1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Romowie we Włoszech: „Jak porzucone psy"

Lea Hensen
26 sierpnia 2023

We Włoszech tysiące Romów od dziesięcioleci żyją na marginesie społeczeństwa. Około połowa z nich posiada włoski paszport, ale przeszkody biurokratyczne i brak zrozumienia uniemożliwiają im integrację.

Italien | Roma-Camp bei Rom
Obóz Romów na przedmieściach RzymuZdjęcie: Lea Hensen/DW

Maluch bez spodni siedzi na schodach prowadzących do baraku. Andreea, 24 lata, z długimi czarnymi włosami i dżetami na bluzce, patrzy nieruchomo na swoją siostrzenicę. – Moja córka też miała rok, kiedy umarła – mówi nagle. Dlaczego? Milczy, mówi że nie wie, może to wyparła. Potem nagle mówi, że to było przeziębienie. – Lekarze dali jej niewłaściwe lekarstwo – przypomina sobie. Kiedy dziewczynka dostała gorączki, zadzwoniła po karetkę. Dwie godziny później dziecko nie żyło.

Barak z blachy falistej ma powierzchnię ośmiu metrów kwadratowych, a w nim jest orientalny dywan, składane łóżka, płyta grzewcza. Andreea jest w siódmym miesiącu ciąży, nie chce podać swojego prawdziwego imienia. Jest Romką, członkinią mniejszości romskiej. Andreea urodziła się we Włoszech. Jej córka również urodziła się we Włoszech, ale nie mogła zabrać jej do pediatry, ponieważ nie ma dostępu do państwowej opieki zdrowotnej. Rodzina nie ma prawa pobytu, i to od dziesięcioleci. Podobnie jak tysiące innych Romów  w Rzymie, mieszka w jednym z ośmiu obozów romskich, które pierwotnie miały służyć jako zakwaterowanie tymczasowe. Potem stały się miejscem stałego pobytu – w Via di Salone, na dalekich wschodnich obrzeżach włoskiej stolicy.

Romowie pod Rzymem żyją w skrajnej biedzie Zdjęcie: Lea Hensen/DW

Skrajne ubóstwo

W pobliżu znajduje się tylko autostrada prowadząca z Rzymu do Aquili. Miasto postawiło tu baraki 20 lat temu, doprowadziło elektryczność i zabezpieczyło zaopatrzenie w wodę, ale materiały, z których to wszystko powstało, szybko się niszczą. Na ścianach od zewnątrz namalowano sprayem numery. To wszystko. Niektórzy mają toaletę, inni myją się wężem. Ludzie pochodzą z Serbii, Rumunii, Bośni i Hercegowiny, wielu ma włoskie paszporty – lub nie ma ich wcale. Czasami mieszkańcy innych obozów przychodzą się kłócić. Przy wejściu znajduje się posterunek policji. Kiedy dochodzi do bójki, policjanci czasami interweniują.

Każdy, kto wchodzi do obozu, widzi totalną biedę. Dorośli mają zepsute zęby, źle widzą, wiele kobiet jest w ciąży. Dzieci bawią się w górach śmieci, starych ubrań, zepsutego sprzętu AGD i złomu. Dzieci stanowią połowę z 300 mieszkańców obozu. A wieczorem przychodzą szczury. – Widzisz, jak my tu żyjemy – mówi szwagierka Andreei, właśnie wychodząc z baraku. – Rzucili nas tu jak porzucone psy – dodaje.

Według organizacji pomocowej „Associazione 21 luglio" we Włoszech żyje około 180 000 Romów. Połowa z nich ma włoskie obywatelstwo. Ich liczba jest różna, a spis według kryteriów etnicznych jest zabroniony. Dziesięć procent Romów żyje w obozach, większość z nich w dużych miastach. I są solą w oku polityków. Jednak to oni sami stworzyli problem, gdy dziesiątki tysięcy Romów przybyło z krajów byłej Jugosławii w latach 90.

W żadnym innym kraju nietolerancja wobec tej mniejszości nie jest tak wysoka. W ankiecie przeprowadzonej przez Włoski Instytut Przeciw Dyskryminacji Rasowej w marcu 2023 r. ponad połowa respondentów odpowiedziała, że Romowie stanowią zagrożenie dla społeczeństwa. W stolicy, Rzymie, twierdziło tak ponad dwie trzecie pytanych.

Politycy wciąż mówią o „nomadach", czyli koczownikach, a przecież Romowie mieszkają w tym śródziemnomorskim kraju od około 600 lat. Tylko trzy procent z nich nie prowadzi osiadłego trybu życia. W przeciwieństwie do innych krajów UE, mniejszość ta nie jest również chroniona – choć Włochy zostały z tego powodu wyraźnie upomniane.

Romska artystka reprezentuje Polskę na Biennale w Wenecji

03:03

This browser does not support the video element.

