1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Sueddeutsche Zeitung: kijowska sesja terapeutyczna dla UE

Anna Widzyk opracowanie
4 października 2023

Spotkanie unijnych szefów MSZ w Kijowie miało symboliczna wagę w chwili, gdy jedność UE w sprawie wsparcia Ukrainy wydaje się kruszyć – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.

Szefowie dyplomacji państw UE i prezydent Wołodymyr Zełenski w Kijowie
Szefowie dyplomacji państw UE i prezydent Wołodymyr Zełenski w KijowieZdjęcie: Ukrainian Presidential Press Service/REUTERS

„Symbole są czasem ważne w polityce. A co może być bardziej symbolicznego niż grupa europejskich ministrów spraw zagranicznych lecących do Polski, wsiadających tam do nocnego pociągu i podróżujących razem do Kijowa, aby spotkać się w ukraińskiej stolicy zagrożonej przez rosyjskie drony i rakiety?” – pisze w środę (4.10) niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” relacjonując spotkanie szefów dyplomacji państw UE w Kijowie.

W ocenie dziennikarza gazety Huberta Wetzela spotkanie to było „godnym uwagi gestem solidarności Europejczyków z Ukrainą”. Dodaje, że po raz pierwszy ministrowie spraw zagranicznych UE zebrali się w miejscu poza Unią. Przez kilka godzin byli oni narażeni na te same zagrożenia, które stale odczuwają mieszkańcy Kijowa. „Wizyta na froncie” była „fizyczną manifestacją” obietnicy, że UE będzie u boku Ukrainy tak długo, jak będzie trzeba oraz „świadomym sygnałem wobec ofiar rosyjskiej agresji, jak również wobec władcy na Kremlu”.

„Tyle jeśli chodzi o symbolikę. Co do meritum, to podróż ta była jednocześnie sesją terapeutyczną w celu podbudowania pewności siebie Europejczyków. Bowiem po ponad półtorarocznej wojnie, podczas której kraje UE wykazały zdumiewającą spójność i determinację wobec Rosji, jedność wydaje się w międzyczasie kruszyć” – ocenia Wetzel.

Jak pisze, rzucało się w oczy, że Polska i Węgry – dwa kraje, które z różnych powodów są w konflikcie z Kijowem – nie były reprezentowane na spotkaniu na szczeblu ministrów. Dyplomaci w Brukseli zadają sobie pytanie: czy to tylko kilka kamieni odpada z fasady, czy też kruszy się cały fundament, na którym opiera się cała pomoc dla Ukrainy?” – dodaje niemiecki dziennikarz. 

„Zaskakująca zapowiedź polskiego rządu”

W jego ocenie wątpliwości co do trwałości europejskiego sojuszu w sprawie Ukrainy zasiały dwa wydarzenia ostatnich tygodni. Po pierwsze, ze strony „prawicowo-populistycznego polskiego rządu, który przez długi czas był jednym z najważniejszych sojuszników Kijowa w UE, nagle padły ostre antyukraińskie tony. To, co miało być łatwym do rozwiązania konfliktem technicznym dotyczącym warunków transportu ukraińskiego zboża do polskich portów bałtyckich, przekształciło się w nacjonalistycznie zabarwiony spór handlowy, w którym na przeciw siebie stoją w różnych konstelacjach Kijów, Warszawa, Komisja Europejska oraz kilka państw UE” – pisze niemiecki dziennikarz. I dodaje, że kulminacją była „zaskakująca zapowiedź polskiego rządu, że w przyszłości nie będzie już dostarczał broni Ukrainie, ale wyposaży własną armię w nowoczesny sprzęt”.

Pociągi z ukraińskim zbożem stoją w DorohuskuZdjęcie: Damien Simonart/AFP

Drugim wydarzeniem był, według SZ”, rezultat wyborów na Słowacji, w których zwyciężyła partia Smer Roberta Ficy, „przyjaciela Rosji, który zapowiedział, że ”nie wyśle Ukrainie ani jednego pocisku więcej’”. Jeżeli Fico zostanie premierem, to będzie drugim obok Viktora Orbana szefem rządu w UE, który otwarcie kwestionuje pomoc Europy dla Ukrainy, ocenia niemiecki dziennik.

I wreszcie Stany Zjednoczone i najnowszy spór budżetowy, który dało się rozstrzygnąć tylko poprzez obcięcie nowej transzy pomocy dla Ukrainy. Europejczycy zobaczyli, że „u Republikanów władzę zyskują izolacjoniści, którzy nie chcą wydać ani centa więcej na wojnę w dalekiej Ukrainie”.

Radość na Kremlu

„Polska, Słowacja, Ameryka – Kreml już cieszy się z oznak słabnącej siły woli Zachodu” – pisze Hubert Wetzel, przypominając niedawną wypowiedź rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa o „zmęczeniu” Europy i USA wspieraniem Ukrainy.

Według Wetzela dyplomaci w Brukseli przestrzegają jednak przed kreśleniem zbyt czarnych scenariuszy. Tłumaczą na przykład, że „Polska nie ma żadnego interesu w tym, by Rosja zwyciężyła i zajęła Ukrainę”, bo wówczas rosyjska armia stałaby u polskich granic. Nowy ostry ton wobec Kijowa nie jest raczej „fundamentalną strategiczną zmianą, ale raczej efektem ubocznym kampanii wyborczej w Polsce”, czytamy.

Robert Fico, lider partii Smer, po zwycięstwie w wyborach parlamentarnychZdjęcie: Radovan Stoklasa/REUTERS

Także postawa Viktora Orbana pokazuje, że prawdopodobne rządy Roberta Ficy na Słowacji nie muszą oznaczać końca unijnego wsparcia dla Ukrainy, a jedynie „jeszcze dłuższe, trudniejsze i bardziej frustrujace negocjacje – oraz jeden czy dwa szantaże”.

Grudniowy test dla UE

Jak ocenia „SZ”, szkodliwe jest już jednak samo wrażenie, że UE chwieje się w swojej obietnicy pomocy Ukrainie. „Dlaczego Kongres USA miałby wydać dziesiątki miliardów dolarów na amunicję i broń dla Kijowa, skoro rządy krajów sąsiadujących z Ukrainą doszły do wniosku, że muszą teraz priorytetowo potraktować problemy Polaków, Słowaków czy Węgrów? Co więcej, jak dotąd UE pomogła Ukrainie tak szybko i w tak szerokim zakresie, ponieważ średnie i małe kraje Europy Środkowej i Wschodniej, takie jak Polska i Słowacja, niestrudzenie wywierały presję na duże państwa. Przynajmniej na razie nie są one już siłą napędową” – pisze Wetzel.

Jego zdaniem to, jak poważnie kraje UE traktują swoje zapewnienia o wsparciu Ukrainy, pokaże grudniowy szczyt unijny, na którym kraje członkowskie mają zdecydować, czy otworzą negocjacje akcesyjne z Kijowem.

Także dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wybija w informacji o kijowskim spotkaniu szefów dyplomacji państw UE fakt, iż cztery kraje były reprezentowane na niższym szczeblu – „w tym Polska i Węgry, które uzasadniają to też napiętymi relacjami z Kijowem”. „Cieniem na spotkaniu położyły się różnice polityczne z Polską i Węgrami. Spotkanie zostało przyćmione przez różnice polityczne z Polską i Węgrami. Polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau usprawiedliwiał swoją nieobecność nie tylko stanem zdrowia; podobno był chory na COVID” – pisze „FAZ”, cytując słowa szefa polskiej dyplomacji o tym, że stosunki między Polską a Ukrainą „wchodzą w okres dekoniunktury”, a jego nieobecność w Kijowie jest tego wyrazem.