia. Do polityków należy wyjaśnienie tego ludziom” – pisze autorka „Süddeutsche Zeitung”, powołując się na analizy ekonomiczne.

Jedna z nich mówi, że jeśli Niemcy zwiększą migrację netto o 200 tys. osób rocznie, państwo osiągnie w perspektywie długoterminowej roczną korzyść budżetową w wysokości ponad 100 mld euro. Inna z kolei dochodzi do wniosku, że założyciele firm wywodzący się ze środowisk migracyjnych są szczególnie innowacyjni. Jeden na pięć start-upów w Niemczech ma obecnie założyciela o pochodzeniu migracyjnym. „Imigracja kosztuje, ale to dobra inwestycja” – stwierdza autorka komentarza.

Negatywne aspekty

Naturalizacja jest także tematem komentarzy w prasie regionalnej i lokalnej.

Gazeta „Stuttgarter Nachrichten” podkreśla, że niemieckie obywatelstwo jest „kamieniem milowym dla udanej integracji”. 

„Mimo to debata na temat migracji i integracji często koncentruje się na negatywnych aspektach, które niewątpliwie również istnieją. Są imigranci, którzy są przestępcami, mają ekstremistyczne poglądy lub chcą wykorzystać systemy społeczne. Ale zazwyczaj nie są to ludzie, którzy podjęli wysiłek i zintegrowali się. Niemniej jednak cierpią oni z powodu zbyt małego rozróżnienia w debacie. Każdy, kto spełnił wymagania i jest obywatelem Niemiec, powinien mieć nadzieję na otwarte ramiona. Zamiast tego zbyt często osoby te spotykają się z odrzuceniem” – pisze gazeta ze Stuttgartu.