1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Skandale w niemieckich ośrodkach dla uchodźców

Rozm. Sandra Stalinski / tłum. Iwona D. Metzner1 października 2014

Strażnicy prywatnej agencji ochrony znęcali się nad uchodźcami. Ten skandal zatacza coraz szersze kręgi w Niemczech. „Nie jest to jednak nowy problem” - twierdzi Kay Wendel*.

Flüchtlingsheim in Burbach 29.09.2014
Ośrodek dla uchodźców w BurbachZdjęcie: Reuters/Wolfgang Rattay

Czy prowadzenie ośrodków dla uchodźców przez firmy prywatne jest powszechnie praktykowane?

Kay Wendel: Oczywiście. Inaczej jest tylko w Bawarii i Badenii-Wirtembergii. Tam ośrodki dla uchodźców są w gestii władz okręgowych. Tam również prywatne firmy podlegają nadzorowi władz miejskich albo administracji okręgu. To na nich spoczywa odpowiedzialność, żeby nie dochodziło do podobnych incydentów.

Czy o bezpieczeństwo w takich ośrodkach nie powinni raczej dbać urzędnicy mianowani niż prywatni strażnicy?

Kay WendelZdjęcie: Flüchtlingsrat Brandenburg

K.W: Prywatne firmy nie są tutaj głównym problemem. Problemem jest brak nadzoru. Trzeba wprowadzić wiążące minimalne standardy. Te ośrodki powinna regularnie kontrolować określona instancja nadrzędna. Uchodźcy muszą też mieć możliwość składania skarg. Jest to praktykowane we wszystkich innych sferach życia społecznego. Obecnych incydentów można by uniknąć, gdyby uchodźcy mogli się w porę zwrócić o pomoc do swojego rzecznika. Ale instytucji Ombudsmana, który zapoznałby się z sygnalizowanymi nieprawidłowościami i podjął stosowne działania, nie ma jak dotąd nigdzie w Niemczech.

Dlaczego nie działają nadzór i kontrola standardów?

K.W: W tym przypadku zawiodły prawie wszystkie rządy krajów związkowych, które nie wprowadziły wiążących minimalnych standardów. W landach, w których je wprowadzono, mają charakter zaleceń, więc władze okręgowe decydują, czy będą się do nich stosować, czy nie. Poza tym tylko w kilku landach obowiązuje regulacja, że po naruszeniu umowy ze strony danej firmy, grożą kary umowne. O skutecznym nadzorze nie ma mowy również z powodu braku pieniędzy. Dlatego okręgi ogłaszają przetargi a najtańszej firmie powierza się wykonanie zlecenia. W takiej sytuacji władze nie są zainteresowane kontrolowaniem ośrodków, bo to znów powodowałoby nowe koszty.

Czy incydenty, o których ostatnio zrobiło się głośno, były pojedynczymi przypadkami czy też zdarzają się w Niemczech częściej?

K.W: Takie incydenty nie są niczym nowym. Kiedyś mieliśmy w Brandenburgii ośrodki dla uchodźców, gdzie zatrudniono, jako strażników neonazistów, wcześniej notowanych za stosowanie przemocy wobec cudzoziemców. Takie incydenty mogą się wydarzyć wszędzie. Problemem jest system kwaterowania uchodźców pod wspólnym dachem. W takich konstelacjach dochodzi do konfliktów nie tylko z personelem, lecz również między samymi uchodźcami albo różnymi grupami uchodźców. Życie w takich ośrodkach związane jest z permanentnym stresem, dochodzi do aktów wandalizmu. W ogóle brakuje sfery prywatnej. Czasami kwateruje się 4-6 uchodźców w jednym pokoju. Dlatego organizacje pomocowe od lat postulują, by kwaterować ich w normalnych mieszkaniach.

Czy obecna sytuacja nie jest również spowodowana szybkim wzrostem liczby uchodźców i presją czasu uniemożliwiającą przygotowanie dla nich odpowiedniego locum?

K.W: W naszym przekonaniu tak zwany problem z zakwaterowaniem uchodźców jest wyssany z palca. W niektórych miejscowościach kwateruje się uchodźców w namiotach albo kontenerach, żeby w obecności mediów zwrócić uwagę na przepełnienie. Liczba uchodźców wzrasta nie od dziś. Prowadząc mądrą, dalekowzroczną politykę można by uniknąć tego problemu. Niektóre landy już sobie z tym radzą, kwaterując coraz więcej uchodźców w mieszkaniach. Przykładem są tu Nadrenia-Palatynat, Dolna Saksonia i Szlezwik-Holsztyn. Na samym końcu skali znajdują się Brandenburgia, Saksonia i Badenia-Wirtembergia.

Czy zakwaterowanie w mieszkaniach jest wszędzie możliwe? Wiemy na przykład jak napięta jest sytuacja mieszkaniowa w Berlinie.

KW: Berlin jest faktycznie w trudnej sytuacji. Ale z moich badań wynika, że zakwaterowanie uchodźców udaje się też w innych landach mających równie trudną sytuację. Na przykład w Hamburgu, w minionym roku, prawie 90 procent nowych uchodźców zakwaterowano w mieszkaniach. Nawiasem mówiąc Hamburg nie jest w lepszej sytuacji niż Berlin.

*Kay Wendel studiował nauki polityczne na Wolnym Uniwersytecie (FU) w Berlinie. Od 2003 roku działa w Radzie ds. Uchodźców w Brandenburgii. Na zamówienie organizacji Pro Asyl przeprowadził badania na temat zakwaterowania uchodźców w Niemczech. Wyniki badań opublikował w pracy „Jak żyją w Niemczech uchodźcy?

Rozmawiała Sandra Stalinski (tagesschau.de) / opr. i tłum. Iwona D. Metzner

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej