1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rok gospodarczego boomu

Rolf Wenkel, Jan Kowalski31 grudnia 2007

Dolar spada na łeb, na szyję, ropa naftowa na wagę złota, banki, nie znające się na biznesie hipotecznym – sporo działo się na scenie gospodarczej w mijającym roku 2007.

Makler na giełdzie akcji, w tle tablica z kursami z rosnącą krzywą
Niemiecki indeks giełdowy DAX zakończył rok notując bardzo wysoko - powyżej 8000 tys. punktówZdjęcie: AP

Rok 2007 zaskoczył Niemców nieprzyjemnie: w tym roku mieszkańcy republiki zapłacą tytułem podatków o 24 miliardy euro więcej, niż w roku poprzednim. Tylko podwyżka VAT z dniem 1 stycznia z 16 na 19 procent zapewni skarbowi państwa dodatkowe 19 miliardów euro.

Na szczęście w Niemczech utrzymuje się dobra koniunktura, tak że eksperci gospodarczy nie obawiają się kryzysu.

- Liczymy w tym roku na wzrost gospodarczy około dwu procent; zaś w pierwszych miesiącach tego roku z chwilowo ujemnym wynikiem z uwagi na drastyczne ciężary podatkowe. Ale wychodzimy z założenia, że ta zła passa minie w przeciągu roku – mówił w styczniu Jürgen Thumann, prezes Zrzeszenia Przemysłu Niemieckiego. Równie optymistycznie sytuację gospodarczą w Europie ocenia Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

- Przewidujemy w okresie najbliższych dwu lat dobry wzrost gospodarczy, nieco ponad dwa procent na rok 2007 i 2008. To ewidentna zmiana po tych chudych latach, jakie przeżyła strefa euro. Dzięki Bogu należy to do przeszłości – cieszy się Jean-Philippe Cotis, główny ekonomista OECD. Jego prognoza dotyczy także Niemiec – przemysł pracuje pod pełną parą, księgi zleceń pęcznieją, eksport bije rekordy, a nawet na nieruchawym niemiecki m rynku pracy odczuwa się zmiany na lepsze.

- Boom zaczynają odczuwać ludzie, zwłaszcza także ci, którzy od bardzo dawna pozostawali bez pracy; mieszkańcy nowych landów i pracownicy wieku powyżej 50 lat – w sumie to dobre wiadomości! –uważa kanclerz Angela Merkel.

W październiku 2007 roku Urząd Statystyczny zanotował trzy i pół miliona bezrobotnych – to znaczy 600 tysięcy mniej, niż przed rokiem. Liczne firmy poszukują specjalistów. To spowodowało, że rząd Niemiec postanowił otworzyć swój rynek pracy dla inżynierów z nowych krajów UE, w tym z Polski.

Niemiecka gospodarka nie jest wolna od korupcjiZdjęcie: Bilderbox

Rok skandali

Rok 2007 obfitował także w skandale w niemieckiej gospodarce
Wyszło na jaw, że Siemens zapłacił miliard 300 milionów euro łapówek dla pozyskania zleceń. Wieloletni szef koncernu, Heinrich von Pierer, musiał w końcu ustąpić ze stanowiska prezesa rady nadzorczej, a Klaus Kleinfeld – prezesa zarządu. W jego fotelu zasiadł Peter Löscher, dotąd raczej mało znany menedżer branży farmaceutycznej. I obiecał zrobić porządek.

- Musimy zrezygnować z pewnego rodzaju interesów, koncentrując się na czystym biznesie – zawsze i wszędzie. I taką przyjęliśmy dewizę, chcąc iść do przodu - zapewniał nowy szef koncernu.

Dolar w piwnicy

Z końcem listopada euro sięgnęło po trwający tydzień rekord, kiedy to warte tyło półtora dolara. Nigdy dotąd kurs tej waluty nie był tak słaby. Tęczowa prasa utrzymuje zgoła, że brazylijska modelka, Gisele Bündchen, chce teraz otrzymywać gaże w euro, a nie w dolarach. Czy dolar przestał być światową walutą? Nie, skądże znowu – mówi Jörg Krammer, główny ekonomista banku Commerzbank.

- Absolutnie niemożliwe. Dolar stanowi mniej więcej dwie trzecie międzynarodowych rezerw walutowych. Ero w zasadzie nie bardzo posunęło się do góry. Nie wynika to z tego, by Europejski Bank Centralny prowadził złą czy też niewiarygodną politykę, ale dzieje się tak dlatego, że amerykański rynek kapitałowy jest znacznie, znacznie większy od nadal fragmentarycznego europejskiego rynku kapitałowego.

Euro przesłoniło w tym roku dolaraZdjęcie: AP

Słaby dolar wychodzi na dobre przynajmniej Europejczykom: rachunek za ropę nie rośnie. 21 listopada cena ropy zbliżała się do 100 dolarów za baryłkę i omal jej nie osiągnęła. Wysoki popyt i słaba podaż windują cenę do góry, czemu dodatkowo sprzyja słaby kurs dolara i spekulacyjne posunięcia na rynku papierów wartościowych, mianowicie odejście od akcji banków i przejście do biznesu ropą.

Amerykańska czkawka

To wszystko nie dzieje się bez przyczyny: akcje banków straciły dobrą opinię od chwili kryzysu na amerykańskim rynku nieruchomości. I nie uderzył on tylko i wyłącznie w banki amerykańskie: 8 miliardów euro musiał wyłożyć fundusz międzybankowy na ratunek banku IKB w Dusseldorfie, który przejechał się na operacjach w zakresie kredytów hipotecznych w USA. Kasy oszczędności musiały dać zastrzyk o wartości 17 miliardów euro instytutowi Landesbank Sachsen. Szerzy się nieufność między bankami nas światowym rynku, i to do tego stopnia, że banki centralne w przeciągu kilku dni musiały rzucić na rynek ponad 300 miliardów euro!