Rychłe odejście Lewandowskiego to dla BVB bolesna strata
9 kwietnia 2014Kierownictwo dortmundzkiego klubu łamie sobie od stycznia br. głowę, jak zastąpić piłkarza Roberta Lewandowskiego? W takiej sytuacji liczy się przede wszystkim pomysłowość. – Musimy szukać innego sposobu, bo trudno jest znaleźć drugiego takiego zawodnika, jak Robert. Coś wymyślimy, a już na pewno nasz trener – oznajmił prezes BVB Hans –Joachim Watzke.
Niepocieszony Klopp
Myśl o odejściu Lewandowskiego przyprawia o bóle brzucha nie tylko fanów Borussii. Kiedy w rozmowie pada nazwisko Polaka trener Jürgen Klopp marszczy w zatroskaniu czoło. W końcu to on ściągnął Lewandowskiego za 4,5 mln euro z Lecha Poznań. Wtedy był graczem 'nobody' i dopiero pod batutą trenerską Kloppa stał się piłkarzem światowej klasy. Ku utrapieniu dortmundzkiego coacha Robertowi zostało jeszcze tylko kilka meczy w barwach BVB. – Oddajemy go tuż przed szczytowym punktem kariery – skarży się Klopp, który nie szczędzi uznania dla techniki piłkarza. – Odczuwam wielką przyjemność, kiedy patrzę, jak Robert przytrzymuje piłkę. Bardzo się rozwinął, bo przecież nie grał tak od samego początku. Wniosek z tego, że może uda się, podobnie jak Roberta, ukształtować też innych piłkarzy – konstatuje Jürgen Klopp i kolejny raz potwierdza, że Borussii będzie Lewandowskiego bardzo brakować.
Tytuł na osłodę
Tymczasem polski zawodnik chciałby się rozstać z klubem, zdobywając przedtem co najmniej jeszcze jeden tytuł. Szansą dla niego byłoby wejście do finału Pucharu Niemiec 17 maja, w którym zagrałby przeciwko nowemu pracodawcy, Bayernowi Monachium. Dla Roberta Lewandowskiego to żaden problem. Od stycznia br., kiedy poinformował oficjalnie o przejściu do Monachium, dowiódł niejednokrotnie, że jest profesjonalnym sportowcem i do końca walczy dla aktualnej drużyny. Świadczy o tym też 17 bramek, które strzelił w bieżącym sezonie. Osiągnięcia te utwierdziły też prezesa BVB w przekonaniu, że postąpił roztropnie, nie pozwalając Lewandowskiemu na przejście minionego lata do Bayernu. I chociaż klub stracił na tym finansowo, jednak zdaniem prezesa Watzke, zasługi polskiego piłkarza dla klubu są niewspółmiernie większe.
Następcy nie będzie łatwo
Kierownictwo BVB nie potwierdziło oficjalnie wiadomości, że w miejsce Roberta Lewandowskiego chce zatrudnić Kolumbijczyka Adriana Ramosa z Herthy Berlin. Z 16 bramkami na koncie jest on na liście strzelców Bundesligi tuż za Lewandowskim. Klub jest gotów zapłacić za niego 8 mln euro. Prezes BVB doskonale wie, że nowy napastnik nie będzie miał łatwo. – Robert miał w Borussii czas na to, by się rozwinąć. Jednak przy obecnym poziomie gry zespołu nowy zawodnik musi od zaraz grać dobrze – uprzedza szef BVB.
Dlatego, by ograniczyć ryzyko klub rozgląda się za dodatkowym napastnikiem. Według pogłosek w grę wchodzą jeszcze: Ciro Immobile z FC Turyn lub Alvaro Morata z Realu Madryt.
Przy tym BVB, snując ambitne plany na przyszłość, nie zapomina o swoim skromnym, w porównaniu z innymi wielkimi klubami, budżecie. – Mimo naszych 70 mln euro znaleźliśmy się drugi raz z rzędu w ósemce najlepszych klubów Europy, co jest czymś niezwykłym – podkreśla Hans-Joachim Watzke, dodając, że dotychczasowa kultura finansowa BVB nie pozwala na korzystanie z pieniędzy arabskich szejków lub rosyjskich oligarchów. - Zamierzamy działać w oparciu o własne siły. I jeśli uda nam się odpowiednio ustawić zespół oraz unikniemy dramatycznej fali kontuzji, wtedy nie musimy się przed nikim chować- zapewnia Watzke.
Dpa/sid/ Alexandra Jarecka
red odp.:Iwona D. Metzner