Rzeszów jako Monachium
18 grudnia 2009
Bawaria była po wojnie najbiedniejszym landem Niemiec zachodnich, dziś natomiast jest najbogatszym i dlatego stanowi wzór do naśladowania. Tak argumentuje prezes Prawa i Sprawiedliwości. Ale bieda miewa pozytywne strony. Rolnicza Bawaria nie stanowiła pierwszorzędnego celu nalotów alianckich. Bomby spadały przede wszystkim na obiekty przemysłowe, strategiczne.
To se ne vrati
W konsekwencji, Bawaria została znacznie mniej zniszczona niż Westfalia, Berlin, północne Niemcy, nie leżała w gruzach jak Polska. Nowy początek był nieporównanie łatwiejszy. Ponadto Bawaria – podobnie jak pozostałe landy zachodnich Niemiec – korzystała z dobrodziejstwa planu Marshalla. Komunistyczni władcy Polski odmówili przyjęcia amerykańskiej pomocy z powodów ideologicznych. A Bawaria przyciągała szczególnie inwestycje zza Atlantyku, bowiem stanowiła punkt ciężkości strefy okupacyjnej USA. Dynamika rozwoju już na starcie była ogromna.
To se ne vrati, mówią Czesi i mają rację. Taka sekwencja historyczna nie powtórzy się, nie da się naśladować wzoru Bawarii, ale też Japonii czy Irlandii, ponieważ tak odmienne były warunki i moment startu. Polska ma dziś swoje 5 minut, szansę daje Unia Europejska. Rzeka euro płynie z krajów najbardziej majętnych, więc również z dopływu bawarskiego.
Bawarska Republika Rad
Dzisiejsza nazwa jednego z szesnastu krajów związkowych, Wolne Państwo Bawaria, wynika z tradycji, o której z respektem mówi prezes Kaczyński. W roku 1871 Bawaria została włączona do cesarstwa niemieckiego, ale zachowała odrębność w dziedzinie poczty i kolei, a w czasie pokoju nawet polityki zagranicznej i wojskowej. Te przywileje zlikwidowano dopiero w roku 1919. Nie wykluczam, ze admiratorom bawarskiej wierności sobie umknęło powołanie w tymże roku Bawarskiej Republiki Rad.
Po krótkim okresie istnienia BRR, nastąpił powrót do konserwatyzmu i tradycji katolickich. W Altötting znajduje się jedno z najważniejszych w Europie sanktuariów kultu maryjnego, bawarska Częstochowa. A Marktl am Inn to bawarskie Wadowice, tam urodził się następca papieża-Polaka. Trudno się dziwić, że wobec takiej paraleli często słyszy się o bliskości duchowej nie tylko mieszkańców regionu alpejskiego i tatrzańskiego, ale szerzej – ludności bawarskiej i polskiej, a już szczególnie chłopskiej. No tak, bo w wielkich miastach, w Monachium nade wszystko, rządzą socjaldemokraci, którzy utrzymują dystans wobec Kościoła w przeciwieństwie do chadeków z CSU, partii, rządzącej Bawarią niezmiennie od dziesięcioleci.
A może Podkarpacie?
Zrozumiałe, że sukcesy CSU wywołują tęsknoty PiS. Konserwatyści u steru władzy, a kraj nowoczesny i zasobny, zaś na prawo od CSU nie wykiełkowała żadna, radykalna prawica. Pewnie i z tego powodu, że właśnie CSU była orędownikiem tymczasowości granicy na Odrze i Nysie. Silny protest podnosi się w związku z tym, że Erika Steinbach (CDU), która w 1992 roku głosowała w Bundestagu przeciw traktatowi granicznemu między RFN i Polską, miałaby zasiąść w radzie muzeum wypędzeń. Ale żadnej reakcji nie wywołało członkostwo w rządzie federalnym polityka, który wtedy głosował tak samo jak Steinbach – ministra komunikacji, budownictwa i rozwoju miast, Petera Ramsauera z CSU. Czuły na te sprawy PiS zachował milczenie. I dobrze. Każdy wie swoje.
Były premier RP ocenia, że jednak można czerpać z bawarskiego modelu sukcesu, nie rezygnując z poczucia odrębności, patriotyzmu, tradycji. „Byle tylko” – zauważył Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Radia Kielce – „siły, które tak naprawdę chcą bronić interesów mniejszości, nie przeszkadzały tak bardzo, nie miały tak ogromnej mocy manipulowania społeczeństwem”.
Czy to warunek wystarczający? A może warto byłoby wypróbować bawarskie wzory w mniejszej skali, na przykład - na Podkarpaciu? To bastion PiS, kraina - podobnie jak Bawaria – piękna, na południu też otoczona górami, granicząca również z dwoma państwami. Rzeszów jako Monachium. Toutes proportions gardees jak powiadają w takich sytuacjach Francuzi.
Michał Jaranowski