Solarnym samochodem dookoła świata
28 maja 2012![Seit seinem Start im Oktober 2011 hat der SolarWorld GT jetzt eine Strecke von rund 5.000 km zurückgelegt. Weitere 30.000 km, vier Kontinente und zwei Äquatorüberquerungen liegen noch vor dem Team, bis seine Reise voraussichtlich Anfang Dezember 2012 wieder in Australien enden wird. Mit dieser bis dato ersten Weltumrundung eines solarbetriebenen Fahrzeugs, stellt der SolarWorld GT seine Leistungsfähigkeit und die Alltagstauglichkeit der Solartechnologie unter Beweis. Foto: DW/Per Henriksen 24.05.2012 DW2_1943.jpg](https://static.dw.com/image/15973721_800.webp)
Słońce grzeje co prawda niemiłosiernie - ale niestety próbna jazda samochodem solarnym nie może się odbyć. Akumulatory są wyczerpane, wyjaśnia Matthias Drossel, student elektroniki z Bochum. W ubiegłe dni słońce kryło się za chmurami, przede wszystkim kiedy jechali przez Belgię. Teraz Drossel i jego 10 osobowy zespół łapią każdy promień. Odkręcili solarne panele i ustawiają je pod ostrym kątem do słońca, żeby maksymalnie naładować akumulatory. Czyli zamiast próbnej jazdy, tylko próbne siedzenie.
Solarny samochód powstał na Politechnice w Bochum przy wsparciu firmy SolarWorld. Ma objechać korzystając z napędu słonecznego cały świat. Podróż ma trwać rok: z Australii, przez Stany Zjednoczone, Europę, Azję i z powrotem do Australii. Ambicją konstruktorów jest, by zupełnie zrezygnować z konwencjonalnie wytwarzanej energii elektrycznej, podkreśla Yago Elbrecht. "Chcemy pokazać, że możliwy jest objazd dookoła świata tylko na energii słonecznej. Jak akurat słońce nie świeci, musimy poczekać nawet 2-3 dni, żeby akumulatory się znowu załadowały".
Pełny gaz z górki
W samo południe energia słoneczna pozwala na rozwinięcie prędkości 50 km /godz. Rankiem i wieczorem silnik musi mieć dodatkowe zasilanie z akumulatorów umieszczonych w bagażniku. Dodatkową energię samochód czerpie także, kiedy kierowca zbyt mocno dodaje gazu. "Największą prędkością, jaką rozwinęliśmy było 110 km/godz. ; to było chyba w Nowej Zelandii i jechaliśmy z górki." zaznacza Albrecht.
W konwoju z samochodem na baterie słoneczne jadą jeszcze dwa normalne samochody z silnikami spalinowymi, wiozące resztę zespołu i cały bagaż. Studenci zmieniają się bowiem za kierownicą, czasami trzeba też coś awaryjnie naprawić. "Wziąłem urlop na dwa semestry, żeby przejechać całą trasę" , mówi Elbrecht. "Wiedziałem, że druga taka szansa już się nie powtórzy".
Daleki od serii
Kto pierwszy raz siada za kierownicą samochodu elektrycznego, temu najpierw nasuwa się skojarzenie z autoskuterami na wesołych miasteczkach. Kierownica jest dość mała, siedzenia niezbyt wygodne. W ogóle kabina jest dość ciasna, co jest fatalne, kiedy kierowca jest dużego wzrostu. Ale frajda uczestnictwa w eksperymencie pozwala zapomnieć o niedogodnościach. Kiedy słońce mocno operuje, jest to fantastyczne dla napędu, ale fatalne dla pasażerów, bo samochód nie ma klimatyzacji. Byłaby za ciężka i pożerała zbyt dużo energii.
Świeże powietrze wpada tylko przez dwa nawiewy podczas jazdy. W Australii to jednak nie wystarczało. Samochód nie ma też ogrzewania, co okazało się wyjątkowo niedogodne podczas przejazdu przez góry w Arizonie. Układ kierownicy oraz hamulce są bez wspomagania, a siedzi się jak w samochodzie wyścigowym, nieomalże na jezdni. Czyli do seryjnej produkcji samochodowi temu brakuje jeszcze bardzo wiele.
Brigitte Osterath / Małgorzata Matzke
red.odp.:Alexandra Jarecka