1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Spór o system eCall

Andrzej Pawlak17 czerwca 2013

Od 2015 roku każdy nowy samochód osobowy i dostawczy w UE ma mieć system ratunkowy eCall.

Ein durch einen Verkehrsunfall schwerbeschaedigter Pkw steht am Dienstag (09.08.11) in Hiddenhausen im Kreis Herford neben der Herforder Strasse auf dem Buergersteig. Der Autofahrer ist am spaeten Dienstagnachmittag nach einem Zusammenprall mit einem Lkw noch am Unfallort gestorben. In einer Kurve kam der 36-Jaehrige mit seinem voll besetzten Pkw auf die Gegenfahrbahn, wo er mit dem Lkw eines 42-jaehrigen Fahrers kollidierte, wie die Polizei in Herford mitteilte. Durch die Wucht des Aufpralls wurde der Autofahrer in seinem Fahrzeug eingeklemmt. Seine Ehefrau und die vier Kinder, die mit im Wagen sassen, wurden verletzt und ins Krankenhaus gebracht. Foto: Hubert Dutschek/dapd
Zdjęcie: AP

System eCall, co jest skrótem od "Emergency Call" (telefon ratunkowy), zacznie obowiązywać w krajach UE od października 2015 roku. Polega on na tym, że w razie wypadku, system eCall sprzężony z poduszką powietrzną, sam powiadomi służby ratunkowe: pogotowie, policję i straż pożarną, o jego miejscu. Nie wszystkim się to podoba.

Zalety są oczywiste

W krajach UE co roku ginie w wypadkach na drogach przeszło 30.000 osób. Wielu z nich możnaby uratować życie, gdyby pogotowie ratunkowe dojechało na miejsce wypadku szybciej, niż dzieje się to w tej chwili. Nic więc dziwnego, że od przeszło 10 lat władze unijne nalegają na wprowadzenie systemu, który sam powiadamiałby służby ratunkowe o wypadku i miejscu, w którym do niego doszło. Dopiero teraz jednak Komisja Europejska sprecyzowała ostatecznie wymogi, jakim ów system musi odpowiadać.

W praktyce wygląda to następująco. Każdy nowy samochód osobowy i dostawczy, zarejestrowany w jednym z państw członkowskich UE, będzie od października 2015 roku wyposażony fabrycznie w małą skrzynkę, zawierającą jednostkę telefonii bezprzewodowej, odbiornik GPS i nadajnik z anteną, która w razie wypadku automatycznie połączy się z numerem alarmowym 112 i przekaże informacje o miejscu wypadku.

Badania drogowe prototypu systemu eCallZdjęcie: picture-alliance/dpa

System eCall będzie też można uruchomić ręcznie. Co więcej, może to uczynić także ktoś z zewnątrz, kto dotrze na miejsce wypadku. W tej chwili takim systemem dysponuje zaledwie 0.7 procent samochodów, poruszających się po unijnych drogach. Władze UE są przekonane, że po wprowadzeniu systemu eCall czas dojazdu karetek pogotowia na miejsce wypadku skróci się w miastach o 40 procent, a poza nimi nawet o połowę.

To bardzo ważne, bo praktyka uczy, że od chwili wypadku liczy się każda sekunda. Niemiecki automobilklub ADAC mówi o tzw. "złotej godzinie". Za tym chwytliwym określeniem kryje się czas, w którym ratownicy powinni bezwzględnie dotrzeć do ofiar wypadku, jeśli mają uratować im życie. Później jest już na to za późno. Eksperci ADAC są przekonani, że gdyby ratownicy zawsze dotarli na miejsce wypadku w ciągu owej "złotej godziny", w obrębie UE możnaby uratować w ciągu roku życie około 2.500 osobom.

Ratujemy, czy szpiegujemy?

Zaaprobowany przez KE system eCall informuje nie tylko o samym wypadku, ale podaje dodatkowo wiele, ważnych dla służb ratowniczych, szczegółów. Takich jak dokładny czas wypadku, miejsce, w którym do niego doszło, kierunek jazdy uszkodzonego samochodu, a nawet jego typ!

System ratunkowy eCall.Zdjęcie: DW

Ich znaczenie jest oczywiste. Czas wypadku pomaga podjąć decyzję, czy wysłać na pomoc karetkę pogotowia, czy - może - śmigłowiec. Kierunek jazdy też jest ważny, bo wystarczy sobie uświadomić, ile czasu traci pogotowie, które wjechało na ulicę jednokierunkową. Co zaś się tyczy typu samochodu, to dobrze jest wiedzieć, czy trzeba będzie wyciągać rannego kierowcę z pogniecionej karoserii przy pomocy palnika acetylenowego, czy wystarczą strażackie nożyce do cięcia blachy.

Dodatkową zaletą systemu eCall jest jego niski koszt. Zdaniem KE cena tej magicznej skrzynki nie powinna przekraczać stu euro, a w razie zintegrowania jej z systemem nawigacyjnym i radioodbiornikiem - wyposażony w nią samochód będzie droższy tylko o parę euro. Jednym słowem - same korzyści!

Okazuje się jednak, że nie wszyscy są o tym przekonani. Istota sporu o system eCall kryje się w jego ukrytych możliwościach. Mówiąc wprost, system pozwala na stałe nadzorowanie toru jazdy samochodu, w którym został zamontowany. Profesor Horst Müller-Peters z Katedry Ubezpieczenia Społecznego przy Wyższej Szkole Zawodowej w Kolonii zwraca uwagę na możliwość "zdalnego śledzenia" każdego kierowcy i jego stylu jazdy. - Taki kierowca staje się całkowicie przezroczysty dla jego ukrytych nadzorców, co stwarza okazję do nadużyć i budzi opory w związku z zasadą ochrony danych - mówi.

Prof. Horst Müller-PetersZdjęcie: privat

Wyjściem z tej sytuacji może być koncepcja "śpiącego systemu eCall". Zostaje on uruchomiony tylko w razie wypadku. Krytycy uznają to rozwiązanie za połowiczne. W razie potrzeby zawsze można bowiem dobrać się do danych, wprowadzonych do pamięci śpiącego systemu. Tak postępują już dziś niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe w Wielkiej Brytanii, które podnoszą stawki kierowcom przekraczającym dozwoloną prędkość jazdy, twierdząc, że prowadzą auto w zbyt ryzykowny sposób. Skąd o tym wiedzą? Z danych, zakodowanych w systemie eCall.

Pytań i problemów związanych z planowanym wprowadzeniem systemu eCall, jest dużo więcej. I nawet jeśli znajdziemy na nie właściwą odpowiedź, co może wymagać zmiany niektórych przepisów, już dziś widać, że w tej sprawie chodzi nie tylko o jak najszybszy dojazd karetki do miejsca wypadku.

Jennifer Fraczek / Andrzej Pawlak

red. odp.: Elżbieta Stasik