1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Saksy w Niemczech: oczekiwania i przygotowania

1 marca 2011

Zapowiadają się większe niż kiedykolwiek saksy w Niemczech. 1 maja Republika Federalna otwiera rynek pracy. Niektóre szacunki mówią o podwojeniu zatrudnienia Polaków w RFN. Oba kraje stoją w obliczu nowych wyzwań.

Zdjęcie: AP

Ostatnie, kompletne dane statystyczne odnoszą się do roku 2009 i stanowią, że w Niemczech pracowało wtedy 400 tys. Polaków. Jedynie 90 tys. spośród nich było objętych niemieckim systemem ubezpieczeń socjalnych. Wiceminister pracy i polityki społecznej, Czesława Ostrowska, dokonuje porównania z ostatnim rokiem (2003) przed wejściem RP do Unii Europejskiej. Rzuca się w oczy znaczny spadek liczby robotników sezonowych – z 265 tys. (wówczas) do 183 tys. ostatnio. Niemniej interesujące jest pojawienie się nowej, przed sześciu laty w ogóle nie rejestrowanej kategorii: pracowników o wysokich kwalifikacjach zawodowych. Zliczono ich z górą 22 tys.

Niepokój umiarkowany

W 2009 roku w Niemczech pracowało 400 tys. PolakówZdjęcie: AP

Pani Ostrowska cytuje oficjalne źródła niemieckie i, w związku z ostatnią obserwacją, dzieli się umiarkowanym niepokojem w obliczu 1 maja. Oczywiście, nie święta pracy lecz cezury. Czyni to na niedawnej konferencji Fundacji Adenauera w Warszawie: „Saksy w Niemczech – dla kogo szansa? Perspektywa polska i niemiecka”. Otóż, pojawia się pytanie, czy firmy niemieckie mogą zwabić tylu polskich fachowców, że ich brak boleśnie odczuje gospodarka polska?

Raczej nie, a z pewnością nie w stopniu katastrofalnym, jak to przedstawiła w swoim czasie prof. Krystyna Jedlicka, autorytet w dziedzinie polityki społecznej. Silny nurt migracyjny może natomiast napłynąć z Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie kryzys ostro wzmaga bezrobocie. Ulrike Geist, która w Ambasadzie RFN zajmuje się sprawami pracowniczymi, zdementowała doniesienia polskich mediów, jakoby niemieckie urzędy i organizacje gospodarcze przystąpiły do masowego werbunku polskich uczniów wybranych zawodów, nade wszystko rzemieślniczych. Stypendia w kwocie 1800 euro miesięcznie zaczerpnięto z krainy absurdu. Owszem, ambasada nierzadko spotyka się z prośbami o pomoc w znalezieniu kandydatów do pracy, ale w każdym wypadku odmawia.

Zęby mądrości pod łóżkiem

W Szczecinie pracuje ok. 2 tys. Niemców. Na zdj. ul. kard. Wyszyńskiego w SzczecinieZdjęcie: dpa

Uczestnicy konferencji, politycy i eksperci, są zgodni, że rosnące w Polsce płace fachowców ograniczą migrację na Zachód. Ba, w Szczecinie pracuje 2 tys. Niemców. A we Wrocławiu, do budowy aquaparku zaangażowano 200 niemieckich fachowców w przekonaniu, że oni najlepiej poradzą sobie z niemiecką technologią uzdatniania wody. Jednakże niemałe było zdziwienie inwestora, gdy najlepsze oferty na prace malarskie, a nawet końcowe sprzątanie, przedstawiły firmy niemieckie. Sprzątaczki to przecież polska domena w Niemczech. Nawiasem mówiąc, niedawno ukazały się ich memuary. Z doświadczeń ekspertek tej branży wynika, że pracodawcy niekoniecznie nawiązują do opisów legendarnej czystości, a wśród eksponatów znalezionych pod łóżkami zwracają uwagę zęby mądrości i zwłoki chomika.

Okładka książki Justyny Polańskiej "Unter deutschen Betten. Eine polnische Putzfrau packt aus" ("Pod niemieckimi łóżkami. Wyznania polskiej sprzątaczki")

Wielu zatrudnionych we Wrocławiu Niemców chętnie zostałoby tam znacznie dłużej, ale na przeszkodzie stanęła nieznajomość polskiego. Sytuacja jest bowiem taka, że na Dolnym Śląsku niemieckiego uczy się blisko pół miliona ludzi, a w sąsiedniej Saksonii języka polskiego – zaledwie 1200 młodych mieszkańców tego landu.

Strzeżonego Pan Bóg strzeże

Per saldo wiceminister Ostrowska oczekuje, że otwarcie niemieckiego rynku pracy przyniesie wyraźną przewagę korzyści. Szczególną będzie osłabienie szarej strefy i patologii, którą symbolizują anonse w rodzaju „Dam dobrze płatną pracę w Niemczech…". Z reguły kryją się za tym oszustwa, jeśli nie poważniejsze działania kryminalne. No, ale ponieważ strzeżonego Pan Bóg strzeże, Warszawa przedłuży z 6 do 9 miesięcy okres pracy bez specjalnego zezwolenia dla obywateli Ukrainy, Rosji, Białorusi, Mołdawii i Gruzji. Chodzi tu głównie o pracowników budowlanych i rolnych, a także opiekunki dzieci i ludzi starszych. Przedstawiciele tych zawodów mogą najliczniej kierować się ku Niemcom.

Johann Wadephul (CDU): Polacy integrują się, ale nie asymilująZdjęcie: picture alliance/dpa

W Republice Federalnej zaczyna brakować fachowców, więc z tego punktu widzenia otwarcie rynku pracy następuje w dobrym momencie. Poseł Johann Wadephul (CDU), członek dwóch komisji Bundestagu, pracy i spraw społecznych oraz europejskiej, wskazuje na przełamanie kryzysu i silny wzrost niemieckiego PKB w poprzednim roku. W jego rodzinnym Szlezwiku – Holsztynie, dają się zauważyć powroty poszukiwaczy pracy w Danii i innych krajach skandynawskich. Polscy pracownicy cieszą się dobrą marką, ponieważ – podkreśla polityk CDU – szybko się integrują. Poseł Wadephul śledzi to na co dzień, jego biuro poselskie prowadzi Polka i czyni to wybornie. Mężem szefowej jest Niemiec, ale z dziećmi mama rozmawia po polsku. Posłowi bardzo to się podoba. W jego opinii integracja nie oznacza bowiem asymilacji, a więc oderwania się od własnych tradycji i obyczajów.

W perspektywie 1 maja, całkiem wolny od obaw Wadephul nie jest. Można sobie mianowicie wyobrazić, że nową sytuację wykorzystają sprytni przedsiębiorcy, z jednego czy drugiego kraju, otwierając w Polsce firmy leasingu pracy czyli wypożyczania pracowników. Wypożyczania według stawek polskich, niższych od niemieckich. Eksperci dostrzegają tu zagrożenie dumpingiem płacowym. Dlatego, w trybie pilnym Bundestag przyjął ustawę, która określia obowiązujące na obszarze RFN stawki wynagrodzenia minimalnego przynajmniej w wybranych branżach. Strzeżonego...

Michał Jaranowski, DW, Warszawa

red. odp. Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej