Skrobakiem i farbą walczy z hasłami neonazistów
17 października 2016Irmela Mensah-Schramm sama nadała sobie przydomek „Polit-Putze” czyli „politycznej sprzątaczki”. Emerytowana nauczycielka z pasją usuwa z publicznej przestrzeni wszystkie neonazistowskie symbole: swastyki na ławkach w parku czy pełne nienawiści hasła nabazgrane sprejem na ścianie.
Berlińska emerytka zaczęła swoją akcję w 1986 r. Na jakiejś ścianie w Berlinie Zachodnim odkryła naklejkę, na której ktoś domagał się uwolnienia Rudolfa Hessa, jednego z liderów NSDAP w III Rzeszy. Nazista do śmierci w 1987 r. więziony był w Berlinie-Spandau.
- Nie usunęłam wtedy tej nalepki od razu, bo byłam tak zaskoczona i zszokowana - przyznaje w rozmowie z Deutsche Welle. 10 godzin później wróciła jednak w to miejsce i zerwała nalepkę.
Jak przyznaje, był to dla niej kluczowy moment: uświadomiła sobie, że dokonała czegoś wielkiego. - Nic nie robiąc, nie można niczego osiągnąć – wyjaśnia.
Od tego czasu 70-letnia dziś pani Irmela zeskrobuje, usuwa i zamalowuje symbole i hasła neonazistów, gdzie tylko je znajdzie. Nie ogranicza się bynajmniej do Berlina – robiła to już w Belgii, Włoszech, Francji i Austrii. Zielone serca zamiast nienawiści
Symbole z czasów hitlerowskich czy hasła przedstawiające Niemców jako "rasę panów" są w Niemczech karalne. Ale zanim ktoś je usunie z publicznych miejsc, mija dużo czasu. Dla pani Irmeli właśnie to jest powodem, dla którego nie ustaje w działaniu.
Nazistowskie symbole, które już dawno powinny być usunięte, często pozostają przez całe lata. Nawet, kiedy się je usunie, często widać jeszcze ich zarysy, ponieważ resztka ściany nabrała patyny, wyjaśnia.
- Byłam z uczniami w Sangerhausen w Saksonii-Anhalt i chcieliśmy zdrapać ze ściany swastykę. Ale ślad po niej pozostał, więc zamalowałam wszystko zieloną farbą. Jeden z uczniów powiedział wtedy: niech pani namaluje tu serce – opowiada.
Nie trzeba było jej tego mówić dwa razy. Uczniowie byli zachwyceni. Jak wspomina, sama zauważyła u siebie zmianę. Stwierdziła, że kiedy coś tylko zamalowuje, wciąż jeszcze pozostaje w niej złość. Ale kiedy maluje w tym miejscu serce, ma przyjemne uczucie. Z symbolu neonazistów „88” zawsze robi motyle.
Nienawiść nie zna granic, walka owszem
Berlińska nauczycielka wciąż jeszcze odczuwa zadowolenie, kiedy widzi rezultat swojej pracy. Zielone serca są tam, gdzie ktoś nawoływał do nienawiści. Jedna z jej ostatnich akcji przysporzyła jej jednak problemów z władzami. W maju w jednym z tuneli w Berlinie przemalowała hasło „Merkel muss weg!” (Precz z Merkel!), slogan ksenofobicznego ruchu Pegida, skierowany przeciwko kanclerz Angeli Merkel, na hasło „Merke! Hass muss weg!” (Uwaga! Precz z nienawiścią!).
Pomimo dobrych intencji tego czynu, berlińska policja oskarżyła ją o uszkodzenie mienia i skierowała sprawę do sądu. Ten orzekł, że jeżeli takie akcje powtórzą się w przeciągu roku, będzie musiała zapłacić 1800 euro kary. Sędzia zaznaczył, że uszłoby jej to na sucho, gdyby usunęła np. swastykę. Ale hasło „Merkel muss weg” nie jest sprzeczne z konstytucją i czyn ten musi być ukarany. Dla 70-latki, która za swoją działalność otrzymała już Federalny Krzyż Zasługi, wyrok sądu jest przede wszystkim dowodem na poparcie społeczeństwa dla tego, co robi.
- Zupełnie nieznani ludzie pisali do mnie i chcieli dać mi pieniądze, gdybym faktycznie musiała zapłacić 1800 euro kary - opowiada.
To poparcie bardzo ją zaskoczyła i utwierdziło w przekonaniu, że to co robi jest słuszne. Prokurator poprosiła, żeby w inny sposób wyrażała swój protest. Ale Irmela Mensah- Schramm nie chce się ugiąć. Chcę złożyć odwołanie i dalej będzie malować serca na pełnych nienawiści sloganach.
DW / Małgorzata Matzke