Nieudana strategia władz

Na podjazd wjeżdża mężczyzna, dzieci wołają jego imię. Marco Brazzoduro, lat 83, od ponad 30 lat zajmuje się romskimi rodzinami w mieście, pomagając im uporać się ze skomplikowaną biurokracją. Obecnie większość romskich dzieci chodzi do szkoły – ale wśród dorosłych wielu nie potrafi czytać ani pisać, nie mówiąc już o wypełnieniu wniosku. Społeczeństwo mówi: Romowie są nieodpowiedzialni.

Pięć lat temu ówczesna burmistrz lewicowo-populistycznej Partii Pięciu Gwiazd, Virginia Raggi, ogłosiła nową strategię. Baraki miały wreszcie zniknąć. Romowie mieli przejąć więcej inicjatywy. Zanim wjechały koparki, ludzie otrzymali list, rodzaj umowy. Ci, którzy próbowali znaleźć pracę i mieszkanie, otrzymywali wsparcie finansowe przez dwa lata. Pięć obozów zniknęło, kilkaset osób zostało zakwaterowanych w mieszkaniach socjalnych. W 2021 r. administracja Rzymu z satysfakcją ogłosiła, że liczba Romów w obozach zmniejszyła się z 4000 do 2000.

– Przestępstwo, a nie sukces – tak Bruzzoduro nazywa projekt. Ci, którzy nie podpisali porozumienia, znaleźli się na ulicach. Wielu z nich opuściło Rzym na własną rękę lub nielegalnie zbudowało gdzieś nowy obóz. – A co zrobiły rodziny pod koniec dwóch lat, kiedy skończyło się obiecane wsparcie? Czy wiesz, jak trudno jest Romom znaleźć pracę lub wynająć mieszkanie? – pyta w rozmowie z DW.

Trudne warunki mieszkaniowe i brak dokumentów

83-latek udaje się na tyły obozu. Mirko, 30 lat, siedzi na składanym łóżku przed barakiem. On również urodził się we Włoszech. W Via di Salone mieszka od 16 lat. – Chcę w końcu znaleźć normalną pracę, a potem dom dla mojej rodziny – mówi.

Podobnie jak większość ludzi w obozie, Mirko zarabia pieniądze pracując dorywczo. Transport w budownictwie, sprzedaż złomu na złomowisku, dorywcze prace, czasem tu, czasem tam. – Jeśli powiesz, że jesteś Romem we Włoszech, nie dostaniesz prawdziwej pracy – mówi jego żona Laura. Za kilka miesięcy urodzi bliźniaki, mają już trójkę dzieci. Wtedy będą mieszkać w siódemkę na dziesięciu metrach kwadratowych: dzieci w jednym pokoju, rodzice w drugim z noworodkami w łóżku.

Ale brak akceptacji nie jest jedynym powodem, dla którego Mirko nie może pracować. We Włoszech obowiązuje „ius sanguinis”: dzieci otrzymują obywatelstwo swoich rodziców. Rodzice Mirko pochodzą z Bośni, ale nie zarejestrowali go w ambasadzie Bośni w Rzymie po jego urodzeniu. Mirko nie jest ani Włochem, ani Bośniakiem, nie ma żadnych dokumentów. I dlatego nie ma prawa pobytu – przez 30 lat. Dzięki Brazzoduro po raz pierwszy ubiega się o azyl w ramach ochrony humanitarnej.

Emerytowany profesor socjologii Marco Brazzoduro walczy o prawa Romów Zdjęcie: Lea Hensen/DW

Co nie funkcjonuje?

Co jest nie tak, że ludzie tak długo żyją poza społeczeństwem? Virginia Raggi zrezygnowała z urzędu prawie dwa lata temu na rzecz obecnego burmistrza Roberto Gualtieriego. Dopiero od jesieni 2022 r. nowa komisja na nowo zajęła się tym problemem. Mówi się o „szeroko zakrojonych rozwiązaniach mieszkaniowych", finansowanych kwotą 13 milionów euro, częściowo z unijnego pakietu pomocy po pandemii koronawirusa.

– To wszystko trwa o wiele za długo – twierdzi Carlo Stasolla, prezes „Associazione 21 luglio". Jego zdaniem brakuje indywidualnego podejścia do rodzin, brakuje rozwiązywania problemów we współpracy z samymi Romami. Pierwszą rzeczą do zrobienia jest uregulowanie ich dokumentów, a następnie znalezienie pracy, którą mogliby wykonywać.

– Już dwa lata temu przedstawiliśmy włoskiej Izbie Deputowanych mapę drogową, która przewidywała integrację całych obozów w miastach takich jak Asti czy Ferrara – powiedział Stasolla. Mówi, że jego stowarzyszenie, wraz z profesorem socjologii Brazzoduro i innymi, pracowało nad tym planem przez kilka miesięcy, bazując na doświadczeniu w pracy z Romami. – W ciągu dwóch lat moglibyśmy zamknąć obóz przy Via di Salone i zintegrować mieszkańców z lokalną społecznością – podkreśla. Projekt kosztowałby o połowę mniej niż plan rzymskiego rządu. Teraz czekają na odpowiedź.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>