1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rosja jest za Trumpem. Czy aby znów się nie zawiedzie?

5 listopada 2016

Moskwa nie pozostawia wątpliwości co do tego, kogo wolałaby zobaczyć w Białym Domu. Kreml określa Trumpa „przyjacielem Rosji". Czy jest on naprawdę dla Rosjan lepszym kandydatem?

Litauen Graffiti von Putin und Trump
Mural w Wilnie na LitwieZdjęcie: Getty Images/AFP/P. Malukas

Władimir Putin, jak twierdzi, ma nadzieję na dialog. Dialog zamiast dyktatu. Na gospodarczym forum w Moskwie 12 października ubolewał, jak trudno jest prowadzić dialog z obecną amerykańską administracją. – O dialogu praktycznie nie ma mowy. Strona amerykańska formułuje tylko swoje żądania i nalega, żeby zostały spełnione. Ale to nie jest dialog, to dyktat – mówił szef Kremla wyraźnie podenerwowany.

„Rosyjski czynnik” w walce wyborczej

Putin nie może jednak narzekać, że jemu i jego polityce w amerykańskiej w walce wyborczej nie poświęca się miejsca. Krytykuje on wręcz obydwu kandydatów z powodu zupełnie zbędnego, negatywnego „rosyjskiego czynnika”, twierdząc, że jest to bardzo krótkowzroczne. Przed kilkoma dniami w renomowanym kręgu dyskusyjnym „Waldaj” w Soczi na Krymie Putin zadał pytanie, czy ktokolwiek na serio wierzy, że Rosja może wpłynąć na wybór dokonywany przez amerykański naród. – Czy Ameryka jest jakąś republiką bananową? Ameryka jest wielkim mocarstwem! – twierdził.

O dialogu praktycznie nie ma mowy, uskarżał się rosyjski prezydent w SocziZdjęcie: (c) picture-alliance/dpa/M. Metzel

Sympatia wobec Trumpa

Tyle że to wielkie mocarstwo jest w Rosji bardzo nielubiane. Około 80 proc. ankietowanych przez niezależne centrum Lewada postrzega Stany Zjednoczone bardzo negatywnie. Co prawda ton antyamerykańskiej propagandy w rosyjskiej telewizji stał się nieco łagodniejszy, mimo tego, polityka administracji waszyngtońskiej przedstawiana jest jako zagrożenie. Ciekawe jest też, że Rosjanie co prawda w USA, jako państwu, widzą wroga, ale nie w samych Amerykanach. A szczególną sympatią w Rosji darzy się jednego z nich: Donalda Trumpa.

Według jednego z sondaży 38 proc. Rosjan uważa, że z punktu widzenia Rosji byłby on lepszym prezydentem. Tylko 9 proc. było za Hillary Clinton.

Nie spełniły się rosyjskie nadzieje pokładane w tym prezydencie USA Zdjęcie: picture alliance/AP Images/K. Ozer

Niestały w uczuciach

Lecz ekscentryczny miliarder z Teksasu, po początkowych jawnych oznakach sympatii wobec Rosji, obecnie okazuje się być niestały w uczuciach. Kiedy podczas jednego z wieców w Newadzie zapytano go, dlaczego lubi Putina, Trump odpowiedział, że szefa Kremla „ani nie lubi, ani nie nienawidzi” i zagadkowo dorzucił: „Może będziemy mieć dobre relacje. Może będziemy mieć straszne relacje. Może będzie to coś pomiędzy”.

Także z Waszyngtonu nadchodzą coraz bardziej powściągliwe wypowiedzi o Rosji. Podczas debaty telewizyjnej wicekandydatów, drugi po Trumpie Mike Pence mówił o „skorumpowanym systemie” w Rosji. Jak twierdzi, Putin „dyktuje temu najwspanialszemu państwu na świecie swoje warunki”. W ten sposób Pence odwrócił tylko tezę Putina „dyktat zamiast dialogu” i jako przykład wymienił działania Rosji w Syrii.

Na kogo ma stawiać Moskwa?

Potem nawet sam Trump nazwał rosyjskie akcje wojskowe w Syrii łamaniem porozumień. Było to jednoznacznie skierowane przeciwko Putinowi. Jeżeli do Rosji to nie dotrze, sama będzie winna swojej biedy w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, uważa dziennikarz Siergiej Strokan z moskiewskiej gazety „Komersant”. Przypomina on, że ostatni raz w roku 2008, podczas poprzedniej amerykańskiej walki wyborczej, nazwano Baracka Obamę „przyjacielem Rosji”, pokładając w demokracie takie same nadzieje.

Rolę "czarnego charakteru" odgrywał wtedy republikanin John McCain, obok którego demokrata Obama jawił się jako „świetlana postać w waszyngtońskim królestwie ciemności”. Jeszcze przed Obamą był George W. Bush, który – jak przyznawał – spojrzał Władimirowi Putinowi głęboko w oczy i „zrozumiał jego duszę”. Był to początek męskiej przyjaźni, której kulminacyjnym punktem była wizyta Putina na prywatnym ranczu Busha w Texasie, która mimo tego nie powstrzymała Amerykanów od wkroczenia do Iraku, wbrew woli Rosjan.

Teraz przyszła kolej na Trumpa. W 600. odcinku „Rodziny Simpsonów” główny bohater Homer Simpson idzie na wybory. W lokalu wyborczym pojawia się nagle nieznajomy, w typowej pozie rosyjskiego prezydenta: z obnażonym torsem, na koniu, ogłaszając, że absolutnie popiera kandydata republikanów. „Putinowska” prognoza w kreskówce: 102 proc. dla Trumpa. Czy aż takie fory dla teksańskiego magnata w rzeczywistości będą dobre dla Rosji? Raczej nie.

Juri Reszeto, DW Moskwa / Małgorzata Matzke

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej