1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Scholz leci do Pekinu. Apele o uniezależnienie od Chin

Christina zur Nedden Pekin
3 listopada 2022

Polityka Niemiec wobec Chin to balansowanie między dobrem relacji gospodarczych a stanowczością w polityce zagranicznej. Czy Niemcy skazują się na nową zależność?

Duisburg port kontenerowy
Chińskie kontenery w porcie w DuisburguZdjęcie: Rupert Oberhäuser/picture alliance

Po trzech latach chińskiej izolacji, spowodowanej pandemią koronawirusa, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, w towarzystwie przedstawicieli niemieckiego biznesu, wyruszy w czwartek (03.11.2022) w podróż do Pekinu. Chiny są dla Niemiec największym partnerem handlowym, a niemieckie firmy inwestują w Państwie Środka ogromne pieniądze. We wrześniu koncern chemiczny BASF otworzył w południowochińskim mieście Zhanjiang duży zakład produkcyjny. Do roku 2030 firma chce tam zainwestować dziesięć miliardów euro. Do końca tej dekady BASF zamierza wypracowywać prawie 2/3 swojego wzrostu właśnie w Chinach.

Również niemiecki przemysł samochodowy mocno inwestuje w Chinach. 40 procent wszystkich samochodów Volkswagena jest sprzedawanych właśnie w tym kraju. Po tym jak latem ONZ ujawnił przypadki łamania praw człowieka i pracy przymusowej w Sinciangu, Volkswagen wzbraniał się przed żądaniami zamknięcia swojej fabryki w tym regionie.

W ubiegłym tygodniu agencja informacyjna Reuters podała, że VW planuje duże joint venture w zakresie oprogramowania z chińską firmą technologiczną Horizon Robotics. Według doniesień, zainwestowane mają być dwa miliardy euro. Także umowa z chińską firmą państwową Cosco wywołała w zeszłym tygodniu poruszenie. Cosco chciało nabyć udziały w terminalu kontenerowym portu w Hamburgu, który jest uznawany za infrastrukturę krytyczną w Niemczech. Kanclerz Scholz, były burmistrz Hamburga, przeforsował umowę wbrew krytycznym głosom ekspertów i wbrew oporowi we własnym rządzie.

Olaf Scholz i Xi Jinping podczas wideokonferencji w maju tego roku Zdjęcie: Yue Yuewei/Xinhua/IMAGO

Ryzykowny Tajwan

Czy Niemcy popełniają te same błędy w relacjach z Chinami co z Rosją, stając się zbyt zależne gospodarczo od państw, które otwarcie lekceważą prawo międzynarodowe (jak to zrobiła Rosja atakując Ukrainę) lub pośrednio grożą siłą militarną w celu wyegzekwowania swoich roszczeń terytorialnych?

Na zakończonym niedawno 20. zjeździe Komunistycznej Partii Chin przywódca państwa Xi Jinping mówił: – Tajwan, to chiński Tajwan. Rozwiązanie kwestii Tajwanu należy do Chińczyków, a siły zewnętrzne nie powinny się w to mieszać – podkreślał. Jak dodawał, zjednoczenie Tajwanu z Chinami musi zostać i zostanie osiągnięte.

Eksperci z berlińskiego ośrodka MERICS nie spodziewają się wybuchu wojny o Tajwan w najbliższych latach. Pod warunkiem, że wszystkim stronom uda się uniknąć niezamierzonych starć i zapobiec eskalacji mniejszych konfliktów w większą konfrontację. – Gdyby jednak doszło do wojny, to nastawiłaby ona dwie największe potęgi świata, USA i Chiny, przeciwko sobie w regionie, który jest nawet ważniejszy dla globalnej gospodarki niż Europa Wschodnia – mówi Bernhard Bartsch z MERICS.

Ucierpiałoby na tym wiele sektorów niemieckiej gospodarki. Chiny mają monopol rynkowy w zakresie ziem rzadkich i metali. Z trzydziestu surowców, które UE klasyfikuje jako "krytyczne", 19 jest dostarczanych głównie przez Chiny. Są one potrzebne do produkcji smartfonów, lamp LED, silników elektrycznych, ogniw słonecznych czy chipów komputerowych. Transformacja energetyczna Niemiec zależy więc w dużej mierze od dostaw z Chin.

Zależność na własne życzenie

Mimo tych geopolitycznych zagrożeń i łamania praw człowieka w Chinach, Niemcy rozszerzają swoje relacje gospodarcze z tym krajem. Ale nie tylko partia Zieloni, z której wywodzą się minister spraw zagranicznych i minister gospodarki w rządzie Scholza, wzywa do zmniejszenia tych zależności, aby pewnego dnia nie być szantażowanym, jak próbuje to teraz zrobić Rosja. Federalna Służba Wywiadowcza ostrzegła niedawno, że Niemcy znalazły się w bolesnej zależności od mocarstwa, które „nagle przestało wydawać się być dobrze nastawione”.

– Musimy krok po kroku uwolnić się od narzuconej sobie zależności, jeśli nie chcemy krok po kroku stracić naszej wolności – mówi Michael Brand z CDU/CSU. Przewodniczący Komisji Praw Człowieka i Pomocy Humanitarnej niemieckiego Bundestagu odwiedził w zeszłym tygodniu Tajwan. Jak ocenia, Chiny mają totalitarne roszczenia i prezentują je globalnie i z determinacją.

Michael Brand z CDUZdjęcie: Jens Krick/Flashpic/picture alliance

Krok w stronę ograniczenia potęgi Chin zrobiły ostatnio Stany Zjednoczone, które zaostrzyły ograniczenia eksportu chipów komputerowych do tego kraju. Apple chce w przyszłości produkować więcej w Indiach i Wietnamie.

Nowa strategia Berlina

Także niemiecki rząd ogłosił nową strategię wobec Chin na rok 2023, która ma być znacznie bardziej krytyczna niż za czasów poprzedniej kanclerz Angeli Merkel. Odpowiada za nią Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod kierownictwem Annaleny Baerbock, która od początku swojej kadencji określa Chiny jako systemowego rywala i otwarcie porusza temat łamania praw człowieka.

Kwestie praw człowieka, sytuacja w Hongkongu czy konflikt na Tajwanie znalazły się w umowie koalicyjnej zawartej przez Zielonych, SPD i FDP. To tematy, o których Pekin nie lubi rozmawiać. Dopóki jednak relacje gospodarcze z Niemcami kwitną, rząd Xi Jinpinga pozostaje niewzruszony zapowiedziami bardziej krytycznej polityki Niemiec wobec Chin.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Szlak Niemcy-Chiny przez Rosję. Tu nie ma sankcji

02:15

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat