1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Renesans państwa narodowego na wschodzie Europy

Volker Wagener
9 stycznia 2018

Polacy i Węgrzy, przed 13 laty przyjęci do europejskiej rodziny, wycofują się na pozycje narodowe. Skąd to się bierze? ANALIZA

Viktor Orban i Jarosław Kaczyński
Sojusznicy: Viktor Orban i Jarosław KaczyńskiZdjęcie: picture-alliance/dpa/PAP/P. Supernak

Viktor Orban właściwie nie musiał udowadniać wysokiej samooceny wschodnioeuropejskich państw UE. Jednak premier Węgier wykorzystał swój występ gościnny u bawarskiej CSU, by dobitnie stwierdzić, że muzułmańscy uchodźcy są dla jego rodaków muzułmańskimi nachodźcami,  a "czegoś takiego nie chcemy". Węgry nie pozwolą się do niczego zmusić – powtórzył Orban w gazecie bulwarowej "Bild-Zeitung". Dodał, że wyprasza on sobie mieszanie się w sprawy jego kraju, który zasługuje na więcej szacunku – powiedział pod adresem szefa niemieckich socjaldemokratów Martina Schulza. Nie ulega wątpliwości, że pod względem politycznym Unia rozjeżdża się w różnych kierunkach.

czytaj także: Orban w Bild-Zeitung o uchodźcach: to imigranci gospodarczy szukający lepszego życia

Viktor Orban i liderzy bawarskiej CSUZdjęcie: picture-alliance/dpa/A. Geber

Wschodnie wartości kontra zachodnie wartości

A przecież jeszcze 25 lat temu Unia Europejska była dla państw byłego obozu socjalistycznego jak ziemia obiecana. Dziś państwa starej Unii mają poważne problemy z nowymi członkami. I na odwrót. Z perspektywy Brukseli Polacy i Węgrzy cenią sobie Unię tylko jako dawcę pieniędzy. Ostro krytykują brukselski centralizm. W wielokulturowości zachodniej Europy widzą zagrożenie. W Warszawie i Budapeszcie definiuje się na nowo stare wartości – takie jak ojczyzna, wiara chrześcijańska, rodzina. Polityczno-społeczne ideały tego typu popularne są także w Czechach i na Słowacji. Tym samym uformował się ruch przeciwny do otwartych społeczeństw Europy zachodniej.

Za tym kryje się powrót do idei narodowej w zglobalizowanym świecie bez granic. W ten sposób Viktor Orban jego partia Fidesz definiują kryteria wartości dla narodu węgierskiego. To próba  przedstawienia złożonych procesów i odbieranego jako zagrożenia świata w uproszczony sposób. Podobny kurs obrał Jarosław Kaczyński. Obaj rządzą autokratycznie i nie kryją się ze swoimi zastrzeżeniami wobec zachodnich modeli społecznych. Orban nazwał nowe Węgry "państwem nieliberalnym", a Kaczyński swoje reformy "dobrą zmianą". Nasuwa się wniosek, że idea europejska jest obecnie na wschodzie redefiniowana.

Protesty przeciwy reformie sądownictwa w Warszawie Zdjęcie: picture-alliance/dpa/T.Gzell

Po socjalizmie neoliberalizm

Konsekwencją jest zdecydowane przesunięcie na prawo wschodnich peryferii UE. Ma to tylko ograniczony związek z trudnościami ekonomicznymi. Tezę, że ogarnięta kryzysem gospodarka i wysokie bezrobocie prowadzą do wzrostu nastrojów nacjonalistycznych obalić można na przykładzie Czech. Wzrost gospodarczy na poziomie niemal 5 procent i spektakularnie niski poziom bezrobocia - 3 procent (jeden z najniższych w UE), nie zapobiegły zwycięstwu populistycznego premiera Andreja Babicza.

Podobnie jest w Polsce. W 1990 r. przeciętny Polak zarabiał jedną dwunastą tego, co przeciętny Niemiec. W 2016 zarabia jedną trzecią. Pomimo to powrót do idei narodowej święci nad Wisłą niebywały triumf. "New York Times" jest pewny – populizm na dłużej zagościł w Europie Wschodniej.

Jazda na skróty

Dlaczego tak się dzieje, związane jest w dużej mierze z tym, że państwa, które dokonały transformacji ustrojowej po 1990 r. nie przeszły przez erę socjaldemokracji – argumentuje politolog Piotr Buras. Jego zdaniem niepohamowany neoliberalizm natrafił na zatomizowane postkomunistyczne społeczeństwo. Nie było państwa opiekuńczego, związki zawodowe były słabe. Zapanował kapitalizmu bez żadnych mechanizmów ochronnych. Pozostawiło to po sobie różnego rodzaju blizny, np. pokutujący do dziś kompleks niższości. W Polsce, twierdzi pisarz Ziemowit Szczerek, ludzie nadal przywiązują ogromną wagę do tego, jak widzi ich Zachód. 

Pierwszą bilateralną wizytę zagraniczną premier Morawiecki złożył w BudapeszcieZdjęcie: Reuters/B. Szabo

W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki udał się ze swoją pierwszą bilateralną wizytą zagraniczną nie do Brukseli, ale do Budapesztu. Był to czytelny polityczny sygnał – Węgry są dla Polski ważniejsze niż UE. Zaraz potem złożył wizytę na Słowacji. W Polsce nie ma jeszcze poważnych głosów nawołujących do wystąpienia z UE, jednak Polska pod wieloma względami zachowuje się w unijnej rodzinie jak ktoś obcy. Wielu ludzi uważa, twierdzi pisarka Inga Iwasiów, że UE odbiera Polakom ich godność. Zachód narzuca tylko zakazy, problemy i moralny relatywizm. A tematy, wokół których na Zachodzie panuje społeczny konsensus, takie jak: równouprawnienie, rozdział Kościoła od państwa czy prawa mniejszości, nigdy nie przyjęły się w Polsce – dodaje Iwasiów.

Zamiast tego Polacy pod rządami PiS zajęci są przede wszystkim sami sobą. Widać to szczególnie w roku jubileuszu odzyskania niepodległości przed 100 laty. Naród jest miarą wszystkiego, Warszawa wyprasza sobie wszelkie pouczanie z Brukseli czy Berlina. Wymiar sprawiedliwości ma według logiki partii rządzącej podporządkować się "woli narodu". Za wszystkimi najnowszymi zjawiskami związanymi z polityczno-społecznym przesunięciem na prawo kryje się poczucie, że w toku historii Polacy niemal zawsze byli ofiarami. Odpowiedzią na to jest patriotyzm i nacjonalizm.

czytaj także: FAZ: Polska-Węgry. Sojusz przeciwko Brukseli

Węgry – zaległości do odrobienia

Podobnie jest na Węgrzech. Premier Orban obsadza wymiar sprawiedliwości i administrację systematycznie swoimi ludźmi. Wyobrażenia, że po politycznym przełomie lat dziewięćdziesiątych Węgrzy podążą za zachodnimi ideałami demokratycznej konstytucji, gospodarki rynkowej i wielokulturowości, były mylne – twierdzi rektor Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie Michael Ignatieff.

Założona przez węgiersko-amerykańskiego inwestora George'a Sorosa uczelnia cieszy się na świecie wielkim uznaniem. Na Węgrzech jest piaskiem w trybach programu Orbana. W grudniu "Der Spiegel" napisał, że na tym uniwersytecie studiuje owa międzynarodowa elita, której Węgrzy nie ufają.  "Soros jest symbolem takiego kapitalizmu, o którym prawicowi populiści mówią, że zagraża on tradycji".

Także i tutaj ta walka kultur pozwala na głębsze przyjrzenie się zbiorowej tożsamości. Węgry stały się samodzielnym państwem dopiero w 1920 r. - na gruzach monarchii habsburskiej. Młodym narodem z ambicjami nadrobienia zaległości w kwestii tożsamości. Powrót Orbana do węgierskich wartości sugeruje wielu Węgrom oparcie i bezpieczeństwo. "To świat bez cudzoziemców, eko-hipsterów i brukselskich urzędników" – twierdzi "Der Spiegel".

25 lat temu bardzo niewielu europejskich intelektualistów przewidziało to, co dzieje się obecnie na wschodnich peryferiach Unii Europejskiej.

Przejęcie demokratycznych standardów i wolnej gospodarki rynkowej z, lub bez elementów socjalnych wydawał się oczywisty. I to w ciągu krótkiego czasu. Jako jeden z niewielu oponował wtedy niemiecki socjolog Ralph Dahrendorf . W jego opinii do zbudowania demokratycznego społeczeństwa potrzebnych jest minimum 60 lat. Akurat stawiani przez lata za wzór nowi członkowie UE: Polska i Węgrzy, wydają się potwierdzać, że droga do harmonizacji Europy jest jeszcze daleka.

Volker Wagener / Bartosz Dudek