Pożegnalne spotkanie Donalda Tuska z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem jest doskonałą ilustracją aktualnego stanu relacji między Polską a Niemcami, a szczególnie między szefami rządów obu państw. Trudno oprzeć się wrażeniu, że stronie polskiej zależy na jak najmniejszym rozgłosie. Na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów próżno szukać informacji o spotkaniu, pojawiło się jedynie wspólne zdjęcie liderów w serwisie X.
Gdyby nie komunikat niemieckiego rządu, o spotkaniu Scholz-Tusk nie wiedzielibyśmy nic. A przecież do Warszawy przyjechał przedstawiciel jednego z najważniejszych partnerów Polski. To prawda, że przegrał wybory, pełni jedynie obowiązki szefa rządu i nie pretenduje do stanowisk ministerialnych, ale jego SPD – mimo porażki – będzie nadal uczestniczyła w koalicyjnym rządzie, kierując tak ważnymi resortami jak finanse czy obrona.
Gdy na jesieni 2021 r. z urzędem kanclerskim żegnała się Angela Merkel, pomimo ostrych sporów rządu PiS z Berlinem uroczystość zorganizowano w Łazienkach, a pani kanclerz i premier Mateusz Morawiecki odpowiadali na pytania dziennikarzy.
Obawy Tuska przed zarzutami o proniemieckość
Niemal konspiracyjne warunki pożegnania świadczą o obawach Donalda Tuska przed eksponowaniem kontaktów z Berlinem. Lider Platformy Obywatelskiej jest od lat celem niewybrednej antyniemieckiej propagandy. Przewodniczący PiS Jarosław Kaczyński nazwał go z mównicy sejmowej „niemieckim agentem”. Dla polityków PiS, PO jest partią „zewnętrzną”, czyli „niemiecką”. Niemcy – twierdzą polscy prawicowi populiści – budują IV Rzeszę i zmierzają do zmarginalizowania czy wręcz „anihilacji” Polski.
W tej sytuacji można zrozumieć lęk Tuska przed eksponowaniem spotkania z Scholzem, które stałoby się z pewnością pretekstem do kolejnych ataków i to na miesiąc przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Popierany przez PiS kandydat Karol Nawrocki na wiecu w Radzyminie nie omieszkał nazwać Tuska „podwykonawcą poleceń” Scholza”. Chowanie głowy w piasek nie jest jednak postawą godną męża stanu mającego aspiracje do przewodzenia Europie.
Dobry początek i stracone szanse
Relacje Tuska z Scholzem to historia rozczarowań i straconych szans. Zwycięstwo Koalicji 15 Października zostało przyjęte w Berlinie po ośmioletnich rządach Zjednoczonej Prawicy z entuzjazmem. Po otrzymaniu 13 grudnia 2023 r. informacji o zaprzysiężeniu nowego polskiego rządu, Olaf Scholz dodał spontanicznie do tekstu swojego przemówienia w Bundestagu gratulacje dla Tuska i ofertę zacieśnienia współpracy.
Oba rządy w ekspresowym tempie załatwiły kilka pilnych spraw. W Polsce przywrócono w pełnym wymiarze naukę niemieckiego jako języka ojczystego dla mniejszości niemieckiej i dopuszczono do użytku szkolnego blokowany z powodów politycznych IV tom polsko-niemieckiego podręcznika do historii. Niemiecki rząd wyasygnował środki na wsparcie nauki języka polskiego w Niemczech.
Na początku lipca, po sześcioletniej przerwie, w Warszawie odbyły się konsultacje międzyrządowe. Przyjęty wówczas plan działania zapowiadał rozwój współpracy we wszystkich kluczowych dziedzinach – od polityki bezpieczeństwa po politykę historyczną.
Ofiary wojny czekają na świadczenia
Pozytywny wydźwięk konsultacji został zakłócony przez spór o zadośćuczynienie dla polskich ofiar wojny i okupacji. Proponowana przez stronę niemiecką kwota 200 mln euro została odrzucona jako dalece niewystarczająca. Ogromnym rozczarowaniem dla władz w Warszawie było odrzucenie przez kanclerza propozycji finansowego wsparcia przez Niemcy budowy Tarczy Wschód na granicy z Białorusią. Scholz sprzeciwił się też zaciągnięciu przez UE długów na zbrojenia.
Wzajemne uszczypliwości nie sprzyjały poprawie klimatu. Tusk ostro krytykował telefony Scholza do Putina, kanclerz nie zaprosił premiera Polski na pożegnalne spotkanie z Joe Bidenem w Berlinie, co nawet media niemieckie uznały za skandal. Po rozpadzie koalicji w listopadzie ubiegający się o reelekcję Scholz poświęcił się całkowicie kampanii wyborczej, a polsko-niemieckie projekty trafiły do zamrażarki.
Czy z Merzem uda się nowe otwarcie?
Tuskowi od dawna jest dużo bliżej do zwycięzcy wyborów parlamentarnych Friedricha Merza, szefa CDU, który ma być zaprzysiężony na kanclerza 6 maja. Ich partie, CDU i PO należą do tej samej frakcji w Parlamencie Europejskim – Europejskiej Partii Ludowej. Obu polityków łączy twarda postawa wobec Rosji. Merz w grudniu, w drodze powrotnej z Kijowa był w Warszawie i spotkał się z Tuskiem. Przyszły kanclerz nie szczędzi komplementów pod adresem sąsiada zza Odry. Obok Francji to właśnie Polska ma być głównym partnerem Niemiec.
Po wyborach prezydenckich przed Polską i Niemcami otwiera się perspektywa dwóch lat bez kampanii wyborczych. Ten czas oba kraje powinny maksymalnie wykorzystać do zacieśnienia stosunków i rozwiązania niezałatwionych problemów. Tusk powinien przestać się oglądać na antyniemiecki hejt ze strony PiS, który jest stałym elementem programu tej partii. Merz musi udowodnić, że miłe słówka pod adresem Polski nie były li tylko pustym gestem, lecz przełożą się na konkretne projekty polityczne. W obliczu agresywnej polityki rosyjskiej, dobre relacje polsko-niemieckie są koniecznością.