1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Spotkanie Gabriel-Waszczykowski. Różnice zdań pozostają

8 marca 2017

Na spotkaniu w Warszawie ministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec, Witold Waszczykowski i Sigmar Gabriel, byli dla siebie ujmująco mili. Kurtuazja nie przesłoniła jednak zasadniczych różnic politycznych.

Polen Deutschland, Außenminister Witold Waszczykowski & Sigmar Gabriel in Warschau
Zdjęcie: Getty Images/AFP/J. Skarzynski

Przesłanie, z jakim Sigmar Gabriel przyjechał z pierwszą wizytą do Polski w charakterze szefa MSZ, to przestroga, by nie wprowadzać podziałów, by trzymać się razem w sytuacji, gdy UE stoi przed licznymi wyzwaniami. Niemiecki minister ma nadzieję, że nie dojdzie do konfliktu wokół wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej. Zauważył, że za prolongatą misji Donalda Tuska opowiadają się nawet  – z wyjątkiem Polski – państwa Grupy Wyszegradzkiej. Niemniej Warszawa, ustami Witolda Waszczykowskiego, uznaje, że jedynym formalnie zgłoszonym kandydatem jest Jacek Saryusz-Wolski, a Tusk nawet nie zwrócił się do rządu polskiego o poparcie reelekcji.

Gość z Berlina wspomniał o „niemieckich obawach w kwestii niezależności organów wymiaru sprawiedliwości w Polsce”, ale niemal jednym tchem dodał, że nikomu nie pomoże publiczne debatowanie na ten  temat.  Sankcje za odmowę przyjmowania uchodźców? Dziś byłby to powód do pogłębienia podziałów w łonie Unii – powiedział Gabriel, ale pytanie, jak będzie jutro, pozostało otwarte. Wygląda na to, że idea i przebieg drugiej nitki Nordstreamu niezmiennie stanowi kość niezgody między Polską i Niemcami. Minister uspokoił natomiast stronę polską, że Berlin stoi na stanowisku, iż agresywne zachowanie Rosji wymaga stanowczości Unii. Nie ma mowy o tym, że wystawiając 4000 żołnierzy na wschodniej flance, NATO prowokuje Rosję. To ona postawiła wielką machinę wojskową na swej zachodniej granicy. Gabriel będzie o tym rozmawiał w Moskwie, dokąd udał się wprost z Warszawy.

Fiasko tandemu RP - RFN

Obserwatorzy zauważają, że niezwykle krótka i przełożona w czasie wizyta Gabriela odbiega od praktyki jego poprzedników. Zanim Gabriel pojawił się w charakterze nowego szefa dyplomacji nad Wisłą zdążył on już odwiedzić Brukselę, Paryż, Waszyngton i kraje bałtyckie.

Irene Hahn-Fuhr, dyrektorka Fundacji Heinricha Bölla w Warszawie, mówi, że tak symboliczne gesty jak kolejność i data podróży dyplomatycznych można różnie interpretować. Z jednej strony, Guido Westerwelle, wybrał Polskę jako cel swej pierwszej wizyty, gdy został ministem spraw zagranicznych. Z drugiej strony gdyby Sigmar Gabriel zjawił się tu wcześniej  – a przecież oczekiwano kanclerz Merkel – to jego wizyta straciłaby dużo na znaczeniu.  Wizyty nie mogły też następować jedna po drugiej.  Tak więc, nie polityczne, lecz pragmatyczne względy mogły narzucić ten timing. – Przynajmniej – podkreśla Irene Hahn-Fuhr – do Warszawy Gabriel przyjechał, zanim udał się do Moskwy. Nie jest to bez znaczenia, bo reprezentuje on w SPD frakcję, która popiera kontrowersyjny gazociąg Nordstream – dodaje.
 

Szefowa warszawskiego biura Fundacji Bölla akcentuje zarazem, że stan stosunków polsko-niemieckich zależy przede wszystkim od rozwoju sytuacji w Polsce, od wewnętrznej dynamiki politycznej.  – Projekty rządu PiS, jak reforma Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych czy aktualnie sądownictwa, obciążają stosunki z partnerami europejskimi, bo podważają zasadnicze wartości jak praworządność i pluralizm, na których opiera się UE. A Unia mierzy się obecnie z wieloma wyzwaniami jak Brexit, kryzys uchodźczy, polityka obronna i energetyczna, konstytucja wewnętrzna – uważa  Irene Hahn-Fuhr. W jej opinii "w poczuciu odpowiedzialności, Niemcy starają się ogarnąć całość, zapobiec, by szkody nie stały się nieodwracalne". Hahn-Fuhr zwraca też uwagę, że jeszcze niedawno zdawało się, że Niemcy i Polska jako strategiczny tandem będą siłą napędową polityki unijnej. – Tymczasem Polska jest bardziej zajęta sprawami wewnętrznymi, co stoi na przeszkodzie w dążeniu do bycia silnym partnerem, któremu zależy na wspólnym rozwiązaniu globalnych wyzwań – dodaje.
 

Ucieczka w retorykę antyniemiecką

Z opinią tą zgadza się Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych (ISP). Według niego relacje polsko-niemieckie uległy wyraźnemu ochłodzeniu. Krótka wizyta ministra Sigmara Gabriela i fakt, że nie znalazła się na liście priorytetów nowego ministra spraw zagranicznych Niemiec, prowadzi  Kucharczyka do wniosku, że „rozwiały się nadzieje na swego rodzaju reset w stosunkach bilateralnych po wizycie kanclerz Angeli Merkel w Warszawie, po jej rozmowie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. – Myślę, że bardzo mocno zaważyła tu sprawa wystawienia Saryusz-Wolskiego jako kontrkandydata na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej i odwoływanie się polityków PiS do stereotypów antyniemieckich. Gdy ta decyzja spotkała się z krytyką, wyjątkowo niesmacznym przejawem tych reakcji były tweety sugerujące, że Donald Tusk powinien przyjąć niemieckie obywatelstwo – uważa Kucharczyk.

Prezes ISP dostrzega tu cechę charakterystyczną reprezentantów ekipy rządzącej w Polsce. – Nawet, gdy okazują wolę poprawy wobec pokusy sięgania po antyniemieckie fobie i oskarżania opozycji, że chodzi na pasku Niemców, próbują dyskredytować Tuska argumentami rodem z czasów zagrywki z „dziadkiem z Wehrmachtu”, która pozwoliła Lechowi Kaczyńskiemu wygrać wybory prezydenckie. Mam wrażenie, że w PiS-ie to jest instynkt silniejszy niż dobrze pojęty interes własny. Dobre racje z Niemcami są torpedowane przez ucieczkę w antyniemiecką retorykę – twierdzi Kucharczyk.

Michał Jaranowski