Politolog ocenia rządy Macrona. "Powinien zmienić image"
7 maja 2018DW: Za granicą często mówi się o francuskim kierownictwie, że bierze się za jedną reformę po drugiej i nie ugina się nawet napotykając opór społeczeństwa, czego dowodzi trwający już kilka tygodni strajk kolejarzy. Jak Francuzi oceniają sytuację?
Emiliano Grossman: Macron zasiadł na fotelu prezydenckim z dużym kredytem zaufania i jeszcze dziś z niego korzysta. Wciąż jeszcze sprawia on wrażenie bardzo dynamicznego i skutecznego. Bez wątpienia jego zwycięstwo wyborcze kompletnie zaskoczyło cały polityczny establishment. Jednak są też pierwsze objawy zmęczenia reformami. Jego notowania w sondażach w ostatnich tygodniach leciały na łeb na szyję. Wiąże się to nie tylko z trwającym już kilka tygodni strajkiem kolejarzy, lecz jest to swego rodzaju „efekt Sarkozy'ego”. Także Nicolas Sarkozy rozpoczął swoje rządy od kaskady projektów reform, lecz z miesiąca na miesiąc było mu coraz trudniej je realizować. Moim zdaniem Macron stoi dziś na rozdrożu. Albo będzie on jednym z tych francuskich prezydentów, którzy zawsze bardzo ambitnie zaczynali, a potem stawali się bardzo nielubiani, albo uda mu się przezwyciężyć ten krytyczny moment i przeforsować swoją agendę reform.
DW: Od jakich czynników to zależy?
EG: Będzie wiązało się to z tym, czy jego reformy zaowocują. Aktualna sytuacja gospodarcza we Francji jest lepsza niż jeszcze przed rokiem czy dwoma laty, ale trudno zaliczyć to na konto Macrona. Dla niego ważne byłoby osiągnięcie trwałej poprawy sytuacji gospodarczej i wzrostu w krytycznych sektorach, a przede wszystkim, by firmy zaczęły tworzyć nowe miejsca pracy.
Należy wspomnieć także o jeszcze jednym czynniku, na który za granicą może nie zwraca się tak bardzo uwagi. Macron musi pozbyć się wizerunku „prezydenta bogatych”. Zaczął on od reform, które w oczywisty sposób poprawiły sytuację bogatych i bardzo bogatych ludzi. Konkretnie chodzi np. o zniesienie tzw. exit tax, czyli podatku wprowadzonego przez konserwatywny rząd Sarkozy'ego, by utrudnić bogatym ucieczkę podatkową do Belgii lub Szwajcarii. Podatek ten nie był zbytnio dochodowy, ale dla Macrona jego już nawet symboliczne zniesienie przedstawia problem.
DW: Francuzów uważa się za niechętnych reformom, ale w niektórych dziedzinach społeczeństwo życzyłoby sobie zmian. Czy pokrywa się to z agendą reform prezydenta?
EG: Macron został wybrany właśnie ze względu na swoją stosunkowo radykalną agendę reform. Moim zdaniem żaden inny prezydent w ostatnich 10-15 latach nie zaczął pracy w Pałacu Elizejskim posiadając tak duży kapitał poparcia. Dlatego sytuacja jest nieco inna niż w przypadku jego poprzedników - Hollande'a i Sarkozy’ego. Niechęć do reform jest obecnie we Francji prawdopodobnie mniejsza niż jeszcze przed kilkoma laty. Ale Macron musi wykorzystać tę okazję, by przeprowadzić reformy i potrafić je odpowiednio sprzedać ludziom.
DW: Tyle że akurat średnio mu się to udaje. Według sondaży 56 proc. Francuzów jest niezadowolonych z prezydenta. Jest to odsetek co prawda lepszy, niż w przypadku jego obydwu poprzedników, ale nie jest to jakiś super wynik. Czy należało się tego spodziewać?
EG: Sądzę że jest to strukturalny problem politycznego systemu we Francji, który jest tak silnie skoncentrowany na osobie prezydenta, że wszyscy mają po prostu zbyt wiele oczekiwań wobec niego. System ten powstał w latach 50-tych ubiegłego wieku, by uchronić Francję przed wojną domową. Funkcjonowało to bardzo dobrze dzięki charyzmie twórcy Republiki Charlesa de Gaulle'a. Ale żaden z późniejszych prezydentów nie ma tego formatu co de Gaulle.
DW: Za granicą wyraźnie dostrzega się jak Macron dba o swój image. Lubuje się on w wielkich gestach i rozmachu, ale czy to się podoba Francuzom?
EG: Mam wrażenie, że te wszystkie akcje PR do tej pory im się podobają. Ja sam uważam je za trochę obosieczne, ponieważ te wielkie gesty są po części mydleniem oczu. Na krótką metę może to zadziałać, ale kiedy nie następują po nich konkretne reformy, może to ludzi zniechęcić.
DW: A jak wygląda konkretna realizacja reform?
EG: Francuski think tank iFRAP oceniając roczne rządy Macrona przyznał mu jedynie 5,3 z 10 możliwych punktów za politykę reform. Dlaczego ten "macronometr" nie pokazuje wyższych notowań?
EG: Francję jest po prostu bardzo trudno zreformować. Jest bardzo wiele strukturalnych przeszkód, a Emmanuel Macron jako minister gospodarki zdobył krótkie doświadczenie w rządzie.
DW: Czy sądzi Pan, że Macron zapisze się na kartach historii jako wielki reformator?
EG: Szczerze powiedziawszy, jest jeszcze za wcześnie na taki osąd.
DW: Przez dziesiątki lat Niemcy, niepytani w ogóle o zdanie, zalecali Francuzom wprowadzenie podobnych cięć socjalnych jak Agenda 2010 kanclerza Schroedera. W odniesieniu do polityki reform realizowanej od roku we Francji czy uważa Pan, że ma ona coś wspólnego z Agendą 2010 czy się od niej różni?
EG: Sądzę, że Macron w żadnym wypadku nie chciałby porównywania jego reform z Agendą 2010. Wolałby, żeby to inni porównywali się z nim. Ale zasadniczo ma on ambicję, by jego reformy były tak dogłębne jak Agenda 2010 dla Niemiec.
rozmawiał Andreas Noll
Emiliano Grossman jest politologiem na renomowanej francuskiej uczelni Sciences Po w Paryżu