1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Skandal w europarlamencie

24 listopada 2010

Niemiecki europolityk Martin Schulz po raz drugi stał się ofiarą porównań do hitlerowskiej przeszłości Niemiec. Dzisiaj brytyjski poseł nazwał go „faszystą”. Jerzy Buzek wyprosił Brytyjczyka z sali obrad.

Martin SchulzZdjęcie: picture-alliance/Wiktor Dabkowski

Socjaldemokrata i przewodniczący frakcji socjalistów w europarlamencie, Martin Schulz, został dziś po raz drugi zaatakowany na forum Parlamentu Europejskiego porównaniem do hitlerowskich Niemiec. Niemiecki polityk zabrał głos w debacie o sytuacji ekonomicznej w Unii Europejskiej - ostrzegał przed rozpadem UE, która już teraz działa, jak powiedział, podzielona na „niemiecko-francuskie dyrektorium”, „strefę euro” i grupę krajów spoza niej. Niemiecki polityk skrytykował „szczególną rolę” Wielkiej Brytanii, która uczestniczy w debacie o przyszłości paktu stabilizacyjnego, choć nie należy do strefy euro. Niektórzy cieszyliby się z rozpadu Unii Europejskiej, powiedział uszczypliwie Martin Schulz, kierując te słowa do eurosceptyków.

Godfrey Bloom z liderem UKIP, Nigelem Farage'mZdjęcie: AP

61-letni Brytyjczyk Godfrey Boom z antyeuropejskiej UKIP (UK Independence Party) natychmiast i ostro zareagował na tę krytykę, cytując dewizę III Rzeszy „Ein Volk, ein Reich, ein Führer!” Martin Schulz powtórzył słabo słyszalne wtrącenie brytyjskiego europosła. Na sali europarlamentu zawrzało. Na porównanie Brytyjczyka Martin Schulz odpowiedział, że on - socjaldemokrata - jest politycznym przeciwnikiem ludzi, którzy wyznają cytowaną przez Brytyjczyka hitlerowską dewizę.

Wzburzony francuski eurodeputowany Joseph Daul z frakcji ludowców zażądał natychmiastowych przeprosin dla Martina Schulza. Lecz Brytyjczyk dolał oliwę do ognia i krzyknął w stronę Niemca, że jest „nie demokratą, lecz faszystą”.

Wtedy zainterweniował przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek, i po polsku kazał Brytyjczykowi opuścić salę. Gdy Bloom wrócił na głosowanie, woźni wyprowadzili go z sali.

Rola kapo we włoskiej produkcji

Martin Schulz już drugi raz padł ofiarą porównań z hitlerowskimi Niemcami. W czerwcu 2003 roku, na forum europarlamentu, Silvio Berlusconi zwrócił się do niego słowami, że byłby idealnym odtwórcą roli kapo w filmie o obozach koncentracyjnych. Premier Włoch powiedział dosłownie: „We Włoszech jest kręcony obecnie film o niemieckich obozach koncentracyjnych. Proponuję obsadzić pana w roli kapo. Będzie pan znakomity”.

Silvio BerlusconiZdjęcie: picture-alliance/dpa

Takowa riposta była odpowiedzią na ostrą krytykę Schulza podwójnej roli Berlusconiego - jako premiera i właściciela koncernu medialnego.

Berlusconi długo wzbraniał się przed przeprosinami Martina Schulza, tłumacząc, że to tylko żart. Wpłynęło to na oziębienie niemiecko-włoskich relacji. Swój urlop we Włoszech odwołał nawet ówczesny kanclerz, Gerhard Schröder.

Niemieccy komentatorzy przypominają oba incydenty. Monachijska "Süddeutsche Zeitung" pisze: „Co stanie się z Brytyjczykiem Godfrey Boomem? Zobaczymy. Skandal w parlamencie powinien być jednak dla wszystkich osób publicznych przestrogą: Ręce precz od porównań do hitlerowskiej przeszłości. Nie odniesie to skutku, a tylko sprawi kłopoty”.

dpa/sueddeutsche/tagesschau/fokus/Barbara Coellen

red. odp.: Magdalena Szaniawska-Schwabe