Przemoc nie jest rozwiązaniem [KOMENTARZ]
28 czerwca 2014Kiedy przed stu laty Gawriło Princip trzy razy pociągnął za spust, nie zdawał sobie sprawy, jaki kataklizm wywołają te trzy wystrzelone kule. Zamach ten wywołał reakcję łańcuchową, w wyniku której rozpadły się cztery mocarstwa i zginęło 15 milionów ludzi. W ich miejsce, na gruzach Europy odrodziły się lub powstały nowe państwa - w tym państwo południowych Słowian - Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, w 1929 przemianowane na Jugosławię, w której wiodącą rolę odgrywała Serbia.
Dla Gawriło Principa i jego wspólników z rewolucyjnej organizacji "Młoda Bośnia" to państwo było zwieńczeniem marzeń o wolności dla wszystkich mieszkających pod obcym zaborem południowych Słowian. Jednak cena za realizację tego marzenia była zbyt wysoka. W czasie I wojny światowej zginęła jedna czwarta wszystkich Serbów! Nowo powstałe państwo przypominało raczej szpital i cmentarz niż wymarzoną sielankę. Podobnie jak i ogromne połacie Europy. Stary kontynent, który uważał się za kołyskę i centrum cywilizacji, dokonał samozniszczenia.
Medialna debata
Także sto lat później zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda nadal zaprząta wielu ludzi. W Sarajewie, w Wiedniu i w innych europejskich krajach. Potomkowie ówczesnych wrogów prowadzą debatę na temat przyczyn i odpowiedzialności za to, co się stało. Ta debata często - jeśli opuszcza naukowe progi - doprowadza do medialnych uproszczeń i używania fałszywych pojęć.
Jednym z nich jest "wina". Na pytanie "kto jest winny wybuchowi wojny" pojawia się wielokrotnie beztrosko używane słowo "terrorysta". Ale czy ci, którzy zamachowcowi z Sarajewa przypinają łatkę terrorysty, nie powinni tak samo nazwać Lee Harveya Oswalda, przypuszczalnego mordercę prezydenta Kennedy'ego? Albo nawet Brutusa, jednego z zabójców Gajusza Juliusza Cezara? Tego jednak nie robią. Dlaczego? Ponieważ Gawriło Princip jest idealną postacią, którą można posłużyć się, by odwrócić uwagę od odpowiedzialnych za wydarzenia z lata 1914 roku. Łatwiej jest obarczyć "winą" za śmierć 15 milionów ludzi 19-latka z rewolwerem w dłoni niż zaślepionych imperialistycznymi wizjami władców ówczesnych mocarstw.
Stare wzorce
Nie tylko w Europie, ale nawet w samych państwach byłej Jugosławii, pierwsza wojna światowa, a przede wszystkim zamach w Sarajewie, ciągle jeszcze oceniane są w odmienny sposób. Żeby się o tym przekonać wystarczy kilka klików w Wikipedii. W jej niemieckiej wersji Gawriło Princip nazywany jest "zamachowcem-separatystą". Brytyjczycy piszą o "jugosłowiańskim nacjonaliście", Bośniacy o "serbskim nacjonaliście". Rosjanie wspominają o tym, o czym milczy niemiecka wersja Wikipedii - że Gawriło Princip walczył przeciwko okupacji jego kraju przez Austro-Węgry. A słoweńska Wikipedia podaje jakby w zastępstwie nieistniejącej monarchii naddunajskiej: Princip był "członkiem organizacji terrorystycznej »Młoda Bośnia«".
Dlaczego więc w roku 2014 nie jesteśmy zdolni wypracować wspólnej oceny tych wydarzeń? Być może dlatego, że my, Europejczycy przeróżnych narodowości, ciągle jeszcze tkwimy głęboko w naszej narodowej narracji historycznej na temat własnej, mniej lub bardziej sprawiedliwej, walki w czasie pierwszej wojny światowej. Przez te okulary widzimy go - zamachowca z Sarajewa Gawriło Principa, jego czyn i jego ofiary - arcyksięcia i jego małżonkę.
W taką rocznicę każdy Europejczyk powinien zadać sobie proste pytanie o własną perspektywę i stereotypy, w które jesteśmy uwikłani.
"Jedność w różnorodności"
To właściwie anachronizm - w sto lat po zamachu Gawriło Princip ma mieć w Belgradzie własny pomnik. Na pocieszenie dla fanów naddunajskkiej monarchii: władze miejskie Sarajewa od roku zastanawiają się czy nie wystawić pomnika Franciszkowi Ferdynandowi i jego małżonce Zofii.
Jednak w roku 2014 nie chodzi o absolutną prawdę, o to, która interpretacja jest wiążąca, nie chodzi o propagandę, winę czy pokutę. Chodzi o to, jak my, Europejczycy, możemy uniknąć powrotu do dawnego myślenia w kategorii wroga i przyjaciela. Dlatego w tym jubileuszowym roku potrzeba trochę zrozumienia dla siebie nawzajem według motta: "jedność w różnorodności". Jest bowiem jedna wielka nauka płynąca z przeszłości - przemoc nie jest rozwiązaniem - bez względu na to czy chodzi o okupację, aneksję czy zamach.
Dragoslav Dedović, Redakcja Serbska DW
tłum. Bartosz Dudek