1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Strefa euro będzie się dalej rozrastać

4 stycznia 2005

Niemiecka marka, włoski lir, francuski frank - to nazwy walut z przeszłości, z ery przed wprowadzeniem euro. W przeciągu minionych dwóch lat Europejczycy zdążyli się przyzwyczaić do wspólnej waluty. Ułatwia życie nie tylko turystom, bo przy zakupach w Berlinie, Rzymie czy Paryżu odpada żmudne przeliczanie cen.

Zdjęcie: AP

Pytanie: ile krajów należy do strefy euro: a) 12, b)16 czy c)18? Rozwiązanie zagadki jest równie proste co - dla niejednego może - zaskakujące: prawidłowe są wszystkie odpowiedzi. Zgadza się liczba 12, kiedy ma się na myśli kraje Unii europejskiej, które wprowadziły euro. Ale banknotami i monetami euro płaci się także w Andorze, Monaco, San Marino i Pańswie Watykańskim; stąd zgadza się też liczba 16. By doliczyć się 18, dodać jeszcze należy dwa obszary, które właściwie nie są państwami: Kosowo, gdzie międzynarodowa administracja wprowadziła swego czasu markę niemiecką jako środek płatniczy, i Czarnogórę, która z własnej inicjatywy przejęła markę. Po wprowadzeniu w Niemczech euro i Kosowo oraz Czarnogóra stały się członkami strefy euro.

Wróćmy jednak do samej Unii Europejskiej. Od przyjęcia Układów z Maastricht w roku 1992 unia walutowa stała się jednym z filarów UE. Wspólna waluta ułatwić ma obrót towarów i usług, umożliwić porównania cen, usunąć ryzyko związane z wahaniem kursów wymiennych. Nie wszystkie kraje Unii Europejskiej weszły do strefy euro. Owczesny prezes Europejskiego banku Centralnego Wim Duisenburg nie ukrywał swego rozczarowania. W przemówieniu wygłoszonym w Sylwestra 2001 roku, w przeddzień wprowadzenia euro, nie pozostało mu nic innego jak zaapelować do Danii, Szwecji i Wielkiej Brytanii, by i te kraje możliwie szybko wprowadziły europejską walutę.

Do tej pory jednak apel ten pozostał bez echa. Dania i Wielka Brytania wynegocjowały już w ramach Układów z Maastricht, że nie muszą należeć do strefy euro. Natomiast Szwedzi w referendum wypowiedzieli się przeciwko euro. Rząd szwedzki prowadzi swoją politykę walutową w taki sposób, by świadomie nie spełnić kryteriów członkostwa w strefie euro.

Dziesiątka nowych krajów UE "musiałaby" właściwie wprowadzić w euro z chwilą spełnienia kryteriów z Maastricht. Na razie jednak żadnemu z nich to się nie udało - wynika z jesiennego raportu Europejskiego Banku Centralnego. Obecny szef EBC Jean-Claude Trichet wyjaśnił, że jak dotąd nie ma żadnego określonego planu poszerzenia strefy euro. Od nowych krajów Unii oczekuje się dalszych postępów na drodze gospodarczej i prawnej konwergencji - podkreślił Trichet.

Przede wszystkim w zakresie gospodarczej konwergencji istnieją znaczne różnice między Estonią, Litwą, Słowenią - które przodują w grupie nowych krajów - a Polską, Czechami i Węgrami. Estonii na przykład może wiele pozazdrościć nie jeden polityk ze "starych" krajów UE. Estończycy nie mają problemu z własnym budżetem. W roku 2003 osiągnęli nadwyżkę w wysokości ponad 3 procent produktu krajowego brutto. Całkowite zadłużenie państwa wynosi jedynie 5 procent, i jest tak niskie, że Europejski Bank Centralny nie był w stanie określił długookresowego oprocentowania papierów wartościowych. W tak korzystnym układzie nie ulega kwestii, że Estonia już w roku 2006 będzie mogła wejść do strefy euro. Dalszymi kandydatami są Litwa i Słowenia. I te kraje dobrze radzą sobie z własnymi finansami.

Trzy "wielkie kraje" z grona 10 nowych członków UE, Polska, Czechy i Węgry, mają problemy. Ich zadłużenie państwowe mieści się wprawdzie jeszcze poniżej dopuszczalnej granicy 6o procent, ale prognoza EBC jest raczej pesymistyczna: jej przekroczenie jest tylko kwestią czasu. Toteż Polskę, Czechy i Węgry raczej nie prędko ujrzymy w strefie euro. Mała nadzieja jednak pozostaje: w połowie lat 90-tych nikt nie przypuszczał, że kilka lat później - borykające się z tyloma problemami - Portugalia i Hiszpania wejdą do unii walutowej